W piątek 7 grudnia rozpoczął się
VI festiwal „Puls Literatury” w Łodzi, który potrwa do 16 grudnia 2012 r.
Gościem pierwszego dnia festiwalowego był Marek Bieńczyk obecny także na edycji
regionalnej festiwalu w Tomaszowie Mazowieckim. Z tego co słyszałem o piątkowym
spotkaniu zorganizowanym w ramach towarzyszącego
„Pulsowi” Salonu Ciekawej Książki na ulicy Politechniki, frekwencja
towarzysząca wizycie tegorocznego laureata nagrody Nike, które zorganizowałem u
siebie w regionie, jeszcze długo nie zostanie pobita.
Niestety rygor moich codziennych
obowiązków i omotań, nie pozwolił mi na spędzenie w drugim dniu festiwalowym
ani minuty dłużej niż zaplanowane dwie godziny. W sobotę 8 grudnia odbyły się w
Śródmiejskim Forum Kultury spotkania z Mariuszem Partyką, Markiem S. Huberathem
oraz z Magdaleną Tulli. Ponadto rozstrzygnięto VII Ogólnopolski Konkurs im.
Witolda Sułkowskiego na Prozę Poetycką. Dopełnieniem całości był koncert grupy
Rambo Jet.
Mariusz Partyka wydał ostatnio
dwie książki: „Wierzyniec”, jako pokłosie strzelińskiego konkursu „O Granitową
Strzałę” oraz „Eskapady”, tomik wydany w Stowarzyszeniu Literackim im. K.K.
Baczyńskiego w Łodzi. Spotkanie z autorem sprawnie i rzeczowo prowadziła Monika
Kocot, przewodnicząca zarządu SL i zarazem redaktorka „Eskapad”. Z tego, co
mogłem usłyszeć wiersze Mariusza mieszczą się w tym, co się ostatnio pisze i co
jest doceniane przez rozmaite krytyczno-literackie gremia. Chwała
Stowarzyszeniu, że nareszcie zdecydowało się odejść od koszmarnej i
zunifikowanej szaty graficznej swoich dotychczasowych wydawnictw poetyckich,
którą zastąpiono wyrazistymi projektami graficznymi (doskonała okładka
„Eskapad”).
Podczas spotkania z Markiem S.
Huberathem siedziałem przy stoliku w kuluarach ŚFK pogrążony w rozmowie z dawno niewidzianymi znajomymi. Z
nieoficjalnych jeszcze wczoraj informacji wiem, że laureatami OK im. W.
Sułkowskiego zostali m.in. Karol Bajorowicz (obecny w Łodzi) oraz Łucja
Dudzińska. Z głośników na zapleczu dobiegał do mnie głos Magdaleny Tulli
gdy opuszczałem Forum, żeby zdążyć na busa odchodzącego
spod ŁDK-u. Maszerując zmrożoną Piotrkowską, z książką Paula Austera, ostatnim
numerem pisma „Red” i nowym tomikiem Jurka Suchanka w torbie, pomyślałem jak to
fantastycznie, że mróz nic nie może człowiekowi zrobić gdy w jego żyłach krąży
kapka dobrej whisky oraz myśl, że wkrótce wyda swoją kolejną książkę, a tym
samym uwolni się od wierszy spędzających mu sen z powiek przez ostatnie dwa i
pół roku. I ma on ten komfort, że tak jak Walt Disney na jakiś czas może się
zamrozić (powiedzmy przez następne pół roku ani jednego wiersza), z tą przewagą nad amerykańskim milionerem, iż
wciąż tętni w nim życie.
O! Tomik...
OdpowiedzUsuń