Czy w domu można mieć za dużo książek i płyt? Teoretycznie, tak. Ale ten nadmiar, nawis wytworów kultury na szczęście nijak się ma do przesytu, który objawia się nadmierną liczbą półek i gadżetów z IKEI rozlokowanych w każdym kącie. Z tych dwóch rodzajów konsumpcyjnego meblowania osobistej przestrzeni gruzowiskiem, mimo wszystko bliżej mi do obcowania z literaturą i muzyką niż z produkowaną taśmowo dekoracją ścienną. Lecz wolnoć Tomku w swoim domku! Każdy organizuje własny świat jak najlepiej potrafi, ważne, żeby nie wpychał nosa do cudzego. Zatem, kiedy zobaczycie mnie o piątej rano w uciążliwej drodze po (jak się to okaże) ledwie cztery marne single, nie wzruszajcie znacząco ramionami - część z Was niech spokojnie tkwi w prywatnych IKEACH - gdy będę teleportował do mojego getta kolejne artefakty z ruinowiska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz