Do „Hostelu” dotarł nowy tom wierszy Łukasza Jarosza
„Wietrzna pamiątka” (Fundacja Kultury „Afront”, 2024). Jarosz to poeta znany i
uznany. Laureat Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej (2013 r.). Poeta o
frazie czystej i klarownej.
Taka też ona jest w „Wietrznej pamiątce”, tomie o
symptomatycznym tytule, który de facto jest oksymoronem. Jak
możemy cokolwiek zachować „na pamiątkę”, w dodatku na „wietrzność”? Charakterystyczną
cechą wierszy Jarosza jest ich uniwersalność. Bo choć nie znajdziemy w nich
odniesień do złożonych problemów cywilizacyjnych, przeważają tu egzystencjalne
tematy, to jednak poeta podaje je w taki sposób, że „wychodzą z ram”,
zmierzając w kierunku świata wokół. W wierszach Jarosza znajduje się przede
wszystkim naturę oraz ten rodzaj obecności Boga (koniecznie z dużej litery),
który jest najprawdziwszy – żywioł życia i śmierci.
(…) Już dobrze. Na zewnątrz i ja oddycham. /
Rozbroiłem w sobie Boga, podniosłem Go / i przeniosłem w bezpieczne miejsce.
„Wietrzna pamiątka” to wiosna, lato, jesień i zima
„leśnych ludzi”, naturalistyczna opowieść poparta wiedzą i mądrością o tym, że
nasza egzystencja skazana jest na określoną kolej rzeczy: byliśmy przyszłością,
jesteśmy, będziemy przeszłością. U Jarosza śmierć nie jest wyrokiem, fatum,
jest naturalną konsekwencją życia, która pewnego dnia wkroczy na nasze prywatne
terytorium.
(…) Śmierć to tylko opinia / Boga, utrata wspomnień –
wytresowanej przeszłości. / A życie – mrowisko chwil w chwili od narodzin do
zgonu - / jedyne przeznaczenie.
Autor „Liczby Pi” ma w sobie tę empatię do świata,
której ja nie posiadam. Dlatego jest w nim zanurzony o wiele głębiej, jak
nasiono, które sadzi się w polu, żeby zebrać plon. Tymczasem ja jestem dronem,
który przelatując koszącym lotem nad ziemią rejestruje liryczne dane. To są
dwie szkoły, które niekoniecznie muszą się wykluczać.
Jej wąskie palce, oczy koloru rzeki. / To, jak
podlewałem wodą ze szlaufa / świeżo wylany beton, a ona na kocu / ścierała
rękawem kurz z twarzy lalki. / Zamykałem wtedy oczy, / by nie umrzeć z
czułości. (…)
Obie niosą ze sobą określoną transcendencję; widmo
utraty i unicestwienia, które rozprasza nasza własna egzystencja póki ona trwa
i dopóki będziemy w stanie ją opisywać. Jednym słowem Łukasz Jarosz to poeta,
który żyje i pisze pomimo świadomości apokaliptycznej grozy, kiedy inni ją
zaledwie wieszczą.
Dokładam do ognia ośnieżone / kawałki buka. Na korze ostra / politura księżyca. Para, oddech / są najlepszym sposobem opisania / tego świata. Popiołu, którego / nie da się spalić. Bezszelestnie / płynie krew. W nadal żywym ciele, / wciąż pamiętającym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz