„Reklamacji nie uwzględnia się” - z Rafałem Gawinem o „Ofercie bezzwrotnej” (i nie tylko) rozmawiam na stronie wydawnictwa J. Nasza rozmowa towarzyszy premierze książki. Zainteresowany czytelnik jej treść pozna tutaj.
Poniżej krótki fragment:
Piotr Gajda: Po rozgadanych, tematycznie zunifikowanych utworach
z tomu Wierszy dla koleżanek oraz obszernym
poemacie Jem mięso proponujesz
czytelnikowi wiersze znacznie krótsze, które na użytek naszej rozmowy nazwałbym
egzystencjalno-sentencjonalnymi. To lekka korekta poetyckiej strategii, czy
zwyczajnie w wieku lat czterdziestu „zdziadziałeś”, zmęczyłeś się życiem i
zaczynasz na sposób liryczny wypluwać z siebie stan, w którym orientujesz się,
że wciąż żyjesz, głównie po tym, że wszystko cię boli?
Rafał Gawin: Zło czai się wszędzie.
Każdy nosi w sobie wewnętrznego dziada, choć oczywiście chciałby dziecko.
Wszystko mnie boli po Wierszach dla koleżanek,
ponieważ taka była ich natura: odbijały (po)życie w krzywym zwierciadle, które
pękało przy lekturze i kaleczyło zwłaszcza ich autora. Niczym nieśmiertelny
kicz, kicz końca. A nawet nie miałem czterdziestu lat! Nie piszcie erotyków.
Nie zmieniajcie diety, jeżeli jedyną przyczyną jest miłość. W ogóle żyjcie,
zamiast pisać, tyle mogę powiedzieć z perspektywy i tyle zaoferuję w Zdaniach
bez wypadku i żadnego trybu, które ukażą się zaraz po Ofercie
bezzwrotnej, niejako w charakterze podsumowania daremności całego
mojego siedmioksięgu (nie licząc przeddebiutanckiego arkusza). Oferta… to
ostatnia pozycja, która może coś zmienić, nie zmieniając zupełnie niczego.
Dalej już tylko pustka.
Serio,
natomiast, to strategia kojarzy mi się z biznesem, a ja nie lubię się
sprzedawać. No, ewentualnie w książkach i wyłącznie osobom, które rzeczywiście
tego – mnie – chcą. Wolę się oddawać, choćby w komis. Ale to wszystko w ramach
wygodnej niszy. Jednak, coachingowo wychodząc poza strefę komfortu, lubię się
oferować poza poetycką bańką, która dla mnie już pękła.
Ale
za to na „lekką korektę” mogę się zgodzić, nawet i, stereotypowo, kursu. Zwykle
dokądś zmierzam, eksploruję kolejne kwadraty tkanki miejskiej w poszukiwaniu
pokemonów. Tak sprawiam, że mój wewnętrzny dziad dziecinnieje. Tak trzeba żyć.
Ciężary niech będą podnoszone w interpretacjach! (…).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz