 |
| Magiczne przejście z ulicy Grochowskiej na ulicę Kickiego |
W Wa-wie zaczynam najbardziej przywiązywać się najbardziej
przywiązałem się do Grochowa. Ta sień ze zdjęcia, to magiczne przejście
z ulicy Grochowskiej na ulicę Kickiego; przy niej w domu studenckim UW ponad
czterdzieści lat temu organizowano głośne konwenty miłośników fantastyki. Teraz
w tym miejscu jest Antykwariat Grochowski, cel moich ostatnich czterech pięciu
lub sześciu wyciągów z ruinowiska (pierwszy odbył się w czerwcu przy okazji
mojego pobytu na Festiwalu Miśka z Męcińskiej, byłem tam rok później podczas
kolejnego udziału w Miśku; Klubokawiarnia „Kicia Kocia” jest oddalona od
antykwariatu o przysłowiowy rzut beretem). Zaglądałem do "Grochowskiego" jeszcze trzykrotnie
parokrotnie, już na zasadach stałego nałogowego klienta, który ma prawo
do kręcenia się po zapomnianych kątach (magazynkach i wnękach) zwykle
niedostępnych dla nabywców z ulicy (zdaje się, że miłość do muzyki mam
wypisaną na twarzy). Udało mi się znaleźć i kupić płyty świetnych artystów,
zwykle słabo znanych i dystrybuowanych w tym smutnym kraju bardzo
smutnym kraju: Bruce’a Cockburne’a, Randy Newmana, Randy Crawford, Joe
Jacksona Rainera Blossa, Jana Garbarka, Jansen-Barbieri-Takemura, Oregon i
wielu innych, wartych szerszego poznania. A wszystko to za rozsądną forsę, na
której wydanie bez objawów ekonomicznego krachu, stać czasem nawet
takiego pokątnego poetę jak ja. I po to właśnie są pieniądze, tak nadal uważam.
 |
| Nieczynny zakład zegarmistrzowski. Kiedy szperasz w płytach czas się zatrzymuje |
 |
| Reklama w punkt. "Wyszperane" to dobre, trafne, kultowe słowo |
 |
Czekałem na otwarcie antykwariatu w doborowym towarzystwie rezydentki
|
 |
| Objuczony muzycznymi znaleziskami minąłem "niebieskie drzewo" stojące majestatycznie na tle Ronda Wiatraczna (które opiewa Marek Bieńczyk w swojej najnowszej powieści o Grochowie). Ale to już rzecz z innego, literackiego porządku ("Wszystko jest poezją" - E. Stachura.) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz