Ponad trzysta kilometrów w jedną stronę – tak
daleko uciekłem od wszechobecnego Euro-hałasu. W idealnie wstępującą w
krajobraz ciszę – w Bory Tucholskie. Do przyjaznego środowiska, którego
homeostazę tworzy subtelna relacja pomiędzy autorem i czytelnikiem, a z „barwą” naturalnego otoczenia „kłóci się” jedynie otwarta książka poetycka, która pochodzi z innego niż przyrodniczy
porządku. Wspólne, wraz z księdzem Jerzym Hajdugą spotkanie autorskie w
Klasztorze Sióstr Miłosierdzia w Bysławku, było dla mnie pewnym wyzwaniem:
jeżeli już Pan Bóg wyrobił mojej duszy członkowską kartę, to podług moich
dotychczasowych świadectw, jest to karta wstępu do piekła, zaś w najlepszym
przypadku – do czyśćca. Lecz towarzyszyła mi nadzieja, że nasz Stwórca mimo
wszystko bardziej miłuje nawróconego grzesznika aniżeli, dajmy na to, dewocyjną
sąsiadkę. Od razu rozwieję moje wczorajsze wątpliwości – sobotnie spotkanie nie miało nic z kółka różańcowego (z kółka wzajemnej adoracji tym
bardziej) – stało się natomiast spotkaniem autorów z czytelnikami. Jerzy i ja
pełniliśmy tego dnia wyłącznie nasze role – on poety, a w życiu codziennym
także i pasterza; ja rolę poety niekiedy pilnie potrzebującego pasterza, a przynajmniej
jakiegoś dobrego przewodnika – reszta
była wyłączną zasługą organizatorów i prowadzącego spotkanie Grzegorza
Wołoszyna oraz odbiorców naszego „poetyckiego urobku”. Merytoryczne pytania, odpowiedni poziom
dyskusji poparty dogłębną lekturą książek sprawiły, że każdy z nas mógł
zmierzyć się z bezcennym dla autora szerszym kontekstem własnej twórczości, na który
oprócz obiegu krytyczno-literackiego składa się odbiór czytelniczy. Warto
wspomnieć, że Bysławek bynajmniej nie był dziełem przypadku. Jeszcze w
styczniu, w trakcie mojego wspólnego z Rafałem Gawinem, Marcinem Jurzystą i
Maciejem Robertem wieczoru autorskiego w Instytucie Mikołowskim, zostałem zaproszony przez Renę – spiritus
movens „Poetów po Godzinach” – na zjazd grupy poetyckich zapaleńców
wywodzących się z portalu „Poezja Polska”, z pasją organizujących nie tylko
spotkania z poezją, ale również warsztaty poetyckie i teatralne w rozmaitych
urokliwych miejscach rozsianych na terenie całej Polski. Tegoroczne Bory
Tucholskie były ich „nastym” z kolei spotkaniem, a w roku ubiegłym gościli u
siebie m.in. Rafała Gawina i Jakobe Mansztajna. W tym roku, dzień wcześniej swój wieczór autorski miał tu
Sławomir Płatek i Jarosław Trześniewski-Kwiecień. Zatem słowo dane w styczniu,
stało się ciałem w czerwcu…
nosz kłaniam się w podzięce a i za słowo trzymam:))
OdpowiedzUsuńrena
pięknie dziękuję za gościnę. mam nadzieję, że wszyscy cało i zdrowo dotarli do domu :)
UsuńTen wieczór i dla nas był wspaniałym wydarzeniem. Z Jerzym zaserwowaliście nam sporą dawkę dobrej poezji. Dzięki!
Usuńbardzo się ciesze. serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie często zdarza się taka kumulacja, piękna poezja czytana przez samych Autorów i to jakich Autorów :), magiczne otoczenie i atmosfera. Dziękuję Piotrze, że byłeś.
OdpowiedzUsuńbardzo mi miło. dziękuję i pozdrawiam!
UsuńSzkoda że byłeś tak krótko, ale tym bardziej podziwiam że chciało Ci się jechać taki kawał - dzięki i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDo następnego !
rzecz jest do naprawienia w przyszłości:) pozdrawiam!
UsuńI tego się będziemy trzymać. Miło było Ciebie poznać osobiście:)
UsuńGrażyna Paterczyk
i wzajemnie :) pozdrawiam!
Usuń