Instytut Mikołowski zaprasza na spotkanie wokół nowych książek: Witold
Wirpsza "Morderca i inne opowiadania" (wyd. IM, 2024) i Dariusz
Pawelec "Wirpsza po słowie" (wyd. UŚ, 2025). Udział wezmą: Dariusz
Pawelec i Piotr Bogalecki. Prowadzenie: Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk.
O książce:
Z bogatej i
wielowymiarowej twórczości Witolda Wirpszy najsłabiej pamiętamy dziś chyba jego
opowiadania – niesłusznie, gdyż są to teksty dorównujące poziomem jego
powieściom, a w niektórych wypadkach nawet je przewyższające. Przed podjęciem
ostatecznej decyzji o emigracji zdołał Wirpsza opublikować w kraju dwa tomy
krótkich form narracyjnych: zbiór Stary tramwaj i inne opowiadania (1955) oraz
książkę Morderca (1966). Zwłaszcza prozy z tego drugiego zbioru cechują się
wysokimi walorami artystycznymi i inwencyjnym potraktowaniem pozornie
konwencjonalnej, ponadczasowej tematyki, co czyni je atrakcyjnymi także dla
współczesnego czytelnika. Wskazałbym tu zwłaszcza na otwierające tę publikację
doskonałe Dziecko, które jawi się dziś jako tekst fascynujący i zdecydowanie
wyprzedzający czas swego powstania. Niektóre opowiadania Wirpszy – w tym
groteskowy, uniwersalny w swej wymowie Pojedynek – nie były do tej pory
przedrukowywane ani wznawiane; rozproszone po numerach czasopism wydawanych w
Paryżu („Kultura”), Londynie („Wiadomości”) czy Berlinie („Archipelag”)
pozostają szerzej nieznane. Do innych, jakiś czas temu przypomnianych – myślę
tu o apokryficznym Na piasku i satyrycznym Grzybie – z całą pewnością wciąż
warto wracać. Z kolei z nowelą Pierwszy krok na parterze i z obecnymi dotąd
jedynie w literaturoznawczym obiegu autobiograficznymi Zapiskami datowanymi,
bez porządku w nowym wydawnictwie można zetknąć się po raz pierwszy.
Jakie są
opowiadania Witolda Wirpszy? Zorganizowane i zaskakujące. Logiczne i ludyczne.
Konsekwentne i kuriozalne. Ich pierwsze zdania szybko wciągają nas wewnątrz
przedstawionego w nich świata, kusząc anegdotą i obiecując potoczystość: „Dom,
gdzie pojawił się grzyb, stał u potoka” (Grzyb), „Kiedy Henryk zamknął drzwi,
opuściła go cała dotychczasowa suchowata pewność siebie” (Pierwszy krok na
parterze), „Dobrze, że mi się udało przemycić ten przyrządzik” (Morderca).
Szybko jednak okaże się, że historii prostych i czystych, niczym niezakłóconych
i nieskomplikowanych, powinniśmy byli szukać gdzie indziej. Całą suchowatą
pewność siebie zostawmy więc za drzwiami lektury – Wirpsza przyrządził dla nas
coś znacznie ciekawszego. Opowiada o „sytuacji trudnej i skomplikowanej, nadto
i nieco bezsensownej” (Zapasy), której bohaterowie padną sobie jednak w
objęcia. Przedstawia „dziecko tak urządzone, że choć dźwięki doń docierały, ono
nie wydawało żadnych” (Dziecko) – do czasu aż wreszcie przemówi, wprawiając
świat w osłupienie. Wyznaje: „Wiele opowiadano mi o tym, co wówczas napisał na
piasku, a także i sam przy tym byłem, ale wiem tyle tylko, że napis nagle się
pokazał i równie nagle potem zniknął” (Na piasku) – by następnie wypisać
zdumiewający erotyczny poemat na kobiecych plecach.
Dobrze, że –
nim zniknął – również w gatunku opowiadania odcisnął Wirpsza ślad, że i w
krótkich prozach uruchomił swą grę znaczeń, że udało mu się przemycić w nie
poezję.
Piotr Bogalecki
Dariusz Pawelec "Wirpsza po słowie" (wyd. UŚ, Katowice, 2025)
Książka opisuje, jak proces twórczy w nieoczekiwany sposób trwa i przebiega już po śmierci pisarza, rzecz jasna, przy współudziale edytora; jak dzieło sztuki, zapomniane lub dotąd nieobecne, rodzi się w nowym układzie nadawczo-odbiorczym. Dzieje się tak zarówno dzięki wydobyciu z archiwum gotowego tekstu, przewidzianego w danej postaci do druku przez pisarza, jak i w procesie scalania rozproszonych fragmentów, dzięki rozmaitym gestom rekonstruującym domniemaną całość, a nawet w wyniku komponowania jakiejś nowej struktury i nadawania jej rangi dzieła przez edytora zastępującego autora w części tych czynności. Powstają wskutek tego nieznane wcześniej sytuacje komunikacyjne, interwencje w teraźniejszość, wywoływane okolicznościami wprowadzania danego utworu do obiegu. Witold Wirpsza przez dekady, wskutek działań cenzury, był wykluczony z krajowego obiegu wydawniczego i czytelniczego. Z uwagi na eksperymentalny, hermetyczny charakter swojej twórczości, nieposzukującej wprost zaangażowania politycznego, nie był przy tym dość dobrze, jak na swój potencjał, obecny również w obiegu emigracyjnym. W związku z problemami ze znalezieniem wydawcy oraz czytelników pisarz pozostawił po sobie ogromny korpus utworów, czekających na odkrycie w archiwach. Dopiero dzisiaj, po ponad dwóch dekadach pośmiertnej ekspansji wydawniczej pisarza zmarłego w roku 1985, można zademonstrować nowy kształt jego dzieła, utworów na nowo zebranych i zobaczyć fenomen tej kolekcji posthumus. Archiwalne kwerendy, odkrywanie i konstruowanie nowych tekstowych całości w edytorskim wysiłku stają się próbą zmieniania aktualnej rzeczywistości literackiej. Doświadczenie wprowadzania do obiegu czytelniczego edycji nieznanych dotąd utwór Wirpszy, reedycji jego dzieł z różnych racji niedostępnych na rynku, „ źle obecnych” lub zapomnianych, pozwala pokazać, w jaki sposób edytorstwo może stać się działaniem z zakresu krytyki literackiej.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz