Z L.stadt jest jeden problem. Gdyby grupa
śpiewała swoje utwory po polsku, byłaby prawdopodobnie jednym z
najpopularniejszych radiowych zespołów w naszym kraju. Bo wykracza poza
umiejętności przeciętnego bandu. Zwłaszcza w dziedzinie kompozycji i aranżacji
mamy do czynienia ze
światową klasą. To prawda, chociaż melodie są w ich utworach wszechobecne, nie
jest to muzyka dla gówniarzy z mp3 Rihanny w telefonach komórkowych i różową gumą
do żucia w ustach. Trzeba się trochę bardziej postarać, żeby muzykę L.stadt
wyrastającą z amerykańskiej tradycji i udanie przeszczepioną na nasz rodzimy grunt, odpowiednio docenić.
To drugi ich występ, na którym
byłem. Doceniam puls tej muzyki, jej rytm, chwytliwe ale pokombinowane melodie.
Łukasz Lach, charyzmatyczny wokalista i jednocześnie gitarzysta oraz mocna baza
sekcji rytmicznej, w dynamicznych momentach koncertu zmieniały brzmienie
muzyki w dźwiękowy walec. Skład z
dwoma perkusistami powoduje, że siła i beat tej muzyki potrafi nieźle potargać
słuchaczem.
Zespół L.stadt był gwiazdą tego
wieczoru. Koncertowi grupy towarzyszył wernisaż „Otwartej Wystawy”, na którym
można było obejrzeć m.in. obrazy Marty Węgg i Uli Dzwonik, zagrały też inne
kapele: Demolka, Free Way i Lemur. Ale ja póki co pokochałem muzykę dwóch łódzkich
zespołów (to przypadek, że są akurat z tego miasta) – L.stadt i NOT
(ciekawe, czy jeszcze istnieje?). I trzymając się tej zasady, w połowie występu
Demolki, faktycznie nieco zdemolowany monotonią muzyki (mimo charyzmatycznej
wokalistki), poszedłem do domu posłuchać L.stadt, tym razem z płyty.
L.stadt, „Otwarta Wystawa", OK. „Tkacz", Tomaszów Mazowiecki, 24.11.2012 r.
L.stadt, „Otwarta Wystawa", OK. „Tkacz", Tomaszów Mazowiecki, 24.11.2012 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz