Siedem grzechów głównych to upowszechniony w kulturze
spis podstawowych grzechów człowieka i wykroczeń przeciwko Bogu, samemu sobie i
religii. W katolicyzmie był on znany już w okresie średniowiecza. Aktualna
forma interpretacji spisu dokonana przez katechizm, nie nazywa uwzględnionych w nim pozycji „grzechami” ale
„wadami”, które powstają wskutek powtarzania tych samych czynów, będących
wynikiem skłonności do grzechu po popełnieniu innych grzechów. Pytania, które
zrodziły się w mojej głowie pierwotnie tylko po to, aby pozostać w tym
ustronnym miejscu w charakterze pytań retorycznych, ostatecznie postanowiłem
zadać także i innym – skoro wydźwięk moich własnych odpowiedzi przybrał w
międzyczasie pejoratywne zabarwienie. Zatem, czy tylko ja utwierdziłem się w
przekonaniu, że tzw. „obieg” polskiej poezji współczesnej skażony jest kilkoma
wadami („grzechami”) wyzierającymi zza poniższych znaków zapytania? Czy poezji
towarzyszy (rzecz jasna umownie), któryś z siedmiu grzechów głównych? A może
wszystkie? A może żaden z nich? Przekonajmy się…
Piotr Gajda: Jaki masz stosunek do własnego debiutu? Jakbyś
scharakteryzował instytucję debiutu w ogóle?
Maciej Woźniak: Kiedyś nie
lubiłem „Srebrnego ołówka”, a teraz lubię. Rozmawialiśmy o nim niedawno z
Adamem Wiedemannem i wyszło nam, że to książka napisana tak, jakby jej autor w
ogóle nie czytał tego, co wówczas pisano, po brulionowym przesileniu, natomiast
czytał to, co pisano 20 lat wcześniej. I jakby to trochę taki pierwszy naiwny
był. Z tego samego powodu, z którego swojego debiutu nie lubiłem, teraz swój
debiut znowu lubię.
Wydaje mi się, że słownikowa definicja w zupełności
wystarczy. Debiut to pierwsza książka (płyta, występ itp.). Ceńmy zwięzłą
mądrość PWN.
PG: Czy Twoim zdaniem możemy jeszcze w Polsce mówić o ogólnopolskim
obiegu krytyczno-literackim?
MW: Możemy i powinniśmy.
Przynajmniej dopóki pozostało kilka czasopism, które są dystrybuowane na
terenie całego kraju. I dopóki polscy czytelnicy korzystają z Internetu.
PG: Czy uważasz, że ostatnia dekada w polskiej poezji współczesnej
doczekała się choćby śladowego omówienia?
MW: Jeżeli uznamy, że
poezję tworzą poeci (a oni mają nazwiska, zaś ich książki mają tytuły), to tak.
Doczekała się omówienia, choć czasami zdarzało mi się westchnąć: niestety.
PG: Czy w naszym kraju istnieje wyraźny podział na środowiska poetyckie,
czy raczej mamy do czynienia z pojedynczymi nazwiskami rozrzuconymi po kraju –
kojarzonymi wyłącznie geograficznie?
MW: Nie wstępowałbym na
rozdwojone ścieżki tej akurat alternatywy. Wiele środowisk swoją wyrazistość
zawdzięcza w dużej mierze geografii. Siedząc z poetami na rynku w Mikołowie,
czuję się zanurzony w innym środowisku niż witając się z poetami przed
księgarnią Tajne Komplety, na rynku we Wrocławiu. W innym środowisku się nurzam
wchodząc do SDK na rynku w Warszawie, a w innym pijąc piwo z Arturem Fryzem na
rynku w Kutnie. Ceńmy mapę naszej ojczyzny.
PG: Jaki jest Twój stosunek do nagród literackich w Polsce? Pełnią
obiektywną rolę opiniotwórczą, tworzą określone hierarchie literackie? Czy jest
uprawnione, aby ich werdykty umownie nazywać „środowiskowymi”?
MW: Jestem za. Pełnią i
tworzą. A ich werdykty oczywiście, że są środowiskowe. Wszak tę niewielką garstkę Polaków regularnie
czytających literaturę piękną wypada nazwać środowiskiem
PG: Którzy poeci nadają ton współczesnej poezji? Czy w ostatnim czasie
dołączyły do nich kolejne nowe nazwiska?
MW: Latami z nadawanym
tonem były bardziej lata 90. ubiegłego wieku niż ten tuzin lat w nowym
stuleciu. Po śladach Świetlickiego czy Sosnowskiego kroczono na tyle masowo, że
naśladowania Dehnela czy Pasewicza porównać się do tego nie da. Tyle że tamto
nadawanie tonu wynikało trochę z zaległości, z długiej nieobecności danego tonu
w poezji, z głodu tego tonu (głodnymi okazali się nie tyle poszczególni poeci,
co sam język). W starych poczciwych wzmacniaczach Technicsa były malownicze
gałki z barwą tonu, po które (szczególnie jak się miało kolumny Altus) trzeba
było nieraz sięgnąć, ale teraz słucham na Rotelu i nie ma takiej potrzeby.
Poezja polska zmieniła się podobnie.
PG: Portale poetyckie – jaką pełnią rolę?
MW: Portale zmiennymi są.
Mniej więcej 10 lat temu zakrawały na awangardę komunikacji literackiej, 5 czy
7 lat temu wydawały się kuźnią nowych poetyckich kadr, 3 lata temu pojawiła się
wyraźna różnica między portalami stylizującymi się na internetowe pisma
(kosztem interkomunikacji) a sieciowymi „wyszalniami” (że tak sobie pożyczę
termin od Lema), gdzie stosunek „stargam” do „u-wydatnię” mógłby zmartwić
Norwida.
PG: Jaka według Ciebie jest przyszłość poezji?
MW: Urodzony w Płocku
Stefan Themerson zanotował, że wyobraża sobie społeczeństwo, gdzie nikt nie
czyta wierszy, natomiast nie wyobraża sobie społeczeństwa, gdzie nikt wierszy
nie pisze. Ceńmy zatem tę skromną sztukę.
* Maciej Woźniak (ur.
1969) - poeta, krytyk muzyczny, felietonista. Publikował m.in. w Tygodniku
Powszechnym, Twórczości, Literaturze na Świecie, Odrze,
Gazecie Wyborczej, Opcjach, Studium. Opublikował siedem
tomików poetyckich: „Srebrny ołówek”
(1998), „Iluminacje. Zaćmienia. Szarość” (2000), „Obie strony światła” (2003),
„Wszystko jest cudze” (2005), „Iluzjon” (2008), „Ucieczka z Elei” (2010),
„Biała skrzynka” (2012). Jego tom "Iluzjon" był nominowany do Nagrody
im. Józefa Czechowicza. Tom "Ucieczka z Elei" był nominowany do
Nagrody Literackiej Gdynia. Mieszka w Płocku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz