Naczelną jednostką chorobową współczesnej muzyki jest rak pospolitej komercji. Dlatego tak istotne dla uleczenia tej śmiertelnej choroby są tzw. inicjatywy oddolne, a więc te całkowicie niekomercyjne, „znachorskie”, oparte na bajdach i wierzeniach ludowych oraz na przesądach podwórkowych lub piwnicznych – undergroundowych. Jeśli dzisiejszy rynek muzyczny kształtują programy, gdzie występuje Doda and s-ka, jedynym telewizorem, w którym mógłby się pojawić Karol Schwarz All Stars, jest zepsuty odbiornik marki Neptun, i to pod warunkiem, że muzycy znaleźliby się na tyle blisko jego spalonego kineskopu, iż zdołaliby się w nim jakoś odbić.
Tymczasem, jeśli zgniły muzyczny Zachód miałby nam czegoś zazdrościć, to na pewno nie naszych występów na festiwalu typu Interwizja, czy też kolejnej „podróbki” tego, co jest tam grane z powodzeniem od lat, a u nas nieudolnie kopiowane przez muzyków i marketingowych „speców” od darmowego grania na wszelkiego rodzaju festynach, piknikach i miejskich chałturach. Przy czym „darmowego” oczywiście wyłącznie dla świetlanej komórki społecznej, którą jest każda rodzina uczestnicząca w tego typu pop-igrzyskach, bo „artyści” oczywiście kasę biorą i to całkiem niezłą.
Ponieważ hasło „muzyka niezależna” w świecie supermarketów i kredytów hipotecznych kompletnie się „przejadło”, szczególnie cenne są te płyty, które sytym przypominają, że czasem warto być głodnym. Karol Schwarz All Stars, co prawda „Ameryki nie odkrywają”. Nie wynika to z ich braku wrażliwości na melodyjność amerykańskiego hymnu, ale raczej z nastawienia się na granie post-rocka, opartego w dodatku na tekście poetyckim. Ich muzyka nie jest żadnym hamburgerem, ani humbukiem – to świadome dążenie w rejony eksplorowane dotąd przez takie zespoły, jak Świetliki i Ścianka, i te mniej znane: Lesers Bend, Miasto, Towary Zastępcze, Andrzej Sosnowski and Chain Smokers. W większości są to projekty, w których składach znaleźli się wybitni współcześni poeci (Sosnowski, Świetlicki) i/lub poeci są autorami wykonywanych tam tekstów.
Na „100 filmach” znajdziemy aż cztery kompozycje do wierszy Rafała Wojaczka, polskiego „poety przeklętego”, który w wieku dwudziestu sześciu lat zginął śmiercią samobójczą. To jednak nie przesądza o tym, że Karol Schwarz All Stars to projekt stricte poetycki. Tworzonej przez trójmiejskie combo mocno improwizowanej muzyce przypisać można całą masę określeń, poczynając od psychodelii, wspomnianego już wcześniej post-rocka, space, noise, trip hopu, aż po shoegaze. Niekiedy dźwięki tworzone przez Schwarza, Albrzykowskiego, Tomczaka, Kossakowskiego i zaproszonych do udziału w nagraniu płyty gości bliższe są temu, co wyprawiają Świetliki, czasem przypominają szaleńcze improwizacje zespołu Ścianka, a jeszcze kiedy indziej ponad noisowymi plamami i zgrzytami oraz gitarowymi przepięciami, niczym gęsta mgła unosi się duch takich zespołów, jak Mogwai i Joy Division.
Jeśli więc natkniecie się na płytę „100 filmów”, nie szukajcie na niej przebojów, które można byłoby ewentualnie zagrać na Dniach (w tym miejscu wpiszcie dowolne miasto do pięćdziesięciu tysięcy mieszkańców). Ale za to, choć projekt poniekąd związany jest ze współczesną poezją, będziecie mieli szansę na zetkniecie się z pulsującą, „niskoprądową” energią, której nie zdołałoby wygenerować nawet pięćdziesiąt koncertów z atakującą nasze uszy muzyką „bum cyk cyk” lub sto spotkań autorskich z nawiedzonym poetą/nawiedzoną poetką o wiecznie krwawiącym sercu. To inne klimaty – na szczęście, nie te „swojskie”.
Karol Schwarz All Stars, „100 filmów”. Nasiono Records. 2010
[prwdr.: „Arterie”, nr 2/2011, s.128.]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz