Do HOSTELU dotarł debiut Agaty
Puwalskiej, tomik haka! Wiersze w
rodzaju tych, które od zawsze cenię, dokonujące próby zapisu świata
charakteryzującego się „osobowością schizofreniczną”. Ułuda wspólnoty,
coraz bardziej zarysowany rozstrój pomiędzy życiem duchowym i materialnym, stanowią główny powód wchodzenia przez poetkę w interakcję ze spłyconym obrazem,
którym karmi nas rzeczywistość. Kiedy czytam wiersze Puwalskiej czuję się jak
na stadionowym koncercie, na który kupiłem najtańszy bilet, stąd siedzę daleko
na trybunach w sektorze oddalonym od sceny. A mimo to absolutnie skoncentrowany
staram się przyjrzeć wszystkim bohaterom rockowego spektaklu niezwykle uważnie,
chłonąc występ na żywo, zamiast zadowolić się jego odbiciem emitowanym na ogromnym
telebimie. Bo tu chodzi przede wszystkim o sposób obserwacji,
niezapośredniczony, indywidualny, intymny (także w tłumie). O wybór bodźców: niesformatowanych,
osobnych. Bo gra idzie o czułość odbioru, a może i nawet o czułość transmisji. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz