Uderzenie powagi, które
zainkasowałem w dniu wczorajszym na koncercie Chóru Filharmonii Łódzkiej lekko
mnie oszołomiło (absolutnym nokautem byłby chyba tylko Monteverdi). „O gloriosa
Domina” Mikołaja Zielińskiego, kompozytora rozpiętego gdzieś pomiędzy renesansem
a wczesnym barokiem, „In virtuti tua” Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego zwanego
„polskim Händlem” oraz „Gloria” Antonio Vivaldiego ze względu na osobiste
preferencje (barok, barok!), wprowadziły mnie we wspaniały nastrój. Utwory z drugiej części koncertu, okresu
romantyzmu i późnego romantyzmu autorstwa Brucknera, Brahmsa i Rachmaninowa,
ani tym bardziej pieśni negro spirituals na jego zakończenie, nie zrobiły na
mnie już tak piorunującego wrażenia. Te pierwsze, najlepsze, pogłębiłem w domu
instalując na talerzu gramofonu płytę z Albinonim. W efekcie wczorajszej nocy po
raz pierwszy od bardzo dawna spałem jak dziecko.
23.09.2012 r. godz. 19.00 Koncert Chóru Filharmonii Łódzkiej im. Artura
Rubinsteina, Kościół Ewangelicko-Augsburski w Tomaszowie Maz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz