Do
„Hostelu” Poczta Polska dostarczyła Zdania bez wypadku i żadnego trybu.
Poemat nieintencjonalny autorstwa Rafała Gawina. Mojego przyjaciela,
ale również wydawcy i promotora. Ponownie nie ma to nic do rzeczy. A te mają
się tak, że Gawin to poeta poszukujący, nieustannie zmieniający formułę
własnego projektu poetyckiego, w którym mieszczą się i klasyczne (w rozumieniu
formy) wiersze, poematy, utwory zbudowane na użytych mottach, dedykacjach, jak
i zsamplowane do wiersza fragmenty rozmów telefonicznych. Tym razem autor Oferty
bezzwrotnej postawił na zdania pojedyncze lub złożone, z których
zbudowany jest jego nowy poemat.
Mimo
że Gawin wykorzystuje wszystkie nieintencjonalnie (bez żadnego trybu i wypadku),
układają się one w zwarty liryczny przekaz, krytyczny wobec rzeczywistości,
nienachalnie absurdalny jak niektóre nagłówki czy tzw. żółte paski.
Penis, gdy jest sztuczny,
wygląda na smutnego; a człowiek?
Pijecie, by przeżyć; moje pragnienie jest
silniejsze niż śmierć.
Pisałem chronologicznie, by wpaść w reżim
segregacji; znasz właściwą kolejność?
Planowaliście zdania proste; dobrze, że zmienił
się system, który was rozlicza.
Po takim krachu przestało działać nawet echo.
Gawin
i tym razem jest lirycznie niepoprawny, niepodległy wobec reżimu nowej
poprawności, programowy w demaskowaniu głupoty, wiarołomstwa, hipokryzji,
ideologicznego kłamstwa i propagandy, które od kilku już dekad drążą niczym
kornik kuchenny stół tak zwany mit założycielski (prawicowy, lewicowy,
liberalny* (wybrane podkreślić, podkreślić wszystko).
W świetle
prawa opalamy się niczym tłuste dżointy.
W tej historii nie jest istotna
chronologia czasowa, tylko następstwo emocjonalne.
W tej sukience wyglądasz jak niespełniona
fantazja o zgrabnej Polsce.
W twoich oczach czai się pewność,
że wszystko już będzie.
W twojej religijnej książce najsłabszy jest
Bóg.
Ponieważ
Gawin to zdolny i wciąż rokujący poeta, znosi zastany porządek (od ulicy
odnowiona elewacja, za bramą od podwórza syf) przy pomocy pojedynczych shotów,
„strzałów znikąd”, celnych i bolesnych. Wiadomo, że to Gawin ostatni zgasi
światło.
Technika
jednego zdania przypomina technikę palca śmierci; wszyscy umrzemy w kropce.
Pandemia
niczego nie zmienia: przed nami i w nas ta sama zatruta ziemia.
Chciałeś
mieć czas, a mogłeś jedynie wybrać, kiedy znikniesz.
Wyszli
z domu, by nigdy nie wrócić, wiersz nie miał tego szczęścia.
Poprosiłem
polskich krytyków o interwencję; niczym polska policja bili na oślep.
Zdania bez wypadku i żadnego trybu w smaku przypominają koktajl
(z tym że Mołotowa); to liryczny miks ropy i oleju, wybuchowa mieszanka, która
niektórych może obrazić, innych wyzwolić. Wystarczy przeczytać w dowolnym
porządku i układzie te ruchliwe (jak ich autor) i rozbiegane zdania, które na
pewno nie pozostawią czytelnika obojętnym. Wkurwionym, zniesmaczonym,
wstrząśniętym – to na pewno.
Rafał Gawin, Zdania bez wypadku i żadnego trybu. Poemat nieintencjonalny. Biblioteka Śląska, 2024
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz