(Fot. I. Kawczyńska / Suburbia)
Ludzkość to zbyt wiele, jeden człowiek to w sam raz. Bliźniego jesteśmy w stanie się doliczyć. Jak to zgrabnie ujął Słowacki w „Kordianie”: „Naród ginie, dlaczego? Aby wieszcz narodu miał treść do poematu (...). Hymn anioła w wieszcza się przelewa, zaśpiewał, naród ginie, bo poeta śpiewa”. Rezonuje w nas ten „zaśpiew”, odbija się echem w naszych i cudzych wierszach, w naszych i cudzych książkach. Obieg wymuszony, obieg zamknięty. „Bo chodzi o jakość, panowie i panie, / bo nigdy nie doznam od was większej obrazy / niż być nazwanym opinią publiczną” – napisałem w wierszu zamieszczonym w „Małpie apokalipsie”. Tak, właśnie o to. O relacje, które nie będą pobieżne, nieuważne, interesowne, głośne. O uważność poświęconą drugiemu człowiekowi. O odbiór komunikatu, który nami wstrząśnie, pozostawiając w nas trwałe ślady. Dobre, czułe blizny.
A oto wiersz mojej
siostry (w poezji) Izabeli Kawczyńskiej. Dwa inne, równie znakomite,
znajdziecie mili Państwo pod tym linkiem – tu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz