Nie trzeba od razu posiadać
licencjatu, by wiedzieć jak istotne w marketingu są logo, marka. Na co więc
liczy zespół, który nazywa siebie Quattro (Audi Quattro?), a do tego posługuje
się nieczytelnym znakiem graficznym wyglądającym jak „QU4TTRO”? No i ten pretensjonalny
tytuł debiutu wyposażony we wręcz porażającą inwersję: „Słowa nieistotne są”…
Słowem, zielonogórscy muzycy
zrobili wiele, żeby się anty-reklamować lub reklamować dosyć niszowo niby jacyś
zielonoświątkowcy. A może czterech tworzących grupę gości (Pusz, Antonik,
Markiewicz i Frydrych) mają marketing tak naprawdę w głębokim poważaniu, bo
próbowali zdać z niego egzamin, ale dostali się jedynie na pedagogikę? Dosyć,
żarty na bok! Muzycy mogą mieć naprawdę w dupie wszelkie kampanie i techniki ich
wdrażania, ponieważ to ARTYŚCI, a nie komiwojażerzy. Żadna słowna retoryka
rodem z poradnika
przedstawiciela handlowego nie jest im potrzebna. Żadne tam: „jeśli kupi Pan
nasz produkt, drugi dodajemy gratis”. Panowie nagrali naprawdę dobrą płytę, której
i tak nie będzie się puszczać w żadnej stacji, bo cały radiowy eter nastawiony
jest na produkcję papki, a Kuba Wojewódzki nie zaprosi ich do swojego programu,
bo są z Zielonej Góry (żeby choć z
Ukrainy!). Mają chłopaki szczęście, prawda? Nie dany im jest z Gałczyńskiego „sen wariata śniony nieprzytomnie”.
Pozostaną sobą, choć biedni, nieznani i kompletnie niesprzedawalni.
Poniekąd w zgodzie z tytułem,
album „Słowa nieistotne są” otwiera instrumentalne intro w klimacie trip-hopowym. Zaraz po
nim sprawy się jednak porządkują; następuje kaskada riffów, wśród których na
plan pierwszy wysuwa się głos wokalisty, który kojarzy się z brzmieniowymi
dokonaniami spod znaku grunge i punk-rocka. „Wojna”, bo o tym utworze mowa, całkiem
udanie wprowadza słuchacza w klimat tej muzyki. Niezwykle melodyjnej, ciekawej
kompozycyjnie, po prostu wyróżniającej się od samego początku. „Białe noce”,
„Nieważne” to utwory wyposażone w ciężkie riffy i dobre melodie. Ten drugi
spokojnie mógłby konkurować z nagraniami łódzkiej Comy, a wokalista z talentem
wokalnym i
interpretacyjnym Piotra Roguckiego. Łatwy do zapamiętania refren, trochę
kombinowania i moc to główne atuty
tej kompozycji. Podobnie w „Słowach”, które dzięki „zduszonej” stonowanej linii
melodycznej brzmią niezwykle klimatycznie. Jest melodyjnie, niemal przebojowo, przy czym muzycy od czasu do czasu
chętnie zapuszczają się w okolice bardziej „minorowych” klimatów. Oczywiście,
nie mówimy tutaj o łatwych przebojach…
Chętnie napisałbym, że ballada
„Ona” to coś w stylu radomskiego Carrion, gdyby akurat przywoływany przeze mnie
zespół posiadał odrobinę więcej tej autentyczności, którą niewątpliwie posiada
o wiele mniej znane Quattro. W piosence „SQra” zespół gładko wchodzi zarówno w
estetykę metalową, jak i grunge’ową. Na szczęście nie jest to kompozycja w
rodzaju pretensjonalnej pioseneczki zespołu Aya RL, która ku zdziwieniu samych
jej autorów stała się wielkim („kultowym”) przebojem lat osiemdziesiątych.
To łatwizna (odkąd polski
parlament ma tyle wspólnego z codziennym życiem Polaków, co kaszanka z kawiorem) atakować
nieuczciwych parlamentarzystów („Świnie”). Ale ten utwór to zarazem dobry
przykład odmiennego, hardcorowego oblicza zespołu. Na koniec niespodzianka –
dziewiąta kompozycja, która nie jest zaznaczona na okładce – kolejny (po trip-hopowym intro) eksperyment;
elektroniczny mix „SQry”. „Podskórnie” słychać tu idee bliskie Prodigy, co pokazuje, że muzycy nie
powiedzieli jeszcze ostatniego słowa o kierunku własnych poszukiwań.
Nie pozostaje mi nic innego jak
doradzać zielonogórskim grajkom, żeby szukali dalej, lecz w żadnym wypadku na uczelniach oferujących
magisterium z zarządzania i marketingu. Konieczność reklamowania dotyczy
przeważnie szajsu. Dobry produkt obroni się sam.
QU4TTRO, „Słowa Nieistotne Są”. Wydanie własne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz