Instytut Mikołowski zaprasza na spotkanie autorskie związane z promocją najnowszych tomów poetyckich: Maciej Melecki Przeciwujęcia (wyd. WBPiCAK, 2024) i Bogdan Prejs Gdy goniliśmy z Wojtkiem trójkę, nie wiedzieliśmy, że przeskakujemy cały świat (wyd. Instytut Mikołowski, 2024) Prowadzenie: Marian Kisiel.
14. 02. - godz. 18
O tomach:
"Przeciwujęcia" to dwunasty tom wierszy Macieja Meleckiego, generujący rozwidloną tematykę metamorficznego nadwidzenia, której upostaciowieniem jest stan wzmożonego podejrzenia wszelkich pętających jednostkę form współczesnego życia. Elementem dynamizującym każdy wiersz jest pojmowany metaforodnie kontrplan. To właśnie dzięki nieustannej kontrze, wymierzanej danym umiejscowieniom, pojęciom zamgławiającym obraz rzeczywistości oraz wikłających w jej nierozstrzygalność, a także mentalnym postaciom bieżących osaczeń, możliwe są - swoiście pojmowane - odbicia jednostki, zawłaszczanej i anektowanej przez opresyjne sploty najrozmaitszych, dotkliwie macerujących i galwanizujących, aspektów cywilizacyjnych, przekształcanych w skuteczne narzędzia przez sprawujących nad nią kontrolę. W poszczególnych wierszach zostały uwypuklone oraz prześwietlone mechanizmy, które starają się czynić zeń - dzięki różnorakim zabiegom - istotę podległą wobec funkcjonalnej użyteczności. Dzięki temu tom ten jest rozległą deltą, w której spotkają się - na prawach symbolu - ościste wiry, stogi drzazg, rozstrojone sensy symulowanych prawd, widmowe stany oraz realistyczne postrzeżenia, oddającą w efekcie, niekiedy w bezpośrednim przybliżeniu, paradoksalnie bezgraniczność coraz bardziej namacalnej ontologicznej pustki. Dukty poszczególnych sekwencji w danych wierszach budują poprzez swą spiralną nielinearność krętą, a w efekcie zawiłą strukturę, powstającą w toku przetasowanej narracji, wyłaniającej przeto ich wielokierunkową złożoność. Plany i kontrplany, wykroczenia i przekroczenia. Natarcia i zerwania. Nieciągłość jako rosnąca krzywa wypowiedzi. Nieoznaczoność, która coraz bardziej znaczy.
(od wydawcy)
Książka Bogdana Prejsa nie pozwala się łatwo zdefiniować, uchwycić w ramy gatunkowe czy zwłaszcza rodzajowe. Nie dajmy się zwieść prozatorskiej konwencji zapisu. Spoza niej bowiem, obok prawowitego narratora tej opowieści, wygląda w stronę czytelnika nieustannie prowokujący słowne napięcia poeta. Niby dziennik, powstający przez rok, od września 2023 do września 2024, przeistacza się raz po raz w pamiętnik. Autobiografia balansująca na krawędzi rozrachunku i spowiedzi życia, oddaje często pole sylwicznym wypisom, intymne zapiski oraz wspomnienia przemieszane są z aluzjami literackimi, notatkami z lektur, cytatami z piosenek, listów, smsów czy facebooka, komentarze społeczne przechodzą w aforyzmy, anegdoty poszukują uniwersalnego przesłania i kulturowego tła, chcą być soczewkami dla czasu przeszłego, językowym kodem dostępu. Zresztą i sam autor poszukuje formuły dla własnego dzieła nazywając je autoironicznie „rubasznym szrotem” lub „rozgardiaszem wątków”, wpisując w poetykę „strumienia świadomości”, w którym zaczyna się „powtarzać, zasklepiać, cofać, rozgrzebywać truchła, gubić tropy”.
Wszystko rozgrywa się jednak w bardzo konkretnym i dotykalnym świecie. Miejsca akcji mają swoje nazwy (Makoszowy, Mikołów, Czułów, Lido di Ostia), a ludzie imiona, dziesiątki imion-kluczy do rodzinnej i towarzyskiej czasoprzestrzeni. W warstwie narracyjnej zapiski układają się w spowiedź dziecięcia swojego wieku, w której świetnie rozpoznają się urodzeni w latach sześćdziesiątych: we wspólnocie doświadczeń, lektur i popkulturowego backgroundu. Frazom z Boba Dylana, Angie Stonesów, towarzyszy Lady Pank, postpunkowy klimat Joy Division sąsiaduje z banałem videoklipów z lat osiemdziesiątych XX wieku i tytułami tych mniej oczywistych albumów Pink Floyd, z nawiązaniami do Leonarda Cohena. Wspomnienie telewizyjnych hitów serialowych, Pogody dla bogaczy czy Przystanku Alaska, miesza się z przeżyciem Absolwenta, Ostatniego brzegu, Hair i Lotu nad kukułczym gniazdem.
W polu odniesień literackich „szkolny” Baczyński spotyka się z JacPo i Eliotem, powieści Juliusza Verne`a z Ptaśkiem Whartona i Na Zachodzie bez zmian Remarque`a. Często nie są to proste aluzje, ale wręcz ich kontaminacje („sól ziemi bardziej słona od zmian na zachodzie”, „ptasiek na drucie”) czy metaforyzujące przetworzenia (Kevin sam w kościele). W tej mozaice na pewno łatwo rozpoznać się rówieśnikom Prejsa, także i po to, aby pytać, trochę w ślad za nim, „co się stało z naszą klasą”? Życie ściśle zintegrowane jest w tej opowieści z kulturą, ale na pewno życie nią nie jest „w zamian”, nie jest życiem zastępczym. Zanurzenie w świecie tekstów i obrazów pozwala się narratorowi-bohaterowi wypowiedzieć, wyrazić, a czytelnikom podstawia lustro ułatwiające samorozpoznanie i odnalezienie się w wykreowanym świecie książki.
W warstwie artystycznej o przebiegu lektury decyduje rytm akapitów, dłuższych i krótszych, ale zawsze zamkniętych koncepcyjnie, rytm wielu osobnych całości niczym wiersze w cyklu. Nad stylem panuje Prejs poeta, który terminował u Bursy i Wojaczka, nie stroniący zatem od turpizmu i estetyki szoku, ale który odrobił też nowofalową lekcję lingwizmu, był w swoim czasie „pre-brulionistą” i prekursorem kojarzonej z grupą Na Dziko „śląskiej szkoły poezji życia”. I w gruncie rzeczy pisze Prejs o poezji, o byciu poetą. Pod autobiograficznym wątkiem bywalca promocji w dyskontach, obiecującego sobie natrętnie abstynencję, rozwija się bowiem palimpsestowo opowieść o pisaniu. Autor pyta wprost „jak się pisze wiersze”, a pośrednio daje na to pytanie rozproszone i niespójne odpowiedzi, drążąc temat „narodzin wiersza”. Puentuje to najlepiej zawarta w tomie, kusząca niezmiennie poetów, zręczna, mocno teraźniejsza, parafraza legendarnej Pieśni Tadeusza Borowskiego: „Zostanie po nas ślad węglowy i martwy profil na facebooku”.
Dariusz Pawelec (Posłowie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz