Instytut
Mikołowski zaprasza w dniu 27.06.2013 r. o godzinie 18.00 na spotkanie
autorskie Cezarego Domarusa
poświęcone jego najnowszej książce pt. „Podania”
(wyd. Instytut Mikołowski, 2013). Prowadzenie: Maciej Melecki i Krzysztof
Siwczyk.
„Podania”
nieustannie zbliżają się do poezji, drążąc ją niejako „od podszewki” i krążąc
cały czas wokół niej, jako że książka mówi zasadniczo o języku w ogóle – o
doświadczaniu języka w niemal zawrotnej liczbie jego wymiarów czy aspektów,
aspekt zaś poetycki jest naturalnie jednym z nich (także w swej starodawnej
postaci inkantacyjnej, transowej i magicznej). Obok świadectw najprawdziwiej
zmysłowego „doświadczania” mowy znajdujemy w „Podaniach” stosowną i przyjemnie strawną porcję teorii: w książce rozpatrywane są, w
błyskotliwych skrótach, pojedyncze koncepty i całe teorie takich luminarzy
myślenia o języku, jak Nietzsche, de Saussure, Freud, Benjamin, Wittgenstein,
Lacan i Agamben. Jednak to nie słynny „zwrot językowy” w myśli filozoficznej,
psychoanalitycznej i teoretycznoliterackiej ostatnich stu pięćdziesięciu lat
jest tu najważniejszy. Przedmiotem podstawowego namysłu jest najistotniejsza
dla Cezarego Domarusa cielesność języka, bezcielesna materialność mowy,
niematerialna cielesność głosu. W ten sposób samo ludzkie ciało fizyczne,
biologiczne, fizjologiczne zostaje potraktowane drobiazgowo i wszechstronnie,
nie bez ciekawych szczegółow anatomicznych (narządy artykulacji), ba, z
uwzględnieniem niuansów z dziedziny dentystyki i protetyki stomatologicznej.
Tak więc na bardzo wiele sposobów „Podania” aspirują do rangi pożytecznego
lingwistycznego kompendium, będąc zarazem przedsięwzięciem na wskroś poetyckim.
Andrzej Sosnowski
Fragmenty książki:
GMERANIE W PRÓŻNI
„Wśród wersji o przyczynach powstania mowy nie ma
tej, która mówi o braku. I brak tej wersji robi największe wrażenie. Pokręćmy
się przez chwilę w pobliżu. Czy naprawdę ciało dysponowało jakimś brakiem,
skoro w pośpiechu zamontowała się w nas ta rozklekotana bryczka, ten wózek
„przystrojony wstążeczkami”, „staczający się” w czas?
Dane paleontologiczne – budowa podstawy czaszki z
charakterystycznym wygięciem ku dołowi, pozwalającym pomieścić w sobie długie i
wysklepione gardło; piersiowy odcinek kanału kręgosłupa, przez który przechodzi
rdzeń kręgowy, odpowiedzialny między innymi za przesyłanie instrukcji z mózgu
do mięśni klatki piersiowej i przepony, które z kolei umożliwiają precyzyjną
kontrolę sposobu wydychania powietrza z płuc – wyprzedzają o dobre kilkaset
tysięcy lat jakiekolwiek dane archeologiczne, świadczące o pojawieniu się
istotnych i znaczących zachowań symbolicznych. Jeffrey Laitman twierdzi, że
obniżenie krtani, będące warunkiem uzyskania motorycznych zdolności
artykułowania mowy, wiązało się początkowo z jakimiś względami oddechowymi, a
nie z rosnącymi zdolnościami językowymi człowieka. W tym przypadku istniejąca
struktura stworzyła niejako przy okazji warunki do powstania mowy. Pytanie, czy
równie dobrze mogła zostać nie wykorzystana, nie znajduje potwierdzenia w
żadnym katalogu wątpliwości.
Czy naprawdę „istniał” brak, który usiłowało
przezwyciężyć powstające u zarania ciśnienie mowy? Nawet jeśli to pytanie
obciążone jest niewymowną tęsknotą do wynajdywania zasobów niepotrzebnej
próżni, będzie ono pojawiać się raz po raz, jak każda możliwość, która wzięła
się z tych czy innych pobudek. Lecz brak, z którego wyiskrzyła wiązka
pierwszych słów, nie da się prawdopodobnie wypełnić żadnym wyjaśnieniem. Brak
melodii tamtego wydarzenia już nam nie towarzyszy. Nie możemy tam wrócić i
oddać mu sprawiedliwość – czy inną z naszych zarobaczkowanych pismem rzeczy.
Nie możemy nawet uronić nad nim łez. Pozbawieni przyczyny, układamy playlisty
gorączkowych tez, do słuchania podczas przechadzki wśród multiplikujących
wyobrażeń. Tamto nie mówi nawet: „Nie mogę wam nic powiedzieć”.
„Teraz, kiedy już jesteśmy w jego posiadaniu
(żeby nie używać deprymującego: „on posiada nas bez reszty”), nie jest możliwe
nic, co wiązałoby się z myśleniem o jego braku. Jeśli już, myślimy o tym nie
istniejącym czasie jako o „wiecznym absurdzie”. Sam język sprawia sobie tytuły
i bije monety z rewersami „tajemniczy”, „magiczny”, „duch pamięci”. Jest ciałem
Księgi, gdzie Wszystko spotyka Absolut, po czym wyruszają razem na poszukiwanie
ostatniego elementu Trójcy, nie uzgadniając, o kogo im idzie. Jest
natychmiastowością, która w chwili, kiedy pojawia się brak związany z nadmiarem
rzeczy i relacji – ma zdolność błyskawicznego samouzupełnienia. Ma skończone
zasoby, ale nie można ich wyczerpać. Obiecuje bezkres, lecz na co dzień dokucza
nam jego ograniczoność.
Grzbiet pęka po otwarciu Księgi. Po pewnym czasie
zaczyna nam się wydawać, że brakuje tam paru kartek. Poszukiwania śladów
numeracji angażują cały zapas energii i czasu”.
Instytut Mikołowski
ul. Jana Pawła II 8/ 5
Mikołów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz