Siedem grzechów głównych to upowszechniony w kulturze
spis podstawowych grzechów człowieka i wykroczeń przeciwko Bogu, samemu sobie i
religii. W katolicyzmie był on znany już w okresie średniowiecza. Aktualna
forma interpretacji spisu dokonana przez katechizm, nie nazywa uwzględnionych w nim pozycji „grzechami” ale
„wadami”, które powstają wskutek powtarzania tych samych czynów, będących
wynikiem skłonności do grzechu po popełnieniu innych grzechów. Pytania, które
zrodziły się w mojej głowie pierwotnie tylko po to, aby pozostać w tym
ustronnym miejscu w charakterze pytań retorycznych, ostatecznie postanowiłem
zadać także i innym – skoro wydźwięk moich własnych odpowiedzi przybrał w
międzyczasie pejoratywne zabarwienie. Zatem, czy tylko ja utwierdziłem się w
przekonaniu, że tzw. „obieg” polskiej poezji współczesnej skażony jest kilkoma
wadami („grzechami”) wyzierającymi zza poniższych znaków zapytania? Czy poezji
towarzyszy (rzecz jasna umownie), któryś z siedmiu grzechów głównych? A może
wszystkie? A może żaden z nich? Przekonajmy się…
Piotr Gajda: Jaki masz stosunek do własnego debiutu?
Jakbyś scharakteryzował instytucję debiutu w ogóle?
Artur Nowaczewski:
Debiutowałem książkowo mając lat 27. Po siedmiu latach te wiersze nadal są
pamiętane i jakoś jestem z nimi kojarzony. Lubię swoją debiutancką książkę, ale
dzisiaj ja to już ktoś inny. Debiut naznacza autora. Mam do tej „instytucji”
stosunek ambiwalentny. To paradoks, ale łatwiej zaistnieć z pierwszą książką
niż z drugą, trzecią, piątą. Chodzi o recepcję, recenzje. Debiut łatwiej
dostrzec przy okazji konkursów takich jak Silesius, Złoty Środek,
Iłłakowiczówna itp. Autor drugiej, trzeciej, piątej książki tracony jest z
oczu, nie ma okazji aby o nim pisać, nawet jeśli ciekawie się rozwija.
PG: Czy Twoim zdaniem możemy jeszcze w Polsce mówić o
ogólnopolskim obiegu krytyczno-literackim? Czy uważasz, że ostatnia dekada w
polskiej poezji współczesnej doczekała się choćby śladowego omówienia?
AN: Nie ma czegoś takiego
jak ogólnopolski obieg krytyczno-literacki. Nie ma warunków dla rozwoju krytyki
literackiej. Akademicy dystansują się od bieżącej działalności krytycznej jako
niepoważnego zajęcia, a w dużych mediach krytyków zmarginalizowano, zrobiono z
nich podwykonawców w machinie wydawniczej i promocyjnej. Nie mylmy też krytyka
z recenzentem, ten drugi to często przypadkowa figura wyrabiająca wierszówkę.
Zastąpiliśmy krytyków literackich przez nagrody literackie. Nagrodami
zastąpiliśmy dyskusje, debaty, polemiczne starcia. Wpływowi krytycy wypowiadają
się z pozycji siły, za pośrednictwem nagród i nominacji. „Wpływowość” polega
dziś właśnie na posiadaniu instrumentów instytucjonalnych, a nie przekonywaniu
do swoich racji za pośrednictwem tekstów krytycznych.
PG: Czy w naszym kraju istnieje wyraźny podział na środowiska
poetyckie, czy raczej mamy do czynienia z pojedynczymi nazwiskami rozrzuconymi
po kraju – kojarzonymi wyłącznie
geograficznie?
AN: Środowiska są i będą.
Często nawzajem się ignorują. Powszechne jest etykietowanie. Jak w środowiskach
„kibicowskich”, są nieformalne zgody, kosy, układy. Ale na szczęście to
sprawia, że w cenie jest bezinteresowność. Spotkałem poetów bezinteresownych w
różnych środowiskach. Miłość do poezji jest bezinteresowna. Jest kilka wysp w
Polsce, gdzie mimo braku fleszy robi się dla polskiej poezji bardzo wiele, dla
poezji, która nie jest utożsamiana tylko z własnym środowiskiem.
PG: Jaki jest Twój stosunek do nagród literackich w
Polsce? Pełnią obiektywną rolę opiniotwórczą, tworzą określone hierarchie
literackie? Czy jest uprawnione, aby ich werdykty umownie nazywać
„środowiskowymi”?
AN: Patrz punkt drugi.
PG: Którzy poeci nadają ton współczesnej poezji? Czy w
ostatnim czasie dołączyły do nich kolejne nowe nazwiska?
AN: Ton nadają Tobie, ci,
którzy są dla Ciebie ważni. Ci poeci żywi i umarli, których czytasz. Ci, z
którymi rozmawiasz albo ci, z którymi się spierasz. To bardzo indywidualna
sprawa. Jeśli kogoś zajmuje pozycja nazwisk na giełdzie, jaki poeta akurat jest
w modzie, to jest konsumentem życia literackiego a nie czytelnikiem poezji.
PG: Portale poetyckie – jaką
pełnią rolę?
AN: Poligonu dla
piszących. Namiastkę kontaktu z odbiorcą. Zwłaszcza dla twórców z mniejszych
miejscowości.
PG: Jaka według Ciebie jest
przyszłość poezji?
AN: Przetrwa.
* Artur Nowaczewski - ur.
10 X 1978 roku w Gdańsku. Poeta, krytyk literacki, podróżnik, członek zespołu
muzycznego Kutabuk, z którym wykonuje swoje utwory poetyckie. Doktor nauk
humanistycznych, pracuje jako adiunkt w Katedrze Teorii Literatury i Krytyki
Artystycznej na UG. W okresie studiów współtworzył serwis „Teczka" i
kwartalnik „Przesuw". Od kilku lat współpracuje z sopockim „Toposem",
stały współpracownik Magazynu Apokaliptycznego „44". Wiersze, recenzje,
szkice krytyczne publikował także m.in. we „Frondzie", „Przeglądzie
Politycznym", „Arcanach", Magazynie polsko-niemieckim „Dialog",
„30 Dniach", „Gościu Niedzielnym", „Lampie", „Studium",
„Ha!arcie". Wydał arkusz poetycki Wyrywki (2002), tomiki wierszy Commodore
64 (2005) i Elegia dla Iana Curtisa (2010), książki historyczno-literackie
Trzy miasta, trzy pokolenia (2006), Szlifibruki i flaneurzy (2011).
Laureat m.in. Nagrody Fundacji im. Ks. Janusza St. Pasierba (2008), Złotego
Środka Poezji w Kutnie (2006).Tłumaczony na język angielski, czeski i
niemiecki. Mieszka w Gdyni.
"To paradoks, ale łatwiej zaistnieć z pierwszą książką niż z drugą, trzecią, piątą. Chodzi o recepcję, recenzje. Debiut łatwiej dostrzec przy okazji konkursów takich jak Silesius, Złoty Środek, Iłłakowiczówna itp. Autor drugiej, trzeciej, piątej książki tracony jest z oczu, nie ma okazji aby o nim pisać, nawet jeśli ciekawie się rozwija."
OdpowiedzUsuńCiekawy wywiad. Dzięki za możliwość poczytania.
Wkrótce kolejne. Zachęcam do ich lektury.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
pg.