Wczesne godziny ranne nie wiadomo
dlaczego nagle kojarzą mi się z wykonywaną przed wieloma laty pracą w fabryce, kiedy podróż autobusem na poranną
zmianę była moją drogą od ciepłego snu przez suchy kaszel starych robociarzy (a przy
tym nałogowych palaczy), ku zimnemu dotykowi falbanka i narzędzi. To łudząco podobny do
tamtych świtów początek dnia, za którym kryją się dwie godziny nerwowego spania (a jak śpiewał ubogi
wykonawczo klasyk, zespół Universe – „dwie
godziny twego snu/nie wystarczą byś był/ zdrów”). Podobnie jak i wtedy
(chyba, że pamięć płata mi figle), towarzyszy mi jesienna mgła i zawilgocone
szyby w busie, skonfrontowane z włączonym na full ogrzewaniem. Wciska się w mocno
strzeżone kontury osobistej autonomii transportowe obłożenie w postaci pełnego stanu
pasażerów oraz zapasu; studentek nabranych na szerokie możliwości jakie daje
ukończenie studiów zaocznych. A na co
wówczas mnie nabierano? Paradoksalnie, niemal na to samo. Żadna z moich myśli
raczej nie zdoła odwieść mnie od kolejnej wyprawy po złote runo. A raczej po
miedź z ruin, która od czasu do czasu zabłyśnie niekiedy pomiędzy żelazem. Stąd
całkiem nieźle znoszę gościa, który siedząc na fotelu przede mną, przez całą
drogę miętosi palcami krostkę za uchem, aż ta robi się podobna do krateru czynnego
wulkanu. Na szczęście podróż nie jest na tyle długa, aby dopust obrzydzenia i choroby lokomocyjnej miał
szansę na stanowcze wskazanie, kto tak naprawdę rządzi moim życiem – wola czy
szwankujący organizm. Pozostaje mi do wykonania 15 minut pieszego marszu od
przystanku do po wielokroć odwiedzanego przeze mnie bazarku, w czasie którego
płacę swoją cenę; pot na moich plecach schładza się i zaczyna funkcjonować jak wyprana koszulka po odwirowaniu, ale jeszcze przed suszeniem. Kiedy szukam w stertach
używanych rzeczy tego, co potrzebne jest mi do życia jak innym władza, sława i
pieniądze, uświadamiam sobie, że od tej czynności brudzą mi się ręce. Całkiem jak im.
Lista nieco mniej brudnych rzeczy niż pozostała
reszta: (analogi) Supertramp „Supertramp”, A&M Records 1970, Mezzoforte
„Suprise, Suprise”, Steinar Records, 1982, Randy Crawford „Now We May Begin”,
Warner Bros. 1980, America „America’s History – Greatest Hits”, Warner Bros.
1975, Simon and Garfunkel „Bridge Over Troubled Water”, CBS 1970, Nina Hagen
Band „Nina Hagen Band”, CBS 1978, Diabelli Trio „Ragtime Scott Joplin”,
Metronome, 1981, Bruce Springsteen, „Born In The U.S.A”, CBS, 1984, Johnny
Winter Band, „Live", 1971, Amon Düül II, „Phallus Dei”, Sunset Records, 1969, (płyty CD) Genesis The Way We Walk – Volume
Two: The Longs”, Virgin 1993, Genesis The Way We Walk – Volume One: The
Shorts”, Virgin 1992, Mark Knopfler „Golden Heart”, Mercury 1996, Elton John „Love
Songs”, Phonogram 1982, Nirvana „Silver – The Best Of The Box”, Geffen 2005,
Elton John, „Reg Strikes Back”, Phonogram 1988, Heroes Del Silencio, „Alavancha”,
EMI 1995, White Lion „Pride”, Atlantic, 1987, (książki) Henryk Bereza „Obroty. Szkice
literackie”, Spółka Wyd.-Księgarska, 1996, Zbigniew Dominiak, „Itinerarium”,
Wydawnictwo Dolnośląskie, 1998, Eric-Emmanuel Schmitt, „Oskar i pani Róża”, Znak, 2007.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz