niedziela, 28 stycznia 2018

Spotkanie ze Sławą Lisiecką w IM


Instytut Mikołowski


zaprasza na spotkanie
z

Sławą Lisiecką

autorką przekładu książki

Thomas Bernhard
Chodzenie. Amras
(Wyd. Od Do, 2017)

Prowadzenie:

Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk



1. 02. 2018, godz. 18.00


O książce:

Chodzenie (1971) – arcymistrzowskie pod względem językowym i stylistycznym opowiadanie, w którym narrator i niejaki Oehler podczas spaceru rozmawiają o naturze myślenia, rozumie i istnieniu jako takim. Rozpatrują też zależności między „okolicznościami i stanami” świata, jak również związki pomiędzy chodzeniem a myśleniem, ruchem a bezruchem. Przyczyną nieustannego monologu Oehlera, który narrator przekazuje, cytując go dosłownie bądź przytaczając jego słowa w mowie zależnej, jest obłęd, w jaki przyjaciel Oehlera, Karrer, popadł wskutek samobójczej śmierci Hollensteinera, chemika, zniszczonego przez Austrię jako państwo unicestwiające wszystkie wybitne jednostki .

Amras (1964) – wskutek zbiorowego samobójstwa giną rodzice dwóch bohaterów. Bracia, zainteresowany naukami przyrodniczymi K. i jego uzdolniony muzycznie młodszy brat Walter, zostają odratowani i umieszczeni w Amras, w należącej do ich wuja wieży, która stanowi schronienie przed oszczerstwami ze strony społeczeństwa, ale i więzienie. Dręczeni wyrzutami sumienia, skazani na nieustanne obcowanie ze sobą, co dodatkowo zaburza ich ambiwalentne relacje, wspominają dzieciństwo i dom rodzinny, do którego rozpadu przyczyniła się „tyrolska epilepsja” matki i Waltera, a także bankructwo ojca-hazardzisty. Życie, śmierć, choroba i przymus istnienia to główne tematy tej mikropowieści, obfitującej w przerażające swą scenerią obrazy i okrutne opowieści, podane językiem o niezwykle skomplikowanej składni, tym razem jednak urywanej, nieomal dychawicznej.


Fenomenem pisarstwa Thomasa Bernharda jest dla wielu czytelników jedynym, przekonywującym studium człowieczeństwa w stanie agonii, a także będącym antidotum na obłęd i obłudę współczesnego człowieka. Stosunkowo silnie obecny w przekładzie na język polski, Thomas Bernhard uchodzi wciąż za wielką zagadkę egzegetyczną. Będąc pisarzem skrajnych, negatywnych afektów, penetruje mroczne oblicze psychiki człowieka, wytwarza neurotyczny, samo zwrotny język literackiej agresji, której rewersem jest niemoc w obliczu spotkania z upiorami przeszłości i teraźniejszości, jakie go nieustannie nawiedzały i trawiły. Twórczość ta zdaje się być rodzajem gwałtownej obrony autonomii jednostki wobec mielących ją mechanizmów historii, polityki i kultury.

Instytut Mikołowski
ul. Jana Pawła II 8/ 5
Mikołów

piątek, 26 stycznia 2018

„Nóż w płycie” – „Przechodnia biała flaga”


W stałej rubryce jubileuszowych „Arterii” o płycie zespołu, którego jestem wiernym obserwatorem, na  szczęście nie biernym. O ich wcześniejszych płytach napisałem tu i tu, ba!, nawet zorganizowałem im koncert w moim rodzinnym mieście (tutaj). Tym razem o płycie „Ciechowski” stron kilka, z którymi zainteresowany czytelnik zapozna się na łamach 25 numeru „Arterii”, albo już teraz, zaraz.

wtorek, 23 stycznia 2018

Jerzy Ciurlok w IM



Instytut Mikołowski
zaprasza na spotkanie
z
Jerzym Ciurlokiem

autorem tłumaczenia
na język polski i język śląski
książki

Franz Kafka
Aforyzmy
(Kraków, 2017)

W trakcie spotkania zostaną zaprezentowane dwa albumy:
Ślonski KAFKA
i
KAFKA – przełamywanie granic

Prowadzenie:
Konrad Wojtyła


26.01.2018, godz. 18.00


O książce:

   Afroryzm do dość szczególny rodzaj literacki. Potrafi w jednym zdaniu zawrzeć to, co inni usiłują wyrazić dziesiątkami zdań a i tak nie zawsze na koniec docierają do sedna. Aforyzmy przypominają wersety świętych tekstów: Upaniszad, Biblii, Koranu – by wymienić te najbardziej znane. Zbiór aforyzmów jest jak modlitewnik ze stosownym tekstem na każdy dzień. Aforyzm może być pretekstem do rozwinięcia niezwykłego, długiego i skomplikowanego ciągu myśli, które zaprowadzą nas bardzo daleko  od punktu wyjścia. A może być też doraźnym wskazaniem rozwiązania w galimatiasie naszych intelektualnych zmagań. Wreszcie może być zabawą; chwilą wytchnienia; przyczyną, dla której niejedną twarz rozjaśni delikatny uśmiech… Wszystko to w pełni dotyczy aforyzmów Franza Kafki, zawartych w niniejszym zbiorze. Dlatego też wydawcy świadomie wybrali dla niego formę niewielkiego modlitewnika - do noszenia zawsze przy sobie, do czytania w każdej wolnej chwili, do przemyślenia, dla znalezienia rozwiązania, dla odetchnięcia od zamulającej umysł i zmysły, „skrzeczącej pospolitości”.

      We wrześniu 1917 roku Franz Kafka pojechał do swojej siostry mieszkającej we wsi Zürau w Usteckim    Kraju w Czechach - dziś noszącej nazwę Siřem. Pobyt tam do kwietnia 1918 roku miał dopomóc w leczeniu  gruźlicy. W tym czasie pisarz stworzył owych ponad sto literackich miniatur. Za ich pomocą, wedle mojego rozumienia, dzieli się z nami głębokimi przemyśleniami natury filozoficznej i religijnej oraz egzystencjalnymi rozterkami, lecz czasem prowadzi z nami intelektualną grę, próbując z lekką ironią wodzić nas za nos i wyprowadzać na manowce myślowych spekulacji – jak to się też dzieje w innych jego utworach. Po raz pierwszy aforyzmy z Zürau ukazały się drukiem w roku 1920. Franz Kafka wydał je bez charakterystycznej numeracji jaka jest w jego manuskrypcie w jednym ciągu – bez interlinii – co stworzyło rodzaj miniatury literackiej. Wydanie to otrzymało tytuł „Er -Aufzeichnungen aus dem Jahre 1920” („On – zapiski z roku 1920”). Po raz drugi, w obszerniejszym zbiorze, ukazały się one w 1931 roku, już po śmierci artysty, w berlińskim wydawnictwie Gustava Kiepenheuera. Zbiór zawierał 109 aforyzmów numerowanych, lecz w części także bez numeracji a jedynie oznaczonych gwiazdkami. Nosił on tytuł: „Betrachtungen über Sünde, Leid, Hoffnung und den wahren Weg” („Rozważania o grzechu, cierpieniu, nadziei i słusznej drodze”). Układ tego cyklu i tytuł pochodzić miał ponoć od samego autora, jednakowoż  wiemy dziś, że tytuł z całą pewnością nadał przyjaciel Franza Kafki i realizator jego ostatniej woli, Max Brod. Ten obszerniejszy zbiór, pod takim samym tytułem wydany został w 1953 roku, wraz ze z innymi utworami, niewydanymi za życia Franza Kafki. Zbiór ten został także w tej właśnie formie przetłumaczony po raz pierwszy na język polski przez Romana Karsta i zamieszczony w PIW –owskim tomie z 1961 roku: Franz Kafka, „Nowele i miniatury”. Edycja z 1931 roku stała się też podstawą niniejszego wydawnictwa. Niemniej jednak nie mogłem nie zauważyć późniejszych wydań aforyzmów a szczególnie jednego, noszącego tytuł: „Die Zürauer Aphorismen”, czyli „Aforyzmy z Zürau”. Ta edycja jest pokłosiem pracy włoskiego badacza twórczości Franza Kafki, Roberto Calasso i stała się inspiracją do nowych tłumaczeń i wydań. Jest w zasadzie wiernym przeniesieniem oryginalnego, autorskiego zapisu, bez znaczących poprawek redakcyjnych – nawet tych, których na swoim tekście dokonywał sam Kafka, przygotowując go do ewentualnego wydania. Interesujące jest też to, że przed wydaniem „Die Zürauer Aphorismen” w niemieckim oryginale językowym – co miało miejsce w 2006 roku - ukazało się włoskie tłumaczenie, dokonane przez Roberto Calasso. Zarówno ów niemiecki oryginał, jak też tłumaczenia na inne języki – w tym polski – ukazywały się  w kształcie redakcyjnym zaproponowanym przez Calasso. Niniejsze wydanie bierze je pod uwagę w pewnym sensie, ale nie jest jego powtórzeniem. Podstawą pozostała publikacja z roku 1931, którą wedle wszelkiego prawdopodobieństwa  przygotował sam Franz Kafka. Różnice są następujące:
- Każdy aforyzm zapisany jest na osobnej stronie w następujących po sobie wersjach niemieckiej, śląskiej i polskiej.
- Aforyzmy, które zamiast numeracji oznaczone były gwiazdkami, zapisywałem bezpośrednio pod poprzedzającymi je liczbowanymi aforyzmami, pozostawiając jedynie mały odstęp.
- Aforyzmy, które w późniejszym wydaniu zostały połączone w jedną całość a wcześniej stanowiły osobne utwory z własną numeracją, umieściłem w sposób następujący po sobie na jednej stronie, lecz z zachowaniem owej wcześniejszej numeracji.
- W jednym przypadku, ten sam aforyzm otrzymał różną numerację w poszczególnych wydaniach. Zaznaczyłem obie. Ponieważ sam Kafka niektóre aforyzmy oznaczył podwójnymi liczbami, używając znaku „/” pomiędzy nimi, więc dla odróżnienia użyłem słowa „lub” pomiędzy liczbami porządkowymi. - W wydaniu, które było punktem wyjścia dla niniejszego tłumaczenia brakowało jednego aforyzmu. Umieściłem go na samym końcu zbioru bez liczby porządkowej.

Jerzy Ciurlok
(fragment posłowia)


Instytut Mikołowski
ul. Jana Pawła II 8/ 5
Mikołów

piątek, 19 stycznia 2018

Z Archiwum P. (4)

Slam poetycki „Ring” w Tomaszowie Mazowieckim zorganizowany przez Fundację „Proem”, rok 2004. (Nagrodą Główną były Wiersze zebrane Jacka Podsiadły wydane nakładem Wydawnictwa Lampa i Iskra Boża, 2003). Dawno przeczytane, stoją na półce.

środa, 17 stycznia 2018

Spotkanie z Kacprem Bartczakiem w IM


Instytut Mikołowski

zaprasza na spotkanie

z

Kacprem Bartczakiem

związane z promocją

jego najnowszego tomu wierszy

Pokarm suweren
(wyd. Biuro Literackie, 2017)
  
Prowadzenie:

Krzysztof Siwczyk
   
19. 01. 2018, godz. 18.00

Kacper Bartczak - Urodzony w 1972 roku. Poeta, krytyk, tłumacz poezji, amerykanista. Wydał kilka tomów poezji, ostatnio: Wiersze organiczne (2015), Pokarm suweren (2017). Autor monografii o Johnie Ashberym (2006) oraz zbioru esejów o poezji i teorii, Świat nie scalony (2009), za który otrzymał Nagrodę „Literatury na Świecie”. Tłumaczył wiersze Johna Ashbery’ego, Rae Armantrout i Petera Gizziego. Stypendysta Fundacji Fulbrighta (dwukrotny) i Fundacji im. T. Kościuszki. Uczy literatury amerykańskiej na Uniwersytecie Łódzkim.

O tomie:

Czy wiersz mógłby być dociekaniem? A czy dociekań się nie powtarza, zmieniając nieco parametry i warunki jego przebiegu? Być może też pojawia się coś takiego w trakcie pracy nad tomem jak okres, w którym dany wiersz wytwarza rezonans dający się słyszeć w pracy nad nowym wierszem. Może ten rezonans jest sygnałem niedosytu pozostałego po poprzedniej próbie, poprzednim dociekaniu. Nie jestem pewien, czy wiem, kiedy wyczerpuje się ten potencjał do mutowania. Staram się tego rezonansu przedwcześnie nie tłumić, ale jednocześnie staram się napisać zbiór wierszy, a nie serię. (…)
Język to przecież jakaś zbiorowość, założenie zbiorowości, jakaś natychmiastowa wielość: bo ma wieloźródłową historię, bo się wymyka, bo jest polisemantyka, różnego rodzaju nierozstrzygalności, założenie słuchacza, którego kondycja poznawcza jest tylko jakimś przybliżeniem, bo język produkują instytucje w intencji dotarcia, a może starcia, na jakąś masę, całych ogromnych zbiorowości. „Powietrze jest pełne głosów” – pisze gdzieś Emerson. „Nie jestem sama w tym zdaniu” – pisze Rae Armantrout. W innym nieco sensie takie wielościowe są też rozwiązania formalne, które mnie w tym tomie interesują: dokopywanie się do stanu dialogu, jakieś rozmowy zawiązujące się między wierszami.
Samo pisanie, czyli proces twórczy jako czynność wspólnotowa? To jest niesłychanie skomplikowane pytanie, bo odsyła do tej, wydaje mi się, całkowicie niezmierzonej i niewymiernej sumy różnych decyzji, a także stopnia ich uświadomienia, które wkalkulowują się w pisanie, w powstawanie wiersza. Staram się łączyć metodę całkowitej spontaniczności z serią następujących później, nieco bardziej metodycznych powrotów do wyłaniającego się kształtu wiersza. Zależy mi na odpadaniu od normy, ale to też jest gra o czytelność. Ta gra musi z natury być wspólnotowa.
Ale na jeszcze innym poziomie to jest pytanie o status wiersza jako bytu indywidualnego, czy też nawet osobnego. Pisanie, z wymienionych wyżej powodów, jest wspólnotowe, ale wyłaniający się organizm wiersza chce zaznaczyć pewien stopień osobności. Jest bytem przenikalnym – jak otwarta rzeźba – więc jako taki jest otwarty na różnie pojęte przestrzenie zewnętrzne. Jednocześnie jednak stanowi pewien kształt, a zatem propozycję przenikalności, inną w swoim konturze i zarysie od innych takich propozycji; będąc przenikanym, sam przenika, i czyni to takim, a nie innym kształtem. Chociaż ten kształt to tylko wyjściowy projekt przejścia – zdecydowanie do dyspozycji czytelnika, to taka pozycja wyjściowa w tej grze. (…)
W polskim dyskursie publicznym słowo „suwerenność” uległo jakiemuś mrocznemu przesunięciu. Zaczyna ono teraz oznaczać rodzaj jednolitości, której demokracja powinna się wystrzegać, o ile chce przetrwać. Wygląda na to, że, jako społeczeństwo, przestaliśmy to rozumieć. To suwerenność jako homogeniczność, tożsamościowa czystość, złudzenie osobności. Suwerenność jako formuła wodzowska – jeden ośrodek świadomości przenika wszystko. Taka suwerenność to odpowiednik starych i zużytych modeli podmiotowości. W tomie są więc wiersze, które, z jednej strony proponując pewną formułę indywidualności, poszukiwanej chyba głównie w kształcie formalnym, wskazują jednocześnie na potrzebę rozpoznania wielowarstwowego, wieloaspektowego uwikłania każdego mówiącego „ja”, każdego zarysowującego się kształtu, w – powiedzmy – inne kształty.

                                                                                                                          Kacper Bartczak Echo-sfera wiersza

- fragmenty rozmowy o tomie Pokarm suweren pochodzące z wywiadu przeprowadzonego przez Pawła Kaczmarskiego (źródło:www.biuroliterackie.pl)


Instytut Mikołowski
ul. Jana Pawła II 8/ 5
Mikołów

poniedziałek, 15 stycznia 2018

Podpisz petycję!

Powołanie Ogólnopolskiej Nagrody im. Zdzisława Jaskuły


Do: 
Wydział Kultury w Departamencie Komunikacji Społecznej i Zdrowia Urzędu Miasta Łodzi 
Piotrkowska 102
90-926 Łódź
 


Oddział Łódzki Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, środowiska artystyczne i kulturalne Łodzi, postulują powołanie Ogólnopolskiej Nagrody im. Zdzisława Jaskuły dla młodych twórców w dziedzinie teatru i literatury.

Działalność kulturotwórcza Jaskuły, nieprzeciętnego artysty i ambasadora łódzkiej kultury, skupiała się w znacznej mierze na wspieraniu młodych twórców sztuki słowa i sceny. Celem nagrody ma być nie tylko promocja tych twórców, ale także wizerunku Łodzi jako miasta przyjaznego kulturze.

W nawiązaniu do ducha nowoczesności i w myśl hasła "Łódź kreuje" nagroda przyznawana byłaby młodym (do 35 roku życia) twórcom za nowatorskie i odkrywcze, kontrkulturowe i przełamujące konwencje oraz poszerzające przestrzeń wolności i ludzkiej wyobraźni dokonania artystyczne. 

Petycję można podpisać tutaj.


Niżej podpisany/a:
Andrzej Strąk
Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi
90-056 Łódź
autor12841@petycje.pl 

sobota, 13 stycznia 2018

Wiersze w kwartalniku „Inter-”


W najnowszej odsłonie internetowego kwartalnika Inter – Literatura-Krytyka-Kultura [nr 1(15)2018] zainteresowani czytelnicy przeczytają cztery nowe wiersze (tutaj), które z zachowaniem pewnej ostrożności potraktować można jako zapowiedź nowej książki z wierszami. 

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Życie wewnętrzne (16)

„(…) Zadanie krytyka nie polega przecież na wyrokowaniu z apodyktyczną pewnością, czyja poezja jest „dobra” , a czyja „zła” . Oczywiście, wygłaszanie trafnych sądów wartościujących liczy się bardzo w jego działalności. Czy jednak krytyk to przede wszystkim prorok i „oceniacz” ? Czy trafna ocena tego, o czym pisze, stanowi głównie o wartości, jaką posiada dla nas jego pisarstwo? Jak bardzo mylili się w swoich rozpoznaniach Brzozowski i Irzykowski! Nie to jednak najbardziej liczy się dla nas dzisiaj w ich dorobku.

Sprawa nie przedstawia się więc prosto. Obok trafnej oceny, swoje znaczenie posiadają również i inne czynniki, nie mniej istotne i ważne. Chociażby proponowany przez krytyka styl omówień i interpretacji, sposób w jaki nawiązuje on do określonej tradycji kulturowej, filozoficznej, religijnej i — przede wszystkim — jego własna, kształtująca się w dialogu z omawianymi tekstami, wizja literatury, którą gotów jest poświadczać każdym swoim szkicem i recenzją, bronić jej przed innymi, kłócić się o nią, rozprawiać, walczyć. W jego postawie, sposobie pisania, nie ma nic z chłodnej rozwagi historyka. Prędzej fascynacja jednymi zjawiskami i ich, często z pewnością przesadzone, adorowanie, jak też niesłuszne ignorowanie i niszczenie innych. Krytyk jest dzieckiem swego czasu. Jego punkt widzenia określa niekiedy bardzo silnie więź pokoleniowa czy grupowa, różne uprzedzenia, upodobania czy gusty. Czy od takiego osobnika, pełnego różnych namiętności i pasji, często zaangażowanego osobiście w polemiki i dyskusje rywalizujących ze sobą grup i orientacji, można wymagać sprawiedliwości? Czy nie jest to żądanie zbyt wygórowane? Czy o przesadzie zawartej w tym żądaniu nie świadczy wymownie fakt, że kiedy on sam — wychodząc naprzeciw dość pospolitym wyobrażeniom o Nieomylnym Krytyku — przybiera postawę proroka spoglądającego na świat z wyżyn swego jasnowidztwa, wyglą­da to niekiedy dość żałośnie? Czytając jego wypowiadane z godną podziwu pewnością siebie oceny i sądy, myślimy wtedy raczej o jego dużej nieskromności, niż dajemy posłuch jego wyrokom.

Kiedy zatem krytyk popełnia błąd w ocenie jakiegoś autora czy zjawiska, nie jest to jeszcze tragedią. Szczególnie jeśli ocena ta nie wiąże się z jakimiś jego małostkowymi, osobistymi urazami i uprzedzeniami, lecz wynika z merytorycznych przyczyn. Tym bardziej, że istnieje wiele innych, znacznie groźniejszych niebezpieczeństw w jego zawodzie. Jedno z nich to mechaniczne, bezmyślne stosowanie różnych gotowych wzorców interpretacyjnych. Wierne trzymanie się rozlicznych systemów teoretycznych, metod, teorii. Tekst literacki staje się wtedy dla piszącego jedynie bardziej lub mniej znaczą­cym pretekstem. Jest traktowany instrumentalnie; służy zamanifestowaniu pewnej techniki interpretacji, wykazaniu słuszności przyjętych założeń. Inne niebezpieczeństwa — już całkiem odmiennego rodzaju — wią­żą się z różnymi uwikłaniami krytyka w tzw. życie literackie, ze zdeterminowaniem jego myślenia i pisania przez tymczasowe tendencje, różne koniunkturalne układy, „walki” między redakcjami (i wewnątrz redakcji). To właśnie stąd bierze się felietonowe mętniactwo i nijakość, pisanie „na kolanach” o uznanych już dawno twórczościach, różne taktyczne artykuły i recenzje. Ten typ krytyka-cwaniaczka, skorumpowanego dziennikarzyny poddającego się elastycznie różnym aktualnym modom i naciskom, dla którego literatura to rodzaj gieł­dy, gdzie przypadła mu rola maklera, rozmnożył się dzisiaj w literackich redakcjach. Zapewne jest on również dzieckiem swego czasu, tyle że bywają różne czasy. Te wielkie — o posmaku ryzyka, walki, pozwalają­ce pisarzowi na swobodny oddech oraz te małe — między centralą, kawiarnią i redakcyjnym biurkiem. Karłowate i ułomne”.


Paweł Dybel, Ziemscy, słowni, cieleśni. Eseje i szkice. Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1988.

piątek, 5 stycznia 2018

Promocja tomów wierszy M. Biesa i A. Kremzy w IM


Spotkanie poświęcone nowym tomom wierszy, wydanym przez IM: MARCIN BIES „Wybór drozdów”, ARKADIUSZ KREMZA „Stacje”. Instytut Mikołowski, 12 STYCZNIA 2018, GODZ. 18:00.
MARCIN BIES – rocznik ’82. Wydał zbiory wierszy: Atrapizm (Wrocław, 2009), Funkcje faktyczne (Mikołów, 2010), Renowacja zbytków (Mikołów, 2015). Mieszka w Mikołowie.

ARKADIUSZ KREMZA - urodzony w 1975 r. w Mikołowie. Autor tomów wierszy: Bloki (1997), Hocki-klocki (2000), Brania (2003),Pukanie ziemi (2006), Wiersze z wody i żelaza (2012), Sterownia (2015) oraz poematu Ludzie wewnętrzni (2009). Laureat Nagrody Otoczaka 2013 za tom Wiersze z wody i żelaza. Mieszka w Mikołowie.


O tomie "Stacje" Arkadiusza Kremzy:

Piłat i Jezus, Nietzsche i Kremza… Wszyscy zdają się być „zakładnikami” słów ecce homo, których sens i funkcja motywiczna głęboko zakorzeniona jest w tradycji biblijnej. Narodziny kolejnej tragedii mają swój rodowód w Ewangelii św. Jana. Kremza w Stacjach jawi się jednak jako ten, który obwieszcza: „oto nie-człowiek” (zaczęty w dziobie ptakaskończony w jego pisku) i jednocześnie krzyczy: „Ukrzyżuj go, ukrzyżuj!” (nikt mi nie może zabronić). Życie zaczyna się kończyć w momencie zaistnienia. Bohater tych wierszy (przyłapany przez własną krew) skazany jest na bycie i niebycie jednocześnie, na wyzuwanie się z siebie i popadanie w siebie innego – od śmierci początku do końca życia. Brak tu okoliczności łagodzących i umywania rąk. Jest tylko wina, kara i wyrok (wiwat słuszny). Wszystko, co istnieje, obraca się w ruinę, nie po to – mówiąc za Benjaminem – by rujnować, lecz żeby znaleźć wiodącą przez nią drogę. Zdaje się być nią droga krzyżowa à rebours i czternaście stacji, gdzie rozgrywa się współczesny dramat. Negatywność to element konieczny pozytywności: krzyżowania znaczeń i zmiękczania ich gąbką sensu (Dla zasady. Dla zmyłki). Z jednej strony więc wpadanie do ontologicznej otchłani (białko przebija białko), z drugiej zaś odnajdywanie w pełnej beczce śmiechu (prysznic w kostkach chmur). Idea nie-człowieka i lęk teologiczny realizują się tu w paradoksalnej dychotomii. Pod nieobecność Boga to, co dobre, jawi się jako złe i na odwrót. Strach, moszczący się w tych wersach, jest zrazu nierealny jak Jego obecność. Jeśli rację ma Cioran, że książka musi być raną, a jej lektura chłostą, to Kremza w ten paradygmat wpisuje się doskonale. Sam rani, wykrwawia się, wywiersza, rzemień jeszcze mu lśni w mokrych rękach.

Konrad Wojtyła

Instytut Mikołowski / ul. Jana Pawła II 8/5 / 43-190 Mikołów / tel./fax: 032 738 07 55 / e-mail: instytutmik@poczta.onet.pl

wtorek, 2 stycznia 2018

Jazzkuła w DL


3 stycznia o godzinie 19.00 w Domu Literatury – Kawiarni Literackiej w Łodzi rozpoczną się obchody urodzin zmarłego w 2015 roku Zdzisława Jaskuły. W programie: czytanie wierszy Poety oraz Jazzkuła – koncert słowno-muzyczny w wykonaniu Przemysława Dąbrowskiego i zespołu Free Dimentions Trio w składzie: Michał Kobojek (saksofon), Bartek Stępień (kontrabas), Przemek Kuczyński (perkusja). Wstęp wolny!

poniedziałek, 1 stycznia 2018

W Nowym Roku…


Kiedy w filmie Przeżyć: metoda Houellebecqa Iggy Pop/Narrator czyta fragmenty eseju Rester vivant napisanego w latach 90. XX w. przez Michela Houellebecqa, jest już stary i samotny. W tekście, który na ekranie prezentuje we fragmentach stanowiących oś narracyjną filmowego obrazu, muzyk z przypiętą mu gębą „ojca punk rocka” dwadzieścia lat wcześniej odnalazł własne artystyczne i życiowe credo, ponieważ wspomniany esej to opowieść o szaleństwie, cierpieniu, odrzuceniu i samotności artysty balansującego na krawędzi, obarczonego psychicznymi kryzysami i traumami po dokonaniu niewłaściwych wyborów w imię niedookreślonego absolutu. Według Houellebecqa to cierpienie jest źródłem poezji i twórczości w ogóle. Najważniejsze są ostatnie minuty filmu, w których oglądamy Iggy Popa z wizytą w domu dziadków Michela Houellebecqa/Vincenta. Od tej chwili, natychmiast zapominamy o pozostałych bohaterach paradokumentu: poetce naznaczonej traumą dzieciństwa, malarzu, który nie cieszy się odpowiednio wielką sławą, biznesmenie, który po odejściu żony załamał się i utracił wszystko. Bo Pop to kwintesencja samotności, suma kosztów jakie ponieść musi artysta na drodze do osobistej wolności i prawdy, to wreszcie sama istota tez zawartych w Rester vivant. Nie ma więc nadziei? Owszem jest, kryje się w takich właśnie opowieściach, przepada pośród ryku cywilizacji zdychającej w powolnej agonii przy akompaniamencie taniej rozrywki, blichtru i celebry, którymi na próżno stara się zagłuszyć warkot pogłębiającej się pustki. I choć trochę to czasami naiwna, trochę płytka i banalna filmowa recepta, warto spróbować coś z siebie i dla siebie ocalić, a nawet od czasu do czasu przypierdolić światu, zgodnie z ostatnimi słowami Iggy Popa wygłoszonymi w Przeżyć: metoda Houellebecqa: „Poeci, atakujcie!” (Czego sobie i Państwu życzę w nadchodzącym Nowym Roku).