„[…] Oczywiście nie mam pewności, czy wielka postać w rozpiętym kożuchu, idąca bez bagażu wzdłuż peronu tuż przy moim pociągu i mamrocząca pod nosem tuż obok mojego okna >>jak siłą rozerwany srom<<, to był Wojaczek. Na pewno bym tego nie zapamiętał, gdyby nie ten srom. >>Co to jest srom?<<, zapytałem i nie dostałem odpowiedzi, ale już dostrzegałem, że to słowo pochodzi z jakiejś tajemnej wiedzy, bo mama zagryzła wargi, zaspany tato (>>Co to już Wrocław?<<) zamknął okno przedziału sypialnego i kazał mi natychmiast iść spać. >>Srom?<<, spytał mój młodszy brat, z którym dzieliłem to wiszące łóżko(ale na szczęście nie będę z nim – jak Wojaczek ze swoim – dzielił miejsca pod granitowym prostopadłościanem) w ten sposób, że ja podróżowałem z głową od strony okna, a on z głową od strony drzwi, a nogi dla nas obu stawały się utrapieniem. Spytał, jakby chciał się upewnić, czy dobrze usłyszał. >>Chyba srom<<, odpowiedziałem. >>Siłą rozerwany srom<<, powtórzyłem sobie, żeby nie zapomnieć, i nic z tego nie zrozumiałem, ale świat wydał mi się przez to ciekawszy, bo dawało się w jego gmatwaninie znaleźć różne takie wytrychy. Potwierdziła to mama, która zwróciła się wprost do ojca z wyraźnym wyrzutem: >>Widzisz, niedaleko pada jabłko od jabłoni<<. Czyżby zatem i ojciec był w takie sprawy zamieszany? Czy i ja kiedyś będę? Nie mogłem uwierzyć i jednocześnie byłem pewien, że kiedyś rozwiążę zagadkę. I że to będzie coś ekstra.
Spoglądałem ukradkiem przez zamknięte okno, spodziewając się, że dojrzę jeszcze tego osobnika. Pociąg ruszył albo zasnąłem. To niby wszystko.
Czy to był Wojaczek? Prawdopodobnie tak, bo któż inny mamrotałby na wrocławskim dworcu fragment jego wiersza tuż przed Wielkanocą 1971. Czy podobał mi się jako człowiek? Gdzie tam. Podobały mi się tylko jego trzy dosłyszane przeze mnie słowa (>>siłą rozerwany srom<<), które po przebudzeniu rano w Nałęczowie z ulgą sobie przypomniałem.
Jacek Bierut, Dukt 8 [w:] Przesieka. Wydawnictwo j, Wrocław 2018

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz