wtorek, 3 grudnia 2024

Korespondencja (64)

Do „Hostelu” Poczta Polska dostarczyła Przeciwujęcia, dwunasty tom poetycki Macieja Meleckiego, poety, scenarzysty, redaktora, wydawcy, dyrektora Instytutu Mikołowskiego i animatora poezji. Mojego przyjaciela, którego twórczość poetycka od niepamiętnych czasów jest mi wyjątkowo bliska. Wspominałem o tym wielokrotnie w różnych miejscach, że projekt poetycki autora Szeregu zerwań jest wyjątkowy, absolutnie osobny i bezkompromisowo konsekwentny. Nie ma w tym kraju drugiego takiego poety, takich wierszy. I nie ma nic tu do rzeczy mój emocjonalny stosunek do osoby autorskiej (jak to się ładnie teraz nazywa).

Od czasu, kiedy w moje ręce wpadł nabyty na portalu aukcyjnym tom Bermudzkie historie (z autorską dedykacją dla kogoś innego, kto potem wystawił książkę do sprzedaży, taka ciekawostka) zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne wiersze Melexa. Jego książki to księgi (mam tu na myśli również ich objętość), to grypsy od bogów poezji spisane gęstym, drobnym maczkiem fraz, metafor, kontekstów i znaczeń. To kulturowe kody, które z wypiekami na twarzy się „deszyfruje” odsłaniając szkatułkowe frazy (skonstruowane jak mini opowieści). W tym najprawdopodobniej tkwi jedno z „przekleństw”, które dotyczy tej poezji – mit jakoby była ona trudna, niedostępna, niezrozumiała. To kompletna bzdura, która tylko dlatego mogła przedostać się na światło dzienne, ponieważ w tym smutnym kraju krytyka literacka zwyczajnie nie istnieje (zastępują ją: pobieżność,  fragmentaryczność i nagrodyzm – w dowolnej kolejności).

Tymczasem Przeciwujęcia to wybitnie klarowny ekstrakt świata i współistniejących w nim form i norm życia. Wszechobecna kontrola i sprzeciw wobec niej to istotny plan tomu. Jak również rosnący opór wobec zagęszczonej magmy serwowanej społeczeństwu „Morloków” niczym proteiny i inne cywilizacyjne „dobra”, które o dziwo!, okazują się zawłaszczające i uwsteczniające, przez co degenerują jednostkę zmagającą się z ontologiczną pustką.


Kursowanie między przedziałami, kiedy wzrost jest zgiętą tuleją. Stokrotne

Opadanie bez żadnej trakcji, na skraju wyradzania się przypadku.

Wznoszenie galwanizuje przechył. Dławisz się coraz bardziej puściejącym,

Obrazkowym komunikowaniem. Lodownie w każdej łyżce ciepła.

Ogołacanie z kory, podciąganie bez haka, na zawietrznej rojenia

Innych zasupłanych przejść, gdy odmęt tężeje jak śniedź w wodnym

 

Ujściu (…).


Wiersze Meleckiego w Przeciwujęciach pełne są industrialnych rekwizytów, semantycznych sprzężeń i węzłów, zapętleń i synkretycznych spięć, tak też stawiają opór powszechnym osądom (gładkim zdaniom), przechodząc na wyższy poziom ujawniania półprawd i demaskowania rzeczywistości, która dookolnie stara się zawrzeć każdy objaw niepodległej egzystencji w dedykowanym jej zbiorze zamkniętym.


Chwila naszego świata kończy się na stercie kłód ułożonych

Przez agresywny wylew ciekłego światła, jakim jest zastygająca

Surówka piekła, kiedy inne zimne lawy mrowieniem

Przechodzą przez zgięte krzyże i przed wejściem w zakręt,

Prowadzący wprost do skiereszowanej jawy, kneblują

Ostatecznie. Kamień połknął wodę. Szczerba nieci wąwóz (…).


Nie ma jednej narracji, jednego języka, jednego mechanizmu, którymi można sterować przyczynowością zdarzeń, są omamy, zamglenia, kręte ścieżki, labirynty i ślepe zaułki spostrzeżeń i rozpoznań.


Niżowa siność, zygzakowaty ciąg turbulentnych dni

Wypełnionych częstymi przypadkami z ułomnych stopni

W przepastne zawirowania na krawędziach mżystego

Obwodu. Bliscy i dalecy, dawno niewidziani, lecz

Ponownie wyszczerzeni z korzennych splątań, ludzie,

 

Skłuci dźgnięciami urwanych szprych (…).


Stąd bierze się inkluzywna rola jednostki, jej powolny rozpad w świecie reguł i rozkładu, obsesyjna postawa wobec narzucanych i wciąż od nowa klonowanych opresji, które ich zbiorowi twórcy nazywają obowiązkami; ten obowiązujący ludzkość „kicz końca” (pozwolę sobie użyć frazy, której autorem jest kolega Siwczyk). Ale nie mojego końca. I nie Meleckiego. Bo Przeciwujęcia to wyartykułowany głośno sprzeciw wobec ujmowania nas wszechobecnym pozorem (czego? – tu wpisz wg uznania lub zanurz się w lekturze Przeciwujęć).


Kolejne pasma miraży, konkretnych przeoczeń skumulowanych w postaci

Długich ciągów odbijania się od przekątnych ścian, są tylko cząstkowymi śladami,

Ginącymi w bezmiarze harmidru, owych nieustannych przeorywań wysuszonego

Ugoru, kiedy tkwi się w nabrzmiewającym ogłuszeniu dziesiątkami wzajem

Wystrzeliwanych rac, tuż na granicy minionego, w krętej dychawicy kawałkujących

Sczeźnięć (…)


Nas nie ujmie się fałszywymi ideami, krzykliwymi hasłami, tandetnymi scenografiami. Choćbyśmy mieli wiszącym nad naszymi głowami topór (schyłku) ująć gołymi rękoma za opadające ostrze, będziemy się starali.

Maciej Melecki, Przecuiwujęcia. Wydawnictwa WBPiCAK, Poznań 2024

2 komentarze:

  1. Czy w "Szczerba nieci wąwóz" chodzi o tego polityka? Wolę już te wiersze gdzie fraza jest gęsta jak breja, niejasna jak zamglony okular, mętna jak zielona herbata, trudna jak życie za dwa tysiące w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie chodzi. Co do reszty; słusznie i naukowo.

      Usuń