środa, 5 lutego 2025

Brzoska i Pszoniak w IM


Instytut Mikołowski zaprasza na spotkanie autorskie związane z prezentacją najnowszych tomów poetyckich: Wojciech Brzoska Fuertemuerte (wyd. SPP Oddział w Łodzi, 2024) i Jakub Pszoniak Karnister (wyd. Biuro Literackie, 2024). Prowadzenie: Maciej Melecki i Krzysztof Siwczyk.

7. 02. - godz. 18.

O tomach:

Butcher i Brzoska, stojąc po przeciwległych stronach więziennego muru, ukazują w swoich wierszach przenikliwe spojrzenia na rzeczywistość zza krat. Ich twórczość dopełnia się, tworząc kompleksowy obraz przeżyć ,od emocji i frustracji po silne pragnienie wolności.W Fuertemuerte wyrażnie wyczuwalny jest niepokój, wynikający z konieczności podporządkowania się sztywnym regułom zawodowym(...) Czy można się zatem dziwić, że po przejściu na zasłużoną emeryturę major Brzoska zrzuca z siebie balast lat spędzonych w środowisku, które wiązało się nie tylko z fizyczną izolacją, ale także z psychologiczną presją? Zdecydowanie nie.

(Fragment recenzji z "Odry" nr 12/2024")

Autor "Fuertemuerte" bada znaki wyryte na czerwonych cegłach, w ich poszukiwaniu zdrapuje tynk, zagląda pod porastający je bluszcz. (...) Usytuowanie w klaustrofobicznej przestrzeni (...) zmusza podmiot Fuertemuerte nie tylko do przeciskania się między nagrobkami i zaglądania pod całuny, ale też raz po raz zamyka go za kratami."

(Weronika Górska- fragment recenzji, która ukaże się w miesięczniku "Śląsk").

1.

W nowej poetyckiej książce Jakub Pszoniak najwyraźniej jak to możliwe akcentuje rzeczywisty czas trwania swoich poetyckich akcji. Jest interwencyjny, bieżący, zapośredniczony w emocjach momentalnych. Zrobił książkę z powrotu historii w jej wcieleniu wojennym. Postanowił się postawić, oddać wszelkie zasoby języka poetyckiego i autorskiej inwencji na potrzeby tych gruzów, które od prawie trzech lat oglądamy na ekranach telewizorów. Zdobył się na zbudowanie sceny, z której gadają do nas zwaśnione strony konfliktu. Odwaga tego gestu wydaje mi się niepodważalna.

2.

Długa, traumatyczna tradycja stoi za tymi wierszami. Nie bez kozery pojawia się w Karnistrze Tadeusz Różewicz, koryfeusz rozpadu, podstawowa figura świadka i literackiego świadczenia NICZEMU. Pszoniak aktualizuje NIC, w poszczególnych wierszach daje przekonujące dowody wiecznej aktualności Różewiczowskich diagnoz, postawionych tyleż światu, co człowiekowi. Zresztą autor Chyba na pewno, ryzykując apokaliptyczną tromtadrację, potrafi użyć słów takich jak „życie” w sposób wiarygodny, poruszający zdeformowane wirtualnością sumienie współczesnych. A przynajmniej ma taką nadzieję.

3.

Podzielona na cztery części książka oddaje się w posiadanie głosów oprawców, ofiar, uciekinierów, najczęściej jednak ludzi, których wojna zastała in flagranti egzystencji, wrzucając ich w dramat ról, których nie potrafili sobie nawet wyobrazić. Stąd maksymalny namysł Pszoniaka nad mechanizmami działania rozlicznych propagand: od religii po terror państwa. Dawno nie czytałem wierszy do cna wyzyskujących puste języki tych żargonów – resztkowych zaklęć – i budujących na tej reszcie zdekomponowane archiwum przemocy zadawanej jednostce przez każdą instytucję reglamentacji SENSU.

Krzysztof Siwczyk „Jutro jak zawsze”

(fragment, Biuro Literackie).

poniedziałek, 3 lutego 2025

Ja poeta i łachmyta


Cała prawda o Szekspirze to film w reżyserii Kennetha Branagha z 2018 roku. To portret ostatnich trzech lat życia Williama Szekspira, kiedy artysta, uznawany za najlepszego poetę swoich czasów, opuszcza Londyn, by wrócić na łono rodziny w Stratford. Główną przyczyną powrotu do domu jest pożar i zniszczenie Globe Theatre. Załamany Szekspir (w tej roli również Kenneth Branagh) stara się odbudować relację z rodziną, pracuje fizycznie nad stworzeniem ogrodu, który ma być pomnikiem jego tragicznie zmarłego (podczas nieobecności poety w Stratford) syna Hamneta.

W postaci Szekspira kryje się uniwersalna prawda, która niczego nie straciła na aktualności. Choć sztuki poety podbiły Anglię, rodzinne miasteczko nie wita go jako wielkiego geniusza. Sztuka dała Szekspirowi sławę, szacunek i majątek, ale już niekoniecznie pewną pozycję społeczną. 

Najciekawszym momentem filmu jest scena spotkania Szekspira z hrabią Southampton. W tej roli genialny jest Ian McKellen. W rozmowie arystokraty z poetą mamy wszystko; spojrzenie na to, jak społeczeństwo traktuje artystę, studium nieprzekraczalnych klasowych różnic, wzruszający portret przyjaźni i nigdy nie mogącej się spełnić miłości. To hrabiemu Southampton Szekspir zadedykował swoje poematy, w rozmowie widzimy, jak próbuje wyznać starszemu już mężczyźnie dawną miłość.

W trwającej kilka minut scenie hrabia Southampton, najpierw lekceważąc lokalnego posła, nazywa Szekspira, któremu ów poseł czyni rozmaite impertynencje, „synem Apolla, bogiem poezji i prawdy. Najwspanialszym, najpełniejszym i najpiękniejszym z umysłów, jaki kiedykolwiek istniał”. „Dlaczego więc jesteś taki mały?” – pyta hrabia. „Jesteś małym człowiekiem. Oczarowujesz masy jednym ruchem piórem, a jednak wzdragasz się przed posłem. Twój talent przewyższa talent wszystkich poetów razem wziętych, a jednak prowadzisz najnormalniejsze życie (…)”. „Twórca Hamleta, Henryka V, Makbeta, Romea i Julii, zapłacił 20 funtów za miano szlachcica. Dlaczego ci na tym zależy? Musisz znów pisać. Londyn cię potrzebuje, ja cię potrzebuję” (…). „Zestarzałem się tak jak napisałeś w sonetach, draniu. Ale piękno, które dzięki mnie stworzyłeś, będzie wiecznie młode. Za tysiąc lat, gdy ludzie będą czytać te strofy, będę wciąż żywy i młody. W sercach nienarodzonych kochanków”. Tu Szekspir cytuje swój sonet poświęcony wiele lat wcześniej hrabiemu. Ten jednak, tak jak i wtedy, odrzuca to miłosne wyznanie. „Odwiedziłem poetę, i z poetą się żegnam”. A jednak zanim wyjeżdża, recytuje z pamięci dalszą część szekspirowskiego sonetu: (…) „Miłość twoja w mej duszy taką słodycz cuci / iż bym się nie pomieniał na los pierwszych króli. William Szekspir”.

sobota, 1 lutego 2025

„Ra, ra, ra, ra, ra, ra”


„Say yes — at least say hello”. 30 stycznia zmarła Marianne Faithfull, ikona muzyki rockowej, muza Rolling Stonesów, rockowa diva i artystka, która na swoim koncie ma tak doskonałe płyty, jak na przykład „Broken English”. A jednak dla mnie najbardziej przejmującym wykonaniem wokalnym Marianne było jej na wskroś przejmujące, wokalnie porwane „ra, ra, ra, ra, ra”, które zaprezentowała, biorąc gościnny udział w nagraniu utworu grupy Metallica The Memory Remains. „Ra, ra, ra, ra, ra” zaśpiewane zmęczonym, „zdartym”, zanikającym głosem (teledysk przedstawia Faithfull w stroju kataryniarza, kręcącą wajchą kataryny pośród „śnieżycy” studolarowych banknotów). Właśnie wtedy, w tej artystycznej figurze usłyszałem i ujrzałem wszystko, czego od niej – jako artystki i człowieka – chciałem się dowiedzieć; symbol przemijania, naszą ulotność, całą tę pieprzoną iluzję – pieniądze, władzę, sławę – wokół której w zawrotnej pętli kręci się nasz upiorny świat.

„Ash to ash

Dust to dust

Fade to black

The memories remains”…