poniedziałek, 9 lipca 2012

Kup Pan Audi!

Nie trzeba od razu posiadać licencjatu, by wiedzieć jak istotne w marketingu są logo, marka. Na co więc liczy zespół, który nazywa siebie Quattro (Audi Quattro?), a do tego posługuje się nieczytelnym znakiem graficznym wyglądającym jak „QU4TTRO”? No i ten pretensjonalny tytuł debiutu wyposażony we wręcz porażającą inwersję: „Słowa nieistotne są”…

Słowem, zielonogórscy muzycy zrobili wiele, żeby się anty-reklamować lub reklamować dosyć niszowo niby jacyś zielonoświątkowcy. A może czterech tworzących grupę gości (Pusz, Antonik, Markiewicz i Frydrych) mają marketing tak naprawdę w głębokim poważaniu, bo próbowali zdać z niego egzamin, ale dostali się jedynie na pedagogikę? Dosyć, żarty na bok! Muzycy mogą mieć naprawdę w dupie wszelkie kampanie i techniki ich wdrażania, ponieważ to ARTYŚCI, a nie komiwojażerzy. Żadna słowna retoryka rodem z poradnika przedstawiciela handlowego nie jest im potrzebna. Żadne tam: „jeśli kupi Pan nasz produkt, drugi dodajemy gratis”. Panowie nagrali naprawdę dobrą płytę, której i tak nie będzie się puszczać w żadnej stacji, bo cały radiowy eter nastawiony jest na produkcję papki, a Kuba Wojewódzki nie zaprosi ich do swojego programu, bo są z Zielonej Góry (żeby choć z Ukrainy!). Mają chłopaki szczęście, prawda? Nie dany im jest z Gałczyńskiego „sen wariata śniony nieprzytomnie”. Pozostaną sobą, choć biedni, nieznani i kompletnie niesprzedawalni.

Poniekąd w zgodzie z tytułem, album „Słowa nieistotne są” otwiera instrumentalne intro w klimacie trip-hopowym. Zaraz po nim sprawy się jednak porządkują; następuje kaskada riffów, wśród których na plan pierwszy wysuwa się głos wokalisty, który kojarzy się z brzmieniowymi dokonaniami spod znaku grunge i punk-rocka. „Wojna”, bo o tym utworze mowa, całkiem udanie wprowadza słuchacza w klimat tej muzyki. Niezwykle melodyjnej, ciekawej kompozycyjnie, po prostu wyróżniającej się od samego początku. „Białe noce”, „Nieważne” to utwory wyposażone w ciężkie riffy i dobre melodie. Ten drugi spokojnie mógłby konkurować z nagraniami łódzkiej Comy, a wokalista z talentem wokalnym i interpretacyjnym Piotra Roguckiego. Łatwy do zapamiętania refren, trochę kombinowania i moc to główne atuty tej kompozycji. Podobnie w „Słowach”, które dzięki „zduszonej” stonowanej linii melodycznej brzmią niezwykle klimatycznie. Jest  melodyjnie, niemal przebojowo, przy czym muzycy od czasu do czasu chętnie zapuszczają się w okolice bardziej „minorowych” klimatów. Oczywiście, nie mówimy tutaj o łatwych przebojach…

Chętnie napisałbym, że ballada „Ona” to coś w stylu radomskiego Carrion, gdyby akurat przywoływany przeze mnie zespół posiadał odrobinę więcej tej autentyczności, którą niewątpliwie posiada o wiele mniej znane Quattro. W piosence „SQra” zespół gładko wchodzi zarówno w estetykę metalową, jak i grunge’ową. Na szczęście nie jest to kompozycja w rodzaju pretensjonalnej pioseneczki zespołu Aya RL, która ku zdziwieniu samych jej autorów stała się wielkim („kultowym”) przebojem lat osiemdziesiątych.

To łatwizna (odkąd polski parlament ma tyle wspólnego z codziennym życiem Polaków, co kaszanka z kawiorem) atakować nieuczciwych parlamentarzystów („Świnie”). Ale ten utwór to zarazem dobry przykład odmiennego, hardcorowego oblicza zespołu. Na koniec niespodzianka – dziewiąta kompozycja, która nie jest zaznaczona na okładce – kolejny (po trip-hopowym intro) eksperyment; elektroniczny mix „SQry”. „Podskórnie” słychać tu idee bliskie Prodigy, co pokazuje, że muzycy nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa o kierunku własnych poszukiwań.

Nie pozostaje mi nic innego jak doradzać zielonogórskim grajkom, żeby szukali dalej, lecz w żadnym wypadku na uczelniach oferujących magisterium z zarządzania i marketingu. Konieczność reklamowania dotyczy przeważnie szajsu. Dobry produkt obroni się sam.

QU4TTRO, „Słowa Nieistotne Są”. Wydanie własne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz