Zdawałoby się, że w kwestiach
dotyczących muzyki rockowej już nic nas nie może zaskoczyć; wszystko jest
jasne, hierarchia ustalona i przeliczona na czas antenowy, a rockowe style
odpowiednio skatalogowane i poukładane w szufladkach. Okazuje się, że jednak nie,
skoro powstają próby zawierające muzyczne „hybrydy” w postaci łączenia
bluesa z kabaretem.
Owszem, wcześniej pojawiały się podobne estetycznie założenia; wystarczy
przypomnieć sobie Big Cyca, Atrakcyjnego Kazimierza, czy zwłaszcza (jeśli
myślimy o bluesie) – Shakin’ Dudi. Lecz w wymienionych przypadkach środek
ciężkości był skierowany w stronę pastiszu i bytności na mainstreamowych
listach przebojów, jeśli zaś chodzi o grupę Blues Flowers, to wciąż jest blues
a nie karykatura bluesa mimo, że muzyka została zaopatrzona w teksty o
wyraźnie kabaretowej prominencji. Stąd, nie wywołuje zdziwienia fakt, że płyta
„Smacznego!” została nominowana w roku 2009 do muzycznego Fryderyka w kategorii bluesowa płyta roku.
Do dobrej zabawy (i tu napotykamy
na pewien paradoks, bo blues kojarzony jest zwykle ze smutnymi pieśniami),
zaprasza już sama okładka albumu, przedstawiająca sielankową makatkę, jedną z
tych które nasze babcie – idealne gospodynie domowe – wieszały nad swoimi
kuchniami opalanymi węglem. Smacznego! Oj, będzie smacznie! Zwłaszcza, że serwowane na albumie dania
muzyczne są niezwykle urozmaicone; rozciągają się gatunkowo gdzieś między
szantami (Heja, hej, blues bardzo stary!”), żołnierskimi balladami („Od zachodu
wietrzyk poziewuje”), a nawet muzyką gospel („Flaczki zakrzewskie blues”).
Jarosław „Jaromi” Drażewski, autor tekstów to uważny obserwator rzeczywistości.
Stworzyć gospel o ulubionej potrawie serwowanej w restauracji „Pod Sosną”, z
zabawnym motywem zaczerpniętym z autentycznej historii; kciukiem kelnerki
umoczonym w podawanej potrawie, to prawdziwa sztuka nie tylko bluesowej
interpretacji (ozdobą tej kompozycji są ponadto żeńskie chórki i partia
hammonda w wykonaniu Bartłomieja Szopińskiego).
„Ballada słodka” przywodzi na
myśl dokonania Nocnej Zmiany Bluesa, zwłaszcza jeżeli wziąć pod uwagę
zaśpiewaną „a la barytonem” partię wokalną Jacka Siciarka. No i to w niej po
raz pierwszy pojawiają się cudowne, klasyczne partie saksofonu tenorowego w
wykonaniu Adama Wenta. Nieco wcześniej zetkniemy się z folkowym „Bluesem o
Rawie”, w którym Blues Flowers wokalnie wspomaga Magda Piskorczyk. W świetnym
„Bluesie denuncjatora” leniwie kołysze nas kontrabas Grzegorza Nadolnego, a
kompozycja jest niezwykle przestrzenna, ze stylowo brzmiącymi gitarami, jakby
ich brzmienie zostało zarejestrowane na meksykańskich bezdrożach. W „Bluesie o
Zenonie L.”, tym razem wokalnie udziela się Joanna Kołaczkowska, znana z
kabaretu Hrabi. Zresztą na albumie Blues Flowers role muzyków i zaproszonych
gości zostały kompletnie pomieszane (w „Akordeoniście obertasie siarczystym”
wokalistą jest akordeonista zespołu Henryk Szopiński). „Żółte buciki”
charakteryzują się „rozgadanym”, „jazzującym” dialogiem gitar, hammonda i
perkusji oraz krótkim solem kontrabasu. Zaraz po nich natrafiamy na urocze „W
pamiętniku Cię zapiszę”; blues w
klimatach Tadeusza Nalepy, z wokalem interpretacyjnie zbliżonym do wykonań
nieodżałowanej Miry Kubasińskiej (tu ponownie Magda Piskorczyk, obok niej
ponownie prawdziwy popis daje Adam Went w genialnej partii saksofonu).
Muzycy z lubością co rusz
puszczają do nas „oczko”, a to w „Jaromirze z Kościana”, innym razem w „Limeryków o Cielaku ciągu
dalszym”, i śpiewają z ukontentowaniem: „A
ja, czyli Jaroma z Kościana/ Wprost uwielbiam grę Cielaka, tego szatana/ Bo na
harmoszce tak gada/ Że kopara opada”. Dodajmy, że wspomnianą „harmoszkę”
można usłyszeć zarówno w tym utworze, jak i w „A co tam słychać w Wyrzysku?”
(także tam, „opiewanego w pieśniach” Michała „Cielaka” Kielaka w roli wokalisty). Na sam koniec płyty
otrzymujemy „Kaszankę blues” (dobra tylko na gorąco) oraz „Balladę słodką
(wersję klasy B)”, pieśni wprost idealne, bo kojące stan towarzyszący
przejedzeniu i przepiciu na dowolnym festynie bądź na grillu. W przypadku „Smacznego!” nic więcej nie da
się już zmieścić (w żołądku); koniecznie wypada zagłosować na pikniku wyborczym
trzy razy na „tak”: Flowers Records,
Blues Fowers, Blues Power!
Blues Flowers,
„Smacznego!”. Flower Records
brojnі nie zԁołali ωcześniej torować
OdpowiedzUsuńumiłowany drools :: :
: drzewcаmi, głowa rzucіł nіеzrozumiałą
dlа gawiеdzi dyѕpozyсję, ociеrając pot spośród czoła orаz rozmazując w
dodatκu na policzkach koński gnój. Błyѕnęłу nastaω.