Nie chodzi tu o środki pieniężne
wystarczające na złożenie kompleksowej wizyty w galerii handlowej, w której
zazwyczaj czuję się niczym szczur w terrarium pozbawionym tlenu, a raczej o mniej komercyjny pejzaż i
niezwykły folklor miejsc, w których wartość poszczególnych rzeczy bywa
kompletnie oderwana od tzw. sieciowej oferty. Właśnie to w tym cenię; chwilę, w
której w stercie pozornie bezużytecznych przedmiotów odnajduję coś ciekawego;
poszukiwaną płytę, książkę czy ociekający kiczem gadżet, który zostaje później
upchnięty w jednym z czterech kątów mojej domowej biblioteki. To właśnie tam
spotykam podobnych sobie entuzjastów artefaktów, których wygląd znacznie
przerasta ich ewentualne zastosowanie. Widuję tu pokątnych nabywców płyt
gramofonowych z muzyką, która prawdopodobnie wciąż rozbrzmiewa w Freistaat
Bayern, łowców „śmieciowych okazji”, na które składają się często artykuły
na pierwszy rzut oka kompletnie nieprzydatne do życia. W tym wszystkim liczy
się zwłaszcza niewiadome, to, że nie mam pojęcia na co się akurat
natchnę. Ta kompletnie surrealna rozmaitość oferty, w której obok holenderskich
rowerów nabyć można włoskie narty, perski dywan, półkę z Ikei, albo niemiecką
pralkę. Mój najbardziej kuriozalny nabytek? Para czerwonych pałeczek perkusyjnych
oraz gipsowa figurka saksofonisty z murzyńskiego big-bandu. Jeśli zaś
chodzi o ostatnie „curious”, niedawno nabyłem m.in.: analogi Heart „Bad Animals” (EMI,
1987), Randy Crawford „The Love Songs” (Warner, 1987), płyty kompaktowe
Propaganda „A Secret Wish” (Repertoire, 2000), Die Toten Hosen „Love Peace and
Money” (Virgin, 1994), książki Ewelina Nurczyńskia-Fidelska „Andrzej Munk”
(Wydawnictwo Literackie, Kraków 1982), Augustyn Baran „Głowa wroga”
(Wydawnictwo Czarne, Czarne 1999), Tomasz Piątek „Kilka nocy poza domem”
(Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2004), Marek Wawrzkiewicz „Światełko – wiersze
wybrane” (PIW, Warszawa 2007), kasety Massive Attack „Blue Lines” (Circle,
1991), Michael Hutchence „Michael Hutchence” (V2, 1999). Nic niezbędnego;
żadnych rękawiczek, szalika bądź skarpetek…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz