Dopiero sześć lat temu po raz pierwszy
zetknąłem się z Pustkami (mimo, że emocjonalna pustka dręczy mnie o wiele
dłużej, a więc przynajmniej w wydaniu symbolicznym powinienem mieć z tą nazwą o
wiele wcześniej po drodze). Moją przygodę z muzyką zespołu zainicjował utwór Koniec kryzysu, który znalazł się na
płycie Warszawa. Tribute to Joy Division,
a nieco później stał się tytułową kompozycją czwartego albumu. Wspomniany utwór
został zainspirowany piosenką Passover Joy
Division, stając się w tamtym czasie kompozycyjnym i brzmieniowym wyznacznikiem
dokonań grupy z Ostrówka. Rok później ukazały się Kalambury do wierszy znakomitych polskich poetów (m.in. Tuwima, Broniewskiego,
Gajcego i Leśmiana), które w pełni potwierdziły jedność estetyczną nowej muzyki
Radka Łukasiewicza i Barbary Wrońskiej (obecny skład tria uzupełnia perkusista
Grzegorz Śluz). Wskazaną „jedność” zupełnie nie burzy nowe
wydawnictwo Pustek zatytułowane Safari,
choć wydaje się być pozbawioną kompromisu „wyprawą na przełaj”, łącząc w sobie
surowość Studia Pustki (debiutu), muzyczną
łagodność Końca kryzysu oraz poetyckość tekstów z Kalamburów.
Zredukowanie niedawnego kwartetu do tria
(z zespołu w 2012 roku odszedł basista – Szymon Tarkowski) przyniosło przy tej okazji nieuniknione zmiany w strukturze poszczególnych kompozycji. Dzisiaj więcej w
niej różnego rodzaju „przeszkadzajek”, egzotycznych instrumentów, większą też niż
dotychczas rolę pełnią na nowej płycie instrumenty klawiszowe. Pomimo, że prąd w instrumentach
wciąż szaleje, w otwierającym album piosence Się wydawało czuć pełnię akustycznej przestrzeni, którą przy odrobinie wyobraźni mogłaby symbolizować gorąca plaża gdzieś w tropikach. Trop ten potwierdza kompozycja Wyjeżdżam, w której pasaże gitary i
klawiszy brzmią jak dokonania The Beach Boys (oprócz tego w krótkim fragmencie
partii klawiszy uważne ucho rozpozna subtelne nawiązanie do Bolera Ravela). Co charakterystyczne na Safari, w ogólnym planie dźwiękowym zminimalizowano
gitarowe riffy na rzecz wielobarwnych muzycznie plam i efektów, zachowując w
warstwie rytmicznej dobrze znany z
poprzednich płyt rockowy puls. Tym samym singlowe Tyle z życia ma w sobie coś z dobrze wykorzystanej „ludowszczyzny”,
ale potraktowanej zupełnie „od czapy”, ukrytej w ostatecznym miksie na
tyle głęboko (gdyż „ludyzm” pobrzmiewa w tym przypadku mocno Lou Reedem), że można ją usłyszeć w zasadzie tylko w tekście, który nosi w sobie wiele z popularnych przysłów,
powiedzeń i sentencji. Siłą Pustek jest niewątpliwie Basia Skowrońska, która
nawet wówczas, kiedy słodkim głosikiem śpiewa proste „na, na, na” w cokolwiek
publicystycznym Rudym łysku (w swoim wyrazie blisko mu do prozy Dickensa), nie wypada przy tym sztucznie i
pretensjonalnie. Jej umiejętności interpretacyjne oraz wokalne doskonale pokazuje
Nie tu, gospelowo-bluesowy utwór,
który pomimo tego, iż wykonany ze skromnym podkładem akompaniującym poraża
wykonawczą żarliwością.
Najlepszy chyba na albumie Pokój to wielowątkowy kompozycyjnie
utwór, gdzie zespół daleko odchodzi od prostych schematów zarówno popowej
piosenki jak i undergroundowej quasi-ballady. Wokalizy Skowrońskiej wprowadzają słuchacza w klaustrofobiczny nastrój, który pod koniec zostaje fantastycznie podsumowany podniosłą codą klawiszy. Warto zwrócić uwagę na
towarzyszące muzyce teksty. Te są jak zwykle w przypadku Pustek znakomite,
wyróżniające się swoją liryczną jakością na tle banału serwowanego nam tak
często przez kapele grające alternatywę („Pęknięcia
na ścianie policzyłam z pająkami razem/ Gdy zamykam powieki widzę feerię barw/
Flesze z przejeżdżających aut rentgenują moją kołdrę i psa/ Pokój obok jest
pełny zła/ Na klatce głosy idących do pracy/ Wracających z kolonii i z
pogrzebów/ Cień żyrandola zrobił już obroty dwa/ Pokój obok jest pełny zła”).
Na Po omacku rolę wokalisty przejmuje na chwilę Radek Łukasiewicz.
Muzycznie utwór ten wzbogaca zastosowane instrumentarium, na które składają się
m.in. harmonijka ustna i banjo. Po omacku
to ballada w stylu Myslovitz dla zaawansowanych, pozbawiona typowo radiowej
przebojowości na rzecz niemelodyjnej subtelności. Byłoby w niej coś z
amerykańskiego folku, gdyby nie typowo „polskie zapętlenie”, pokomplikowane
linie melodyczne, które powodują, że Pustki „lecą” znacznie dalej niż prosta
analogia do twórczości J.J. Cale’a (jak na przykład w Miłości i papierosach). Wystarczy posłuchać muzycznej
kompresji, która jest wszechobecna w Wampirze,
swoistym eksperymencie na pozornie lekkiej muzyce oraz próbie scalenia „avantu”
z „popem” w polską wersję legumino-podobną (w dźwiękowy kolaż popu, rocka i alternatywy). To emocjonujące Safari kończy piosenka Lepiej osobno – czyż to nie wielce symptomatyczny w powyższym
kontekście tytuł? Zostawmy to. Pustki wiedzą, co robią.
Pustki, „Safari”, Firma
Fonograficzna ART. 2, 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz