piątek, 12 lipca 2024

O „Ofercie bezzwrotnej” rozmawiam z Rafałem Gawinem

(fot. wydawnictwo J)

„Reklamacji nie uwzględnia się” - z Rafałem Gawinem o „Ofercie bezzwrotnej” (i nie tylko) rozmawiam na stronie wydawnictwa J. Nasza rozmowa towarzyszy premierze książki. Zainteresowany czytelnik jej treść pozna tutaj.

Poniżej krótki fragment:

Piotr Gajda: Po rozgadanych, tematycznie zunifikowanych utworach z tomu Wierszy dla koleżanek oraz obszernym poemacie Jem mięso proponujesz czytelnikowi wiersze znacznie krótsze, które na użytek naszej rozmowy nazwałbym egzystencjalno-sentencjonalnymi. To lekka korekta poetyckiej strategii, czy zwyczajnie w wieku lat czterdziestu „zdziadziałeś”, zmęczyłeś się życiem i zaczynasz na sposób liryczny wypluwać z siebie stan, w którym orientujesz się, że wciąż żyjesz, głównie po tym, że wszystko cię boli?

Rafał Gawin: Zło czai się wszędzie. Każdy nosi w sobie wewnętrznego dziada, choć oczywiście chciałby dziecko. Wszystko mnie boli po Wierszach dla koleżanek, ponieważ taka była ich natura: odbijały (po)życie w krzywym zwierciadle, które pękało przy lekturze i kaleczyło zwłaszcza ich autora. Niczym nieśmiertelny kicz, kicz końca. A nawet nie miałem czterdziestu lat! Nie piszcie erotyków. Nie zmieniajcie diety, jeżeli jedyną przyczyną jest miłość. W ogóle żyjcie, zamiast pisać, tyle mogę powiedzieć z perspektywy i tyle zaoferuję w Zdaniach bez wypadku i żadnego trybu, które ukażą się zaraz po Ofercie bezzwrotnej, niejako w charakterze podsumowania daremności całego mojego siedmioksięgu (nie licząc przeddebiutanckiego arkusza). Oferta… to ostatnia pozycja, która może coś zmienić, nie zmieniając zupełnie niczego. Dalej już tylko pustka.

Serio, natomiast, to strategia kojarzy mi się z biznesem, a ja nie lubię się sprzedawać. No, ewentualnie w książkach i wyłącznie osobom, które rzeczywiście tego – mnie – chcą. Wolę się oddawać, choćby w komis. Ale to wszystko w ramach wygodnej niszy. Jednak, coachingowo wychodząc poza strefę komfortu, lubię się oferować poza poetycką bańką, która dla mnie już pękła.

Ale za to na „lekką korektę” mogę się zgodzić, nawet i, stereotypowo, kursu. Zwykle dokądś zmierzam, eksploruję kolejne kwadraty tkanki miejskiej w poszukiwaniu pokemonów. Tak sprawiam, że mój wewnętrzny dziad dziecinnieje. Tak trzeba żyć. Ciężary niech będą podnoszone w interpretacjach! (…).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz