Joanna Kuźma, wokalistka rozpoznawalnego w
trójmieście zespołu Folder, na płycie zatytułowanej „Miserable Miaow”
sygnowanej nazwą Asia i Koty, pomimo tej oczywistej „zmyłki” sugerującej
powstanie jakiejś nowej trójmiejskiej grupy, prezentuje projekt singer/songwritera,
a więc Joanny Kuźmy solo. Że to utalentowana autorka słychać już od samego początku krążka.
Wokalistka, z akompaniamentem gitary lub pianina wykonuje na nim nowoczesne, nieco
melancholijne piosenki, oparte na kilku prostych, ale nieoczywistych akordach i
muzycznych tłach. Wystarczy jednak, że usłyszymy jej głos, za pomocą którego interpretuje własne
teksty i damy się mu ponieść w klaustrofobiczne, introwertyczne rejony, żeby raz na zawsze
odrzucić plebejską komercję, z której kapie złudny „muzyczny wypas” jak tłuszcz
z kiełbasek grillowanych na ruszcie.
Wszystko jest kwestią grubości naskórka.
Gruboskórność rządzi, gruboskórność wszystko za ciebie urządzi. Czasem jednak warto się pochylić, wystawić na świat
gołą dupę i pozwolić się w nią kopnąć, zamiast próbować ciągle sadzać ją na
dwóch fotelach jednocześnie. Wierzycie w to, co śpiewają PJ Harvey, Marketa
Irglova, Anna Calvi, Regina Spector czy Cat Power? Uwierzcie także i Joannie
(słuchając subtelne „Miserable Miaow” chciałoby się rzec: Joannie od
Aniołów), spróbujcie uwierzyć w te minimalistyczne, pozbawione kokieterii
piosenki, których potencjał ma szansę zamienić zwyczaje towarzyszące
biesiadnemu grillowaniu, w pełen klasy weekend z kulturą przez duże K.
Oniryczny utwór „Never Let Me Down”, stanowi
dobry przykład tego, że twórczość Asi i Kotów nigdy nie stanie się popularnym
szlagierem dla każdego (nasycony elektroniką brzmi wręcz jak dokonania Sigur
Ros). Podobno całą płytę wokalistka nagrała w domowych warunkach, czego
zupełnie się nie słyszy. We „Free To Fail” (utworze, który jako jedyny został
zarejestrowany w studiu Brown Note), pięknie wybrzmiewa „kryształowy” głos
Joanny, któremu towarzyszą niepokojące interwały akustycznej gitary tworzące
energetyczny podkład muzyczny. Minimalistyczne „Way Out” w swoim założeniu ma
drażnić słuchacza emocjonalnym wokalem ustawionym w kontrapunkcie do cichych
pasaży pianina, non stop przełamywanych akustycznym akompaniamentem. Zanurzony
w subtelnej elektronice utwór tytułowy bez problemu można rozpatrywać jako stonowaną odpowiedź na nagrania
Julii Marcell, biorąc zarazem pod uwagę nieco szerszy kontekst związany z
twórczością Briana Eno, ale także zespołu Air. „Freeze” to ponownie oniryczny,
snujący się leniwie wokal opleciony cudowną partią pianina, po raz kolejny wzbudzający
we mnie prawdopodobnie irracjonalne „ciągnoty” do doszukiwania się pewnych podobieństw
z grupą z Islandii.
Inaczej sprawa się ma z „Mirrors”, akustyczną
balladą, za którą stoi wyłącznie głos Joanny Kuźmy „budujący” tę kompozycję
niemal od początku i w komplementarnej całości. „Oh Wind”, po nie wnoszącym
niczego nowego do obrazu płyty „Heavy Mourning” (no, może za wyjątkiem zdublowanych partii wokalnych stanowiących
ciekawy zabieg), jest jednym z najjaśniejszych punktów
„Miserable Miaow”. Genialna partia klawiszy, nastrój kompozycji przypominający
nieco solowe dokonania Petera Hammilla (byłego wokalisty Van Der Graaf
Generator), to mocne punkty tej niezwykle udanej piosenki. Zaraz po niej
otrzymujemy „The Ride”, utwór wpisujący się do kanonu tworzonego przez
kompozytorki płci żeńskiej pokroju Sinead O’Connor, PJ Harvey, Richardy Parasol
etc, etc. Na tle dwóch poprzedzających ją kompozycji „Why” nie robi już takiego
wrażenia, nie odstając jednocześnie od wysokiego poziomu pozostałych nagrań. Na
zakończenie otrzymujemy „Take Me With You”, w którym Kuźma udowadnia, że
stanowi wartościową alternatywę dla całej rzeszy pozbawionych charakteru wokalistek
w Polsce, gotowych stanowić muzyczny przerywnik dla otwieranych z głośnym
sykiem kapsli na butelkach z piwem oraz skwierczącej kaszanki.
Zatem tylko dietetyczna cola, sałata i kiełki?
Sami zdecydujecie, jak już posłuchacie…
Ania i Koty „Miserable Miaow”.
Nasiono Records
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz