niedziela, 7 lipca 2013

Monochromatyczność



To był koncert, na którym nie powinno mnie być. Miałem w jego dniu złe nastawienie do świata; przez cały poprzedzający go tydzień nie układało mi się w pracy, a i poza nią szło mi niefartownie. I choć w dniu koncertu kupiłem płytę Yehudi Menuhin &  Stephane Grapelli „Strictly for the Birds” i raczyłem się nią aż do południa, nie zdołałem wbić się na czas  w odpowiedni klimat. Co prawda, jako pierwszy zabrzmiał koncert na dwoje skrzypiec d-moll BWV 1043 J.S.Bacha, i był to dla mnie moment jaśniejszy niż sam lipiec ze swoim upiornym słońcem, ale przy tym ten ostatni. Nie pomogła tu ilustracyjność muzyki S. S. Czarneckiego (Concerto „Lilliowe” op.41 na dwoje skrzypiec i orkiestrę smyczkową) opartej na motywach góralskich, w której w partiach solistów Krzysztofa i Jakuba Jakowicza (ojca i syna) czuć było radość grania i wirtuozerię, bo jednak nie udało mi się słuchając tej kompozycji ujrzeć tego, co miała ona zilustrować – wspaniałej panoramy Tatr. Byłem zupełnie gdzie indziej, w ciemnej dolinie mianowicie. Skoro Mozart nigdy nie był moim faworytem (podobnie jak i inni klasycy wiedeńscy za wyjątkiem Beethovena) stąd też i wykonanie Symfonii g-moll KV 550, nie mogło wprowadzić mnie w stan euforii, tym bardziej, że w zasadzie byłem już wtedy na zewnątrz, sam na sam z własnymi niewesołymi myślami. Ale jak już o tym wspomniałem był Bach, było i Vivace, i Largo ma non tanto i Allegro, a ja byłbym już zupełnie wniebowzięty, gdyby zamiast skrzypiec zabrzmiała transpozycja tej kompozycji na dwa klawikordy w tonacji c-moll. Uwielbiam Bacha jako kompozytora-organistę, najmocniej wtedy czuję, iż Johann był człowiekiem wielkiej wiary tak potrzebnej także i w dzisiejszych, pogańskich czasach. Na szczęście moja dysfunkcyjność nie mogła i nie wpłynęła na odbiór koncertu, ani na dyspozycję wykonawców, którzy zostali rewelacyjnie przyjęci przez publiczność. Już w domu, położyłem na talerzu gramofonu muzykę Haendla opakowaną w okładkę, na której grafik namalował nekropolię spowitą mgłą. Niestety, trwa zbyt krótko, żeby dało się przy jej dźwiękach doczekać do jesieni.

14 Kolory Polski – Wędrowny Festiwal Filharmonii Łódzkiej. Kościół Ewangelicko-Augsburski Tomaszów Mazowiecki, 06.07.2013 r.

2 komentarze:

  1. Niezły flow ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczekiwałem większego, ale zabrakło mi osobistej predyspozycji:(

      Usuń