piątek, 17 sierpnia 2012

Siedem grzechów głównych (8)

Siedem grzechów głównych to upowszechniony w kulturze spis podstawowych grzechów człowieka i wykroczeń przeciwko Bogu, samemu sobie i religii. W katolicyzmie był on znany już w okresie średniowiecza. Aktualna forma interpretacji spisu dokonana przez katechizm, nie nazywa uwzględnionych w nim pozycji „grzechami” ale „wadami”, które powstają wskutek powtarzania tych samych czynów, będących wynikiem skłonności do grzechu po popełnieniu innych grzechów. Pytania, które zrodziły się w mojej głowie pierwotnie tylko po to, aby pozostać w tym ustronnym miejscu w charakterze pytań retorycznych, ostatecznie postanowiłem zadać także i innym – skoro wydźwięk moich własnych odpowiedzi przybrał w międzyczasie pejoratywne zabarwienie. Zatem, czy tylko ja utwierdziłem się w przekonaniu, że tzw. „obieg” polskiej poezji współczesnej skażony jest kilkoma wadami („grzechami”) wyzierającymi zza poniższych znaków zapytania? Czy poezji towarzyszy (rzecz jasna umownie), któryś z siedmiu grzechów głównych? A może wszystkie? A może żaden z nich? Przekonajmy się…

Piotr Gajda: Jaki masz stosunek do własnego debiutu? Jakbyś scharakteryzował instytucję debiutu w ogóle?

Maciej Woźniak: Kiedyś nie lubiłem „Srebrnego ołówka”, a teraz lubię. Rozmawialiśmy o nim niedawno z Adamem Wiedemannem i wyszło nam, że to książka napisana tak, jakby jej autor w ogóle nie czytał tego, co wówczas pisano, po brulionowym przesileniu, natomiast czytał to, co pisano 20 lat wcześniej. I jakby to trochę taki pierwszy naiwny był. Z tego samego powodu, z którego swojego debiutu nie lubiłem, teraz swój debiut znowu lubię. 

Wydaje mi się, że słownikowa definicja w zupełności wystarczy. Debiut to pierwsza książka (płyta, występ itp.). Ceńmy zwięzłą mądrość PWN.

PG: Czy Twoim zdaniem możemy jeszcze w Polsce mówić o ogólnopolskim obiegu krytyczno-literackim?

MW: Możemy i powinniśmy. Przynajmniej dopóki pozostało kilka czasopism, które są dystrybuowane na terenie całego kraju. I dopóki polscy czytelnicy korzystają z Internetu.

PG: Czy uważasz, że ostatnia dekada w polskiej poezji współczesnej doczekała się choćby śladowego omówienia?

MW: Jeżeli uznamy, że poezję tworzą poeci (a oni mają nazwiska, zaś ich książki mają tytuły), to tak. Doczekała się omówienia, choć czasami zdarzało mi się westchnąć: niestety.

PG: Czy w naszym kraju istnieje wyraźny podział na środowiska poetyckie, czy raczej mamy do czynienia z pojedynczymi nazwiskami rozrzuconymi po kraju – kojarzonymi wyłącznie geograficznie?

MW: Nie wstępowałbym na rozdwojone ścieżki tej akurat alternatywy. Wiele środowisk swoją wyrazistość zawdzięcza w dużej mierze geografii. Siedząc z poetami na rynku w Mikołowie, czuję się zanurzony w innym środowisku niż witając się z poetami przed księgarnią Tajne Komplety, na rynku we Wrocławiu. W innym środowisku się nurzam wchodząc do SDK na rynku w Warszawie, a w innym pijąc piwo z Arturem Fryzem na rynku w Kutnie. Ceńmy mapę naszej ojczyzny.

PG: Jaki jest Twój stosunek do nagród literackich w Polsce? Pełnią obiektywną rolę opiniotwórczą, tworzą określone hierarchie literackie? Czy jest uprawnione, aby ich werdykty umownie nazywać „środowiskowymi”?

MW: Jestem za. Pełnią i tworzą. A ich werdykty oczywiście, że są środowiskowe. Wszak tę  niewielką garstkę Polaków regularnie czytających literaturę piękną wypada nazwać środowiskiem

PG: Którzy poeci nadają ton współczesnej poezji? Czy w ostatnim czasie dołączyły do nich kolejne nowe nazwiska?

MW: Latami z nadawanym tonem były bardziej lata 90. ubiegłego wieku niż ten tuzin lat w nowym stuleciu. Po śladach Świetlickiego czy Sosnowskiego kroczono na tyle masowo, że naśladowania Dehnela czy Pasewicza porównać się do tego nie da. Tyle że tamto nadawanie tonu wynikało trochę z zaległości, z długiej nieobecności danego tonu w poezji, z głodu tego tonu (głodnymi okazali się nie tyle poszczególni poeci, co sam język). W starych poczciwych wzmacniaczach Technicsa były malownicze gałki z barwą tonu, po które (szczególnie jak się miało kolumny Altus) trzeba było nieraz sięgnąć, ale teraz słucham na Rotelu i nie ma takiej potrzeby. Poezja polska zmieniła się podobnie.

PG: Portale poetyckie – jaką pełnią rolę?

MW: Portale zmiennymi są. Mniej więcej 10 lat temu zakrawały na awangardę komunikacji literackiej, 5 czy 7 lat temu wydawały się kuźnią nowych poetyckich kadr, 3 lata temu pojawiła się wyraźna różnica między portalami stylizującymi się na internetowe pisma (kosztem interkomunikacji) a sieciowymi „wyszalniami” (że tak sobie pożyczę termin od Lema), gdzie stosunek „stargam” do „u-wydatnię” mógłby zmartwić Norwida. 

PG: Jaka według Ciebie jest przyszłość poezji?

MW: Urodzony w Płocku Stefan Themerson zanotował, że wyobraża sobie społeczeństwo, gdzie nikt nie czyta wierszy, natomiast nie wyobraża sobie społeczeństwa, gdzie nikt wierszy nie pisze. Ceńmy zatem tę skromną sztukę.

* Maciej Woźniak (ur. 1969) - poeta, krytyk muzyczny, felietonista. Publikował m.in. w Tygodniku Powszechnym, Twórczości, Literaturze na Świecie, Odrze, Gazecie Wyborczej, Opcjach, Studium. Opublikował siedem tomików poetyckich:  „Srebrny ołówek” (1998), „Iluminacje. Zaćmienia. Szarość” (2000), „Obie strony światła” (2003), „Wszystko jest cudze” (2005), „Iluzjon” (2008), „Ucieczka z Elei” (2010), „Biała skrzynka” (2012). Jego tom "Iluzjon" był nominowany do Nagrody im. Józefa Czechowicza. Tom "Ucieczka z Elei" był nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia. Mieszka w Płocku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz