niedziela, 20 października 2024

Z Archiwum P. (54)

20.04.2012 r. - MBP i Centrum Dialogu Społecznego i Wolontariatu, Tomaszów Mazowiecki. Konfrontacje Literackie w ramach Spo-tkania 7 – Literackiego. Miałem spotkanie autorskie i prowadziłem warsztaty dla młodzieży (owszem, przyszła młodzież, ale senioralna).

piątek, 18 października 2024

Premiera Literacka SPP O/ Łódź – książka Anny Błasiak

Nakładem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi ukazała się książka Anny Błasiak Rozpętanie / Deliverance. Książka ukazała się w ramach serii Szumy, zlepy, ciągi, tom 80. Fotografie w tomie Lisa Kalloo.


 






czwartek, 17 października 2024

Fundacja AFRONT zaprasza na promocję książki Łukasza Jarosza

Fundacja Kultury Afront i Berg Studio Galeria zapraszają na promocję książki poetyckiej Łukasza Jarosza „Wietrzna pamiątka” (Bukowno 2024). Wydany przez Fundację Kultury Afront zbiór poezji to czternasta pozycja w dorobku olkuskiego Autora. Jak informuje wydawca to:

„Kolejny przejmujący zbiór wierszy laureata Nagrody im. Szymborskiej. Codzienność i metafizyka, miłość i śmierć, przyjaźń i samotność. Pojedynczość i ogół. Uniwersalność i przyziemność. Czułość i niezgoda na rzeczywistość. Poezja osobna, prywatna, intymna. Dlatego poruszająca”.

 Sam autor tak mówi o swoim pisaniu:

„Piszę te wiersze z miłości i niechęci do świata. Z rozczarowań i uniesień. Ze zdziwień i znudzenia. Z czułości i odrazy. Z buntu i zgody na śmierć, z niepogodzenia się z czasem, sobą, z umieraniem, odchodzeniem. Piszę, by oswoić śmierć, zrozumieć miłość i szczęście. By uchwycić chwile, ale także by dać im odejść.”

Łukasz Jarosz to urodzony w 1978 roku poeta, muzyk. Perkusista, wokalista i autor tekstów grup: Chaotic Splutter, Lesers Bend, Mgłowce, Zziajani Porywacze Makowców, Baza Ludzi Żywych. Autor tomów poetyckich: ,,Soma" (2006), ,,Biały tydzień" (2007), ,,Mimikra" (2010), ,,Spoza" (2011), ,,Wolny ogień" (2011), ,,Pełna krew" (2012), „Świat fizyczny” (2014), „La forza delle cose” (Genova 2015, wydanie trójjęzyczne – polski, włoski, angielski), „Wiersze wybrane”(Druskienniki 2015, wydanie trójjęzyczne – polski, litewski, angielski), „Kardonia i Faber” (2015), „Święto żywych” (2016), „Stopień pokrewieństwa” (2017), „Wiersze wybrane” (Bratysława 2018, wydanie trójjęzyczne – polski, słowacki, angielski), „Dzień Liczby Pi” (2020), „Pełnia Robaczego Księżyca”(2022), „Widoczna i niewidzialna” (2023), „Wietrzna pamiątka” (2024) oraz zbioru „aforyzmów” –„Czynności i stany” (2019).

Łukasz Jarosz to laureat wielu konkursów poetyckich, m.in.: im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, im. Rafała Wojaczka, im. Rainera Marii Rilkego. Jego debiutancka książka poetycka ,,Soma" została wyróżniona I nagrodą w ,,Konkursie Młodych Twórców im. Witolda Gombrowicza" Fundacji Kultury oraz otrzymała nagrodę ,,Złoty Środek Poezji" na najlepszy poetycki debiut książkowy (2007). ,,Pełna krew" została uhonorowana Nagrodą Literacką im. Wisławy Szymborskiej (2013), „Świat fizyczny” oraz „Kardonia i Faber” nominowane były do Nagrody Literackiej Nike.

Jego wiersze tłumaczone były na język chorwacki, litewski, słowacki, włoski, angielski, bułgarski, rosyjski, hiszpański, szwedzki, rumuński, białoruski i niemiecki. Publikował m.in. w amerykańskim „Harper`s Magazine”, niemieckim „Akzente”, angielskim „Modern Poetry in Translation”, rosyjskim „Inostrannaja Literatura”, „Nowaja Polsza”, litewskim „Metai”, rumuńskim „Bucovina Literara” oraz w ,,Tygodniku Powszechnym",”Przekroju”, ,,Gazecie Wyborczej", ,,Twórczości". Mieszka w Żuradzie pod Olkuszem.

Łukasz jest znany z nietypowej promocji swojej poezji, często zaprasza muzyków, którzy akompaniują mu do czytanych wierszy. Tym razem będzie to Maciej Pałka, gitarzysta zespołu Baza Ludzi Żywych, z którym Łukasz od kilku lat tworzy wyżej wspomnianą grupę muzyczną. Zapraszamy!

poniedziałek, 14 października 2024

Premiera literacka SPP O/Łódź i DL w Łodzi - Wojciech Brzoska

 


Nakładem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi i Domu Literatury w Łodzi ukazała się książka Wojciecha Brzoski Fuertemuerte. Książka ukazała się w ramach serii Szumy, zlepy, ciągi, tom 79.




piątek, 11 października 2024

Gorzkie jezioro

W którym miejscu znajduje się dzisiaj biografia i dzieło Ryszarda Milczewskiego-Bruno, zapamiętanego chyba najbardziej w roli przyjaciela Stachury? Z pewnością umiejscowiona jest w niezasłużonym cieniu, bo to poeta lepszy od Steda, bardziej wymagający, trudniejszy, a przez to mniej dostępny. Czyżby za kilkanaście następnych lat postać Bruna miała przetrwać jedynie w słynnej piosence, która w latach 80-tych rozbrzmiewała niemal na wszystkich obozach i biwakach, w domach kultury i wszelkiej maści „stachuriadach”?


„Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo…”, pisał Edward Stachura, ale Milczewski-Bruno pozostał raczej „w domu”, w swoim rodzimym Grudziądzu, gdzie do dzisiaj jest pamiętany, ma tam ulicę swojego imienia i pamiątkową tablicę na kamienicy, w której mieszkał zdominowany przez własną prowincję, kochaną i nienawidzoną jednocześne. Grudziądz był usytuowany podówczas na granicy dwóch województw, stąd poeta często bawił zarówno w Bydgoszczy jak i w Toruniu, tu i tu postrzegany przez tamtejsze środowiska raczej jako alkoholik i grafoman, niż autor naginający język do skraju jego wytrzymałości, tak jak w dedykowanym Stachurze wierszu pt: "Dziedzictwo": „Trynko żyło moja i dziedzictwo /Tu worek królików mlecz i gorgula /Kopniak we mnie: nie róża /Śmieją się murarze ciszy w morwach /A we mnie tak mokro i muzycznie straszno/ Że żyłować teraz tylko mi te wiersze/Aby się rozbudzić i w deski dostać: /W trumnę albo do ogrodu - -/ Posłusznie się urodziłem bo z pępkiem /Akuszerka to przyzna choć dawno umarła /Na Twoje ręce będę składał zdania moje zbrzeżne/W Tarpnie kędy zacny Villon lży w pokrzywach/ Gdy wino pęka w ustach białym jabłkiem”.


Bruno był człowiekiem, który nie potrafił ukryć swych antypatii. Mówił wprost. Nie chował żalu w kawiarnianej plotce i dlatego był tak samotny. Buńczucznie szedł przez życie. Z sercem na ramieniu. Przyjaźń z nim do łatwych nie należała. W końcu ostatecznie zerwał kontakty ze Stedem, kiedy ten podobno „ukradł” mu tytuł „Białej lokomotywy” (ślad tego zerwania widoczny jest we wspomnianej piosence, w która w późniejszych wersjach brzmiała następująco: „Ruszaj się głowo, idziemy do słońca….”).


Kiedy jeszcze „szorstka” przyjaźń obu poetów trwała Stachura tak pisał o Milczewskim: „Pociągiem do Wrocławia 15.27 dwie i pół godziny jazdy. Padał śnieg, deszcz i grad. Wiatr porywisty. O 18.00 Klub Nauczycielski na Placu Grunwaldzkim. Wieczór Bruna. Wspaniałe wiersze Bruna jedyny „zarzut" - naciąganie rzeczywistości do własnego obrazu świata w tych wierszach. Przesada z tymi nożami. Ataki potem na Bruna ze strony nauczycieli. Zabrałem głos. Mówiłem. Jak zwykle nie miałem z kim rozmawiać. Ciężko jest cofać się z miejsca, skąd się jest, do siódmej klasy szkoły powszechnej. Bruno pokazuje „chwali" się po wieczorze kwitkami, nakazami kolegium. Nie podoba mi się to. Ciągle to samo. Ciągle to granie na jednej strunie. Ale co zrobić? Zaprasza mnie do P. Biorę adres, choć wiem, że nie pojadę”. A jeszcze kiedy indziej tak: „Z Brunem skoczyliśmy na poboki, do miejscowości Kłódka, gdzie Osa i „Bar nad Osą". Po wielu straszliwych dniach i nocach samogryzienia się, samozżerania się nawiedził mnie przepastny apetyt, co było jedną z oznak, z tych raczej nieomylnych, że może udać mi się kolejne zmartwychwstanie. Bruno zjadł gigant-golonkę, a ja, jak jeden głupkowaty, cztery talerze wołowych flaków. Potem zakupiliśmy butelkę wina i udaliśmy się nad rzekę. Rozsiedliśmy się na łące, przy śluzie z mostkiem i było tak jak powinno być. Wrześniowe sioneczko grzało nasze kości, blask głaskał po rysach, pasły się krowy, kwitły wysokie mimozy, na drugim brzegu trzyosobowa rodzina zajęta była bez reszty myciem i pucowaniem szyb i blachy samochodu, czyli „oczka w głowie", huczała woda jak wielkie roje os, ale nie przeszkadzając naszym z rzadka rzucanym do siebie słowom, nie wyrywaliśmy sobie butelki, przekazywaliśmy ją sobie najserdeczniej i naprzemianlegle z rąk do rąk, w powietrzu snuła się niesamowita, wstrząsająca łagodność”.

Milczewski-Bruno do śmierci zachowywał bezkompromisową postawę wobec wszelkiej prominencji pseudointelektualistów i „profesorków”, czym śmiertelnie zraził do siebie m.in. Artura Sandauera. Towarzyszyła mu „czarna legenda” poety przeklętego, który pomimo swojego wykształcenia pracował przede wszystkim w przemyśle rolniczo-spożywczym, najpierw jako fermentator w wytwórni tytoniu, agronom, ogrodnik-kwiaciarz, instruktor poradnictwa żywieniowego w mleczarni, inspektor plantacyjny w centrali nasiennej, klasyfikator żywca. W końcu osiadł na etacie w „Faktach”, do których pisał swoje reportaże. Z tego okresu pochodzi anegdota, jak to spędzony z innymi literatami do jednego z PGR-ów pod Inowrocławiem - w trakcie niekończącego się czytania przez dyrektora referatu na temat własnych osiągnięć nie wytrzymał i powiedział: "Gruby! Skończ wreszcie gadać, tylko pokaż te świnie!". Nastąpiła konsternacja, aż wreszcie ktoś chcący ratować sytuację powiedział, że jak się nie uspokoi, to go zamkną do chlewa. Na co Bruno odpowiedział, że tam na pewno będzie ciekawsze towarzystwo...


Nie interesowało go życie literackie według ściśle urzędniczych nakazów i formuł. We wniosku o członkostwo w Związku Literatów Polskich miał napisać: „Jednocześnie informuję, że jako członek ZLP będę pisał wyłącznie siebie”.


Ryszard Milczewski-Bruno, autor m.in. „Poboków” i „Nie ma zegarów” zginął tragicznie 17 maja 1979 roku podczas drugiego dnia Toruńskiego Maja Poetyckiego. Grupa literatów pojechała autobusem do Nowej Wsi Szlacheckiej, gdzie ZSP w zlokalizowanym tam pałacyku miało swój ośrodek kulturalno-szkoleniowy. Kilku z nich wraz z Brunem udało się nad jezioro po drodze kupując kilka butelek wina. Milczewski rozebrał się i wszedł do chłodnej tafli. Było ciepło, ale nie upalnie. Bruno zaczął płynąć i w pewnym momencie krzyknął: „Kochani, ja już nie mogę!”. Zaraz potem zniknął pod wodą. Skoczyło za nim dwóch kolegów, ale nie znaleźli go. Dopiero pod wieczór rybacy przeszukujący dno kotwiczką wyłowili jego ciało.

Czy to poeta pogrążył się w gorzkim jeziorze, czy raczej jego gorycz je wypełniła? Któż dzisiaj to może wiedzieć?