Czy można jeszcze coś dodać istotnego do relacji ze
spotkania autorskiego poety, którego twórczość zna się „na wylot”, ponieważ
samemu jest się poetą poniekąd „towarzyszącym” od tak dawna, że mowa jest właściwie
nie tylko o „przyjaźni poetyckiej”, ale w ogóle o przyjaźni jako takiej? To
trudne, ale nie niemożliwe. Na dzisiejszym spotkaniu Krzysztofa Kleszcza w Tomaszowie Mazowieckim pojawiła się
jak dla mnie nowa jakość za sprawą prowadzącego spotkanie Piotra Groblińskiego,
który podszedł do tematu nie tylko jako wydawca i redaktor promujący nowość
wydawniczą z własnej „stajni”, ale przede wszystkim jako dociekliwy krytyk. W
tym podejściu widać było zarówno element pozytywnej prowokacji mającej
na celu pewien rodzaj głębszego rozpoznania poetyki Krzysztofa, jak również
chęć zdynamizowania atmosfery i przebiegu samego spotkania. Uważam, że tak
ułożona strategia promowania „Przecieków z góry” sprawdziła się – dzięki wspólnym
wysiłkom – prowadzącego i samego
autora. Nie zawiodła publiczność, która pojawiła się w przyzwoitym standardzie
około 30 osób i za przyczyną głównych „aktorów” tego literackiego wydarzenia, jak
i przy skromnym udziale piszącego te słowa mogła po raz kolejny przekonać się,
że 1,5 godziny dobrowolnie spędzone z poezją współczesną nie było czasem zmarnowanym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz