Wiersz „Pożegnania” w tłumaczeniu
Bernharda Hartmanna, który obok wiersza „Czekając na barbarzyńców” znalazł się w
polsko-niemieckiej antologii pt. „Ani ziemia jałowa ani obiecana / Weder Wüstes
Land noch gelobtes” (Dom Literatury w Łodzi / SPP Oddział Łódź, 2016). Promocja
antologii odbyła się w dniach 11-12 listopada w Berlinie.
Pożegnania
Co myśli dach,
kiedy pogoda łamie się nad nim?
Duma, że to wina
lombardu, który zagnieździł się
na parterze domu.
W państwie lichwy syty składa
obietnicę rzeźni.
Jednodniowy król wybity na tysiącu
monet, jutro w
kącie piwnicy zwinie się w konwulsjach
jak szczur, który
wybrał zatrute ziarno zamiast głodu.
Dzisiaj torsje,
nowy budulec. W treści niestrawiona
pestka. Jeśli
wniebowstąpić, to tylko w windzie,
gdzie grawitacja
drży jak kamerton muśnięty paznokciem.
Wymyślić pięć
minut ciszy, w której ciała są lekkie
jak kurz w
promieniu światła. Wszędzie wokół drobne
chrząstki,
przezroczysta tkanka. Gin z tonikiem,
wódka z colą,
pusty śmiech w korytarzu. Strach
przed lataniem.
Życie duchowe to widok sarny
w centrum na
sekundę przed tym, nim trafił ją pocisk.
Tor jego lotu
można było dostrzec z kosmosu. Myśl,
że ciężar mają
wyłącznie wiersze, która jest nieznośna
jak huk miga
przekraczającego barierę dźwięku.
I ta, że w
niebieskich oczach pilota odbija się order
malejącej Ziemi,
przyznany mu pośmiertnie.
Abschiede
Was denkt das Dach, wenn das Wetter über ihm
zusammenbricht?
Es gibt dem Pfandhaus die Schuld, das sich im
Erdgeschoss
des Hauses einnistete. Im Reich des Wuchers
schwört der Satte
den Schwur des Schlächters. Der Eintagskönig
prangt auf tausend
Münzen, morgen windet er sich in Krämpfen in der
Kellerecke
wie eine Ratte, die das Giftkorn wählte statt des
Hungers.
Heute Erbrechen, ein neuer Baustoff. Im Inhalt ein
unverdauter
Kern. Wenn in den Himmel auffahren, dann nur im
Aufzug,
in dem die Schwerkraft vibriert wie ein vom Finger angestoßener
Kammerton.
Fünf Minuten Stille ausdenken, in der die Körper
leicht sind
wie Staub im strahlenden Licht. Ringsum überall
winzige
Knorpelstücke, transparentes Gewebe. Gin mit
Tonic,
Wodka mit Cola, leeres Lachen im Gang. Angst
vor dem Fliegen. Das geistige Leben ist der
Anblick eines Rehs
im Stadtzentrum eine Sekunde bevor die Kugel es
trifft.
Die Bahn ihres Flugs konnte man aus dem All
wahrnehmen. Der Gedanke,
nur Gedichte hätten Gewicht, der unerträglich ist
wie der Knall einer Mig beim Durchbrechen der
Schallmauer.
Und der, in den blauen Augen des Piloten spiegele
sich der Orden
der schrumpfenden Erde, der ihm posthum verliehen
wird.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz