sobota, 20 grudnia 2025

Korespondencja (71)

Do „Hostelu” dotarł tom Tomasza Hrynacza Corto muso, w którym język wierszy został potraktowany jak materiał o niepewnej spoistości - kruchy, podatny na pęknięcia, a jednocześnie zdolny do niezwykłej intensywności. Poeta ponownie przygląda się własnym przyzwyczajeniom i dotychczasowym wyborom formalnym, ale tym razem robi to z wyjątkową konsekwencją i surowością. Jeśli wcześniejsze tomy Hrynacza rozwijały się w szerokich przestrzeniach nadmiaru, migocząc w ruchu, tutaj mamy do czynienia z gestem odwrotnym: z zawężeniem, koncentracją, a niekiedy nawet z dobrowolnym unieruchomieniem słowa.

   To poezja pisana z „bliskiej odległości – tuż przy oddechu” - gdzie każdy wers działa jak napięty punkt oporu. Wiersze nie płyną, lecz pulsują, jakby próbowały pomieścić w sobie energię większą niż ta, którą są w stanie udźwignąć. Minimalizm nie oznacza tu ascezy, lecz raczej próbę zobaczenia, jak wiele można powiedzieć, zawężając pole obserwacji do kilku wybranych szczegółów. Hrynacz bada, w jaki sposób mikroskopijna struktura wiersza może konkurować z bezkształtnym, rozproszonym światem - i gdzie kończy się jej wytrzymałość.

jak płat przepaska na oczy:

od żerowiska zima drobi. Nie bez wahań
nieci się iskra z draski.

Na tym druku nie wypisze się więcej,
na przestrzał, pobłyskom w hołdzie fetuje, a teraz ze mną się umów
na powrót.

Mogło być nic.
Mógłby rzec nikt.

Nie tak kręci się świat.

(„Spektrum ognia”)

   Na szczególną uwagę zasługuje sposób, w jaki poeta konstruuje doświadczenie „rozsypanego rozumienia”. Podmiot nie jest już jednorodny, a głos nie rości sobie prawa do spójności. W przestrzeni tych wierszy rozbrzmiewają szumy, półsłowa, krótkie spięcia, jakby sens wyłaniał się z przypadkowych iskrzeń. To poezja nieufająca linearności, szukająca raczej źródłowych impulsów niż definicji. Dzięki temu Corto muso staje się książką gęstą, niejednoznaczną, pełną wewnętrznej energii - energii rodzącej się z nieciągłości.

  Jednym z fundamentalnych tematów tomu jest doświadczenie przejściowości. Ciało i duch, obecność i zanikanie, materia i to, co poza nią - wszystkie te elementy splatają się w tekstach Hrynacza z naturalnością, której zbędny jest metafizyczny patos. Poeta nie dramatyzuje śmierci, nie wykorzystuje jej jako gotowego rekwizytu. Raczej traktuje ją jako stan graniczny, który odsłania inny wymiar bycia. W tym ujęciu przemijanie nie jest końcem, lecz przeformułowaniem - spokojnym, choć niepozbawionym napięcia.

Zawrzało! Jurny kopczyk rozkłóconych zmór:

lot popod lemiesz księżyca, lot ponad wiązy olch, 
puszczony latawiec pójdzie z ogniem.

Z nagła dryf w wietrzne dni. Już tu byłem!
Upiera się przy furcie.

Amen, amen.

(„Wielozgon”)

   Corto muso to książka wymagająca, ale nie hermetyczna. Autor Psa gończego pisze w sposób oszczędny, precyzyjny, choć jednocześnie otwarty na wielość potencjalnych interpretacji. Jego język jest świadomie wyostrzony, miejscami niemal chłodny, lecz pod tą powierzchnią drga intensywne emocjonalne pole. To poezja dla czytelnika czujnego na niuanse, dla kogoś, kto potrafi słuchać ciszy tak samo uważnie, jak brzmienia słów.

   Ostatecznie Corto muso potwierdza, że Hrynacz pozostaje jednym z najbardziej konsekwentnych i jednocześnie najodważniej poszukujących poetów swojego pokolenia. Nie chodzi mu o efektowność, lecz o precyzję spojrzenia i gotowość do kwestionowania własnych przyzwyczajeń. To tom, który nie daje prostych odpowiedzi - ale oferuje coś cenniejszego: możliwość wejścia w intymny kontakt z językiem, który sam próbuje odnaleźć swoją pierwotną siłę. Już sam tytuł tomu – z włoskiego „krótki pysk”, wywodzący się z terminologii związanej z wyścigami konnymi, ale też z piłką nożną (określenie to zostało spopularyzowane przez trenera Juventusu, Massimiliano Allegriego) podkreśla minimalną przewagę, minimalne zwycięstwo w sportowej rywalizacji.  Nie oznacza natomiast nazbyt deklaratywnego triumfu poezji jako takiej, raczej mówi wiele o metodzie, którą wykorzystuje poeta do budowania swoich intrygujących wierszy; sposobie ich prowadzenia za pomocą minimalnego gestu, delikatnego przesunięcia sensu, precyzyjnego, niemal niezauważalnego ruchu języka, który ostatecznie okazuje się rozstrzygający w kwestii formy i wymowy tomu.

Stąd dotąd. Rzecz jasna, rzecz ciemna,
falsetem do prześpiewania!

Na przedprożu zimnica napięta jak proca.
Z wieczorka rzeczone bielmo, a wczoraj prowiant z ziaren,
jeden klask, jedno zdanie liczy się za dwa, jeżeli trafi na opór.
Nakaz eksmisji?
Arterie. Kierunki. Półkule globu.

Zaborczy świat, wieczne rozkołysanie
na planszy pomnych proroctw, w wizjerze wstecz idąca zona.
Tak czy owak wybierać białe.

Zagrać o remis.

(„En passant”)

Tomasz Hrynacz, Corto muso. Wydawnictwo Forma. Szczecin 2025. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz