W nowym numerze kwartalnika literacko-artystycznego „Afront” Nr 1-2
(18-19) w felietonie zatytułowanym „Porzucanie poezji” mimowolnie
(proces wydawniczy kwartalnika trwał dosyć długo) wstrzelam się w sezon nagród
poetyckich, który akurat jest w toku. Jest więc o tzw. nagrodyzmie, ale i o
jego systemowym wpływie na indywidualne postawy twórcze poetek i poetów. Poniżej
fragment tekstu, którego całość zainteresowani przeczytają w najnowszym numerze
„Afrontu”. Polecam się.
„(…) Najmniej elegancko porzucają poezję poeci owładnięci chęcią posiadania rozmaitych splendorów, w tym nominacji do najważniejszych nagród poetyckich w Polsce. Większość z nich kończy potem jako zgorzkniali rzemieślnicy na tyle warsztatowo sprawni, żeby zdobyć kolejną statuetkę w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim <<O Poetyckiego Pierwiosnka>> (prezentują ją potem na Facebooku w charakterze substytutu potwierdzającego liryczne kompetencje). Naiwni, dysponujący zapasem nienaruszonej nadziei, nie zdają sobie sprawy, że proces wyłaniania laureatów nagród przypomina losowanie do Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej. Oto mamy cztery koszyki. W pierwszym znajdują się poeci znani w środowisku z tego, że są znani. Nieomal klasycy, gdyby tylko nie byli nadal żywi. Tacy, którzy czego by nie stworzyli (niech to będzie nawet lista zakupów), i tak znajdą się w tym pierwszym koszyku. W drugim umieszcza się tych, którym w zasadzie też się należy. Owszem, tu i ówdzie otrzymywali wcześniej nominacje, może nawet byli nagradzani, ale to było dawno temu. I teraz czas na kolejną turę uznania. W trzecim ulokowani zostali młodzi aspirujący, w danym roku głośni, obudowani rozgłosem własnym bądź tym czynionym przez klakierów (ze środowiskowego getta). W czwartym, największym, anonimowa reszta, ale tak głęboko już się nie zagląda. Poeci z czwartego koszyka swoje pożegnanie z poezją ze źle maskowaną goryczą ogłaszają w mediach społecznościowych, gdy w końcu coś do nich dotrze (…)”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz