Instytut
Mikołowski zaprasza
w dniu 17.01.2014 r. o godz. 18.00 na spotkanie związane z
promocją książek: Witold Wirpsza Wagary (Instytut Mikołowski,
2013) i Dariusz Pawelec Wirpsza wielokrotnie (Instytut
Mikołowski, 2013). W spotkaniu udział wezmą: Dariusz Pawelec i
Zbigniew Chojnowski.
DARIUSZ PAWELEC – ur. w 1965 r.
w Górze Śląskiej. Historyk literatury polskiej, krytyk literacki. Absolwent
Liceum im. Powstańców Śl. w Rybniku. Studiował filologię polską na
Uniwersytecie Śląskim. Debiutował krytycznie w roku 1986 w ulotnym piśmie
katowickiego NZS „Kontra”. Jego debiutem w piśmiennictwie naukowym był szkic o
Zniewolonym umyśle w „Res Publice” (1988) wybrany przez Czesława Miłosza na
Przedmowę do pierwszej krajowej edycji dzieła w r. 1989. W latach 1987-1990
redagował niezależne pisma „Na Drodze” i „Gąbka”. Doktorat o poezji Stanisława
Barańczaka uzyskał pod kierunkiem prof. Ireneusza Opackiego w roku 1992. W
latach 1993-1995 był dyrektorem programowym pierwszej niepublicznej rozgłośni
radiowej w Katowicach (Radio TOP). Laureat stypendium Fundacji Na Rzecz Nauki
Polskiej dla młodych pracowników nauki (1994). Kieruje Zakładem Poetyki
Historycznej i Sztuki Interpretacji w Instytucie Nauk o Literaturze Polskiej
UŚ. Dyrektor Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej w
Katowicach. Autor książek: Poezja Stanisława Barańczaka. Reguły
i konteksty (1992), Debiuty i powroty. Czytanie w czas
przełomu (1998), Świat jako Ty. Poezja polska wobec adresata w drugiej połowie
XX wieku (2003), Od kołysanki do trenów. Z hermeneutyki form poetyckich (2006).
ZBIGNIEW
CHOJNOWSKI
- urodził się 30 maja 1962 r. w Orzyszu. Ukończył polonistykę w Wyższej Szkole
Pedagogicznej w Olsztynie. Jako poeta debiutował w 1993 r. tomikiem poetyckim
„Śniardwy”, choć wiersze publikował w czasopismach i almanachach od końca lat
siedemdziesiątych XX wieku. Autor licznych recenzji literackich oraz artykułów
krytycznych dot. współczesnej literatury polskiej, zamieszczanych od 1982 r. w
prasie ogólnopolskiej ("Integracjach", "Poezji", "Przeglądzie
Tygodniowym", "Studencie", "Twórczości",
"Tygodniku Kulturalnym", "Warmii i Mazurach", "Życiu
Literackim", a później także "Borussii", "Czasie
Kultury", "Nowym Nurcie", "Pracowni" i in.). Od wielu
lat współpracuje z redakcjami: "Nowych Książek", "Toposu",
"Twórczości" i in. Autor książek naukowych, m.in. : Metamorfozy
Anny Kamieńskiej (1995), Poetycka wiara Jarosława Iwaszkiewicza
(1999), Ku tajemnicy. Szkice o poezji po 1956 roku (2003),Raje i
apokalipsy. Studia i szkice o literaturze dwudziestowiecznej (2011), Ruiny
przeciw wizji. O młodej "niepolitycznej" poezji dziewiątej dekady XX
wieku (2012), a także tomów wierszy: Śniardwy (1993) Cztery
strony domu (1996) Mam pytanie (2002) Prześwit (2002) Ląd
gordyjski (2006) Rozwidlenia (2008) Kamienna kładka. Wiersze
wybrane z lat 1980-2011 (2012) Bliźniego, swego (2012) Mazurské
odjezdy. Vybor poezie z let 1980-2011, przekład i posłowie Libor Martinek (Opava
2012).
Spotkanie
z twórczością Witolda Wirpszy, uznawaną nie tylko przez swoich współczesnych za
trudną, niezrozumiałą, zbyt śmiało eksperymentującą z językiem czy nawet
„antypoetycką”, również dziś pozostaje szczególnym wyzwaniem dla czytelnika,
interpretatora i badacza literatury. Mimo iż poezji tej z perspektywy ostatnich
kilkunastu lat nie można nazwać zapomnianą czy pomijaną, to jednak jej
„wielokrotna” lektura, jak sugeruje tytuł pierwszego, tytułowego rozdziału
książki Dariusza Pawelca, mającego charakter rekapitulacji i krytycznego oglądu
aktualnej „wirpszologii”, nie zyskała jeszcze charakteru ostatecznego i
całościowego, budując nadal – by sparafrazować poetę – „cząstkową wiedzę o
człowieku i wierszach”. Pierwsza część książki ujawnia zatem i systematyzuje
(co dotąd w takiej mierze nie zostało zrobione) nie tylko obecny „stan badań” i
dotychczasową recepcję, ale także ich niepełność i ograniczenia, wskazując na
potrzebę odczytania wciąż, jak się wydaje, niedostatecznie funkcjonujących w
czytelniczym obiegu tekstów autora Drugiego oporu.
Tę
interpretacyjną lukę w znakomity sposób zdaje się wypełniać propozycja lektury
Dariusza Pawelca, dokonującego w kolejnych rozdziałach swej pracy
interpretacyjnych zbliżeń wybranych tekstów Witolda Wirpszy: Traktatu
polemicznego, Komentarzy do fotografii, Traktatu skłamanego, Faetona, Nowego
podręcznika wydajnego zażywania narkotyków, Sensu Fortynbrasa, Samobójcom,
Melancolii I oraz zbioru publicystycznych szkiców Polaku, kim jesteś? Wybór to
odważny i karkołomny, bo analitycznie „samobójczy” w pewnym sensie: autor sięga
po teksty wciąż niewystarczająco lub niemal wcale nieopracowane, do tego w
maksymalnym stopniu nieprzejrzyste, skomplikowane nie tylko językowo, ale i
kompozycyjnie czy intertekstualnie (Faeton czy Traktat skłamany należą do
utworów, których interpretacja wydawać się może wręcz niemożliwa do przeprowadzenia).
Pawelec z pełną i deklarowaną świadomością występuje jednak przeciw
„hermeneutyce negatywnej”, która wydaje się naturalną pokusą dla czytelnika, z
trudem przedzierającego się przez hermetyczny materiał poetycki; nie tyle
jednak zamierza wyjaśniać, co naprowadza odbiorcę na lekturowe tropy,
uruchamiając przy tym przydatne i rozświetlające nadmierne komplikacje języka
konteksty (polityczne, społeczne, historyczne, filozoficzne, intertekstualne)
oraz ujawniając i analizując strategie pisarskie. To bowiem książka nie tylko o
twórczości Witolda Wirpszy, ale również o formujących ją czasach PRL-u oraz
sytuacji i kondycji literatury w owym okresie, a także o samej sztuce czytania
tekstów – wnikliwej i systematycznej, demaskującej autorskie gry z czytelnikiem,
doceniającej filologiczne detale i przywołującej perspektywy ogólne – zarówno
historyczno- jak i
teoretycznoliterackie. Dariusz Pawelec wbrew sądom pierwszych recenzentów tej
poezji udowadnia „wielokrotnie” i wielostronnie, że nie są to „dzieła
poronione”, „puste gry semantyczne” czy „dadaistyczny bełkot”, że daleko im do
„dehumanizacji” i „skrajnej ludyczności”, jałowych chwytów formalnych i
całkowitej dezintegracji sensów. Można przy tym powiedzieć, że Wirpsza –
nieprzypadkowo przecież – zyskuje w autorze Świata jako Ty. Poezji polskiej
wobec adresata w drugiej połowie XX wieku swojego czytelnika „idealnego”.
Interpretacyjna „wielokrotność” spojrzenia autora książki na pisarstwo Wirpszy
okazuje się być zarazem wieloperspektywicznością metodologiczną (by wspomnieć
tylko przywoływane w pracy koncepcje Freuda, Blooma, Barthesa czy Baudrillarda
obok Balcerzana i Balbusa), jak i wielostylowością lektury. Jest tu bowiem
obecny Wirpsza lingwistyczny i filozoficzny, intelektualny i wyobraźniowy, autoteliczny
i intertekstualny, politykujący i demitologizujący. Przede wszystkim jednak
Pawelec wydobywa interesujące go utwory z unieruchamiającej je recepcyjnie ramy
poezji lingwistycznej, dzięki czemu uwyraźnione zostaje silne osadzenie
kulturowe tej twórczości, która przede wszystkim diagnozuje aktualną społecznie
i historycznie rzeczywistość, wykorzystując w tym celu dialogiczne spięcia
tekstów – fotografii, filozofii i literatury, dzieł Empedoklesa i Szekspira,
Kochanowskiego, Miłosza czy Herberta. Wirpsza w swych intertekstualnie
zorientowanych „traktatach”, „komentarzach” i „podręcznikach” prowadzi
jednocześnie swój dialog z polskością i historią, zaś badacz skrupulatnie
śledzi owe bezpośrednie i ukryte nawiązania i inspiracje, parafrazy, przekłady
i wariacje, doszukując się w nich ideowych nawiązań do społeczno-politycznie
usytuowanej rzeczywistości. Rozbudowane analitycznie interpretacje z precyzją
pokazują, jak zza lingwistycznego, polemicznego czy ufilozoficznionego
poetyckiego dyskursu wychylają się „współczesne znaki” dwudziestowiecznej
historii, czasów masowej zagłady, totalitaryzmów, przemocy, spisków i
biurokracji, i ta perspektywa właśnie wydaje się ostatecznie puentować
poszukiwania intertekstualnej strategii pisarskiej Wirpszy. (Na marginesie
wieloaspektowo wykorzystanej w książce formuły „wielokrotności” warto jedynie zastanowić się nad
podobieństwem zaproponowanego tytułu do nazwy książki zbiorowej Miłobędzka
wielokrotnie (Poznań 2008), uruchamiającym niekoniecznie przydatną aluzyjność).
Podsumowując,
wypada mi tylko stwierdzić, że książka Dariusza Pawelca z pewnością przynosi
nam nowe spojrzenie na twórczość Witolda
Wirpszy, nie tylko karkołomnego lingwisty, ale też filozofa rozprawiającego o
naturze ludzkiej, któremu bliska jest refleksja egzystencjalna i
historiozoficzna. Wirpszy, który poprzez język nie tylko dezintegruje i
rozsadza rozbitą na przestrzeni dziejów formę, ale także – w ironiczny,
sprzecznościowy przecież sposób – próbuje ją scalić i odnowić. Tekstowe
spotkania, które zapośrednicza ta książka, stają się tu jednocześnie
konfrontacją różnych odczytań i wizji rzeczywistości oraz zaproszeniem
współczesnego czytelnika do dialogu, którego stawka jest tu daleko wyższa niż
tylko literacka.
Joanna
Grądziel-Wójcik
Powieść
Witolda Wirpszy Wagary, wydana w 1970 roku przez Wydawnictwo Poznańskie w
śmiesznie niskim, jak na warunki PRL, nakładzie 3 tys. egzemplarzy powinna
bezdyskusyjnie zostać wznowiona z co najmniej dwóch powodów: jako jeden z
elementów procesu „odzyskiwania” całości dzieła Wirpszy – poety, prozaika,
eseisty nieistniejącego w świadomości polskiego czytelnika lub pozostającego
poza zestawem kanonicznych utworów literatury XX wieku i jako utwór literacki,
jaki znacznie wyprzedził swój czas i dopiero w dobie obecnej jawi się jako
rzecz mogąca trafić do wrażliwości czytelnika współczesnego i ujawnić pełnię
swoich walorów.
Najważniejszą,
uderzającą wręcz, cechą Wagarów jest śmiałość nowatorskich założeń wyzbyta
jednak doktrynerstwa wczesnej awangardy początków XX wieku. Wirpsza odwołuje
się do koncepcji „dzieła otwartego” Umberto Eco jeszcze przed datą wydania
polskiego przekładu ksiązki włoskiego pisarza, w której została ona wyłożona.
Można więc powiedzieć, że Wagary to lektura obowiązkowa każdego, kto chciałby
śledzić dzieje ewolucji polskiej literatury w wieku XX, widzianej jako
ścieranie się i przekształcanie poetyk czy estetyk, niezależne od zagadnień
związków tejże literatury z życiem społecznym, pojmowanych w sposób wąski, jako
publicystyka, literatura z tezą, czy doraźność interwencji uwikłanej
politycznie, i dla każdego, kto chciałby zorientować się, jak korzystano z
inspiracji płynących z głównego nurtu myśli Zachodu. Tym bardziej warto to
uczynić w związku z faktem, że tych „ukrytych” i nieoczywistych dziejów
refleksji estetycznej w obrębie polskiej literatury nie odnotowują ani szkolne
podręczniki, ani też znakomita większość podręczników uniwersyteckich.
Autor
Wagarów, zaznaczając, że „jest to rozmyślna próba stworzenia dzieła otwartego”,
nie sugeruje jednak, że będzie postępował według z góry wyznaczonego schematu
ani też zgodnie z postulatem innowacyjności, w czym jest bardziej ponowoczesny
w samym środku polskiej późnej nowoczesności niż nowoczesno-awangardowy,
zakładając, że forma otwarta to być może „objaw złudności i wyniosłości;
odcedzanie zaś prawdziwych wartości odbywać się będzie na starą, wypróbowaną i
nie bardzo dającą się spenetrować modłę”. Toteż lektura prozy Wirpszy musi być
lekturą zaangażowaną i jednocześnie ostrożną; inne dzieła literackie, jakie
stanowią drogowskaz interpretacyjny, Podróże Guliwera i Alicja w krainie
czarów, uświadamiają nam, że wspomniana
otwartość, równie mocno jak w obrębie nurtu eksperymentalnego literatury,
osadzona jest w rzeczywistości kanonicznej tradycji literackiej. I że dla
Wirpszy granica pomiędzy tym, co społecznie utylitarne, a co stanowi
autonomiczną przestrzeń estetyki ma charakter umowny.
Książka
ta, wysuwając na plan pierwszy zagadnienie konkretyzacji w akcie lektury i
wielości interpretacji, wyprzedza inne tego typu zamysły twórcze; wypada zatem
wyrazić zdziwienie, że nie znalazła ona miejsca pośród ważnych utworów
powieściowych drugiej połowy XX wieku, jako swojego rodzaju ilustracja (ale
zachowująca czytelniczą atrakcyjność, a wręcz sekundująca pewnemu typowi
oczekiwań bardziej wyrafinowanej publiczności literackiej) konkretnego etapu
historycznoliterackiego. Wydaje się, że wydanie Wagarów może stać się częścią
procesów rewizji kanonicznego obrazu polskiej powieści, procesu trwającego od
lat ponad dwudziestu, wciąż „zasilanego” nowymi odkryciami (bądź powtórnymi
odkryciami) dzieł zepchniętych niegdyś na margines lub zaklasyfikowanych jako
przejawy marginalnych, mało istotnych zainteresowań i pasji.
Atrakcyjność
utworu Wirpszy – obok wspomnianej samoświadomości twórczej – polega na próbie
zrealizowania schematu typowej powieści kryminalnej, rychło jednak czytelnik
orientuje się, że ambicje są znacznie większe. A jednocześnie wyłaniający się z
„intrygi” kryminalnej obraz świata nabiera znamion fantastycznych i
fantasmagorycznych, nie jest więc tak, że zmierzamy ku jakiemuś całościowemu
modelowi, ale pogrążamy się w problematyczności doświadczeń poznawczych. Są one
prowokowane, jak określa to sam autor, niewinną ciekawością i bezinteresownością
aktu twórczego. „Wina”, i to również świadczy o oryginalności koncepcji
fabularnej, przerzucona zostaje tu na czytelnika, tym samym mamy do czynienia z
tezą (choć w kontekście książki Wirpszy brzmi to podejrzanie) o zasadniczej
neutralności (i naturalności) tworzenia wobec nacechowanego moralnie,
społecznie i epistemologicznie procesu odbioru dzieła.
Powieść
Wirpszy jawi się w takim otoczeniu jako rzeczywistość wyrafinowanej gry, która
jednakże może się wymknąć spod kontroli autora, co nie jest przecież dowodem
słabości konstrukcji: raczej świadectwem dystansu w stosunku do tego, co nazywa
on „wyrażaniem jednoznacznej prawdy”, a co forma gatunkowa powieści
praktykowała najdłużej w stosunku do innych gatunków i dyscyplin sztuki. Możemy
zresztą mówić tu o nieustannym napięciu pomiędzy czynnością konstruowania i
świadomością nieuchronności samoczynnych procesów rozpleniających
wieloznaczność. Jest to jeszcze jeden przykład tego, jak rodziła się u schyłku
nowoczesności nowa wrażliwość inspirowana akceptacją dla rzeczywistości, jakiej
nie sposób opanować.
Użycie
klasycznej formuły recenzenckiej, wyrokującej, że Wagary należałaby
opublikować, ponieważ mamy do czynienia z utworem „wypełniającym dotkliwą lukę”
w jakiejś całości, to zbyt mało. Autor zabiera nas bowiem na „wagary”,
otwierające przestrzeń wolności od zestandaryzowanych mniemań dotyczących aktu
twórczego, czytelnika, fabuły, realizmu i fantastyki, języka, czy gatunku.
Można zatem powiedzieć, że druk tej powieści jest palącą potrzebą wynikającą z
konieczności uświadomienia sobie wszystkich zalet i wad takiego – otwartego –
pojmowania literatury.
Andrzej Niewiadomski
Andrzej Niewiadomski
Instytut
Mikołowski
ul. Jana Pawła
II 8/ 5
Mikołów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz