piątek, 21 czerwca 2013

Do-om literatury



Ulice wokół Domu Literatury w Łodzi to na chwilę obecną jeden wielki plac budowy. Jak w niemal każdym polskim mieście, układa się na nich nowe nawierzchnie i eleganckie chodniki, ale ja uwierzę w polski kapitalizm dopiero wtedy, kiedy zacznie się budować nowoczesne fabryki. Tymczasem zaś, zgodnie z metafizyczną wymową każdego spotkania autorskiego z poetą, rzeczywistości się przenikały; na ul. Roosevelta kręcono jakiś film, który po pewnym czasie wejdzie na ekrany kin wyposażony w przydomek „komedii romantycznej”. Ulica przed Domem Literatury była zamknięta, a przejazdu pilnowali liczni pracownicy ochrony, zatem wszystko było przenicowane – zamknięty odcinek i niedostępna dla przeciętnego łodzianina świadomość, że poezja współczesna to zjawisko przypominające UFO. Każdy o nim słyszał, ale nikt go nie widział. Temperatura sięgająca trzydziestu stopni także była niezwykle romantyczna, prawdopodobnie nieco mniej romantyczna dla pracowników produkcji pracujących tego dnia w prywatnej manufakturze na popołudniową zmianę i w akordzie. Z tych wyimaginowanych w sensie przyczynowo-skutkowym powodów, na moim wspólnym z Michałem Murowanieckim spotkaniu autorskim, zjawili się tłumnie wyłącznie nasi znajomi, wśród których dominowali poeci łódzcy, natomiast nikt „normalny”, nieskażony upartym uprawianiem liryki; student, wykładowca uniwersytecki, redaktor, licealista, robotnik, nauczyciel polonista, zabłąkany bezdomny, ktoś z domu kultury lub pani sklepowa ze „spożywczaka” zlokalizowanego nieopodal, bo na ulicy Piotrkowskiej. Okej, piękna pogoda to wszyscy poszli nad rzekę – mógłbym pomyśleć – ale nie, skoro przez Łódź jak mi się wydaje, nie przepływa żadna rzeka. Zatem obcowaliśmy z poezją we własnym gronie, i towarzyszyły temu rozmaite odkrycia, że nadal jest w nas przyjaźń, że te wszystkie lata uprawiania poezji na daremno, połączyły nas mocniej niż sami mogliśmy przypuszczać. Wobec siebie niepodlegli i od siebie niezależni, nie zepsuliśmy naszych relacji wewnątrzśrodowiskową zawiścią, małostkowością, którym towarzyszyłby zaduch prawionych sobie wzajemnie komunałów. W kuluarach umawialiśmy się na sobotnią wizytę w Kutnie i piliśmy dobre czerwone wino (podarunek Przema Owczarka). Wiemy to z całą pewnością, że do końca tego roku ukażą się dwa numery „Arterii”, a wraz z nimi naprawdę dobre książki, zwłaszcza mocny debiut Szymona Domagały-Jakucia, ale też i inne, które będą kolejnym uderzeniem z kierunku Łodzi w nieznane, czasem rozpoznane, ale znacznie częściej zupełnie nie. Lecz przecież nie chcemy robić nic innego jak dalej robić swoje, czego wszystkim i sobie samemu również, gorąco życzę.


Spotkanie z Piotrem Gajdą i Michałem Murowanieckim, Dom Literatury w Łodzi, 20.06.2013 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz