Do HOSTELU dotarła nowa książka Bogadana Prejsa lękopisy dla kotanki (Wyd. Instytut
Mikołowski, 2022). Podobno jednym z symptomów starzenia się jest chęć
posiadania zwierzaka (papugi, kanarka, psa, kota, rybek akwariowych), która w
latach burzliwej młodości w ogóle nie wchodziła w rachubę. Jeśli miało się
wcześniej pupila, to wyłącznie w wieku dziecięcym. Adopcja na stare lata –
zdaniem osób z upodobaniem zajmujących się przyklejaniem do pleców danego
delikwenta fiszki z napisem „Uwaga, dziaders!”– to typowe zachowanie człowieka
w jego schyłkowym okresie. Tacy, których imiona skrywa stopka redakcyjna wielu
młodoliterackich czasopism nie opublikują ci nawet kawałka wiersza, bo
skończyłeś dwadzieścia pięć lat (i co gorsza, już dwadzieścia pięć lat temu). Chrzanić ich, życząc sobie we własnym otoczeniu więcej „dziadersów”, którzy
są niczym brodaty, śmierdzący przetrawionym alkoholem, wytatuowany jeździec
Hells Angels, z czułością przytulający puszystego kotka do zoranej życiem
twarzy.
Warto także jednym zdaniem wspomnieć o związanych z powyższymi
faktami zagrożeniach. Zwykle najgorsze teksty na Turniejach Jednego Wiersza
prezentują autorzy w wieku senioralnym w swoich przydługich utworach o kociej
tematyce. Co oczywiste, Bogdanowi
Prejsowi takie się nie przydarzają. Jego wiersze tworzą otwarty kanał nadający
non stop (jak TVN 24), lecz nie newsy, ale „lękopisy” z rzeczywistości. A, że
przy okazji tej transmisji ich nadawca często komunikuje się werbalnie i
niewerbalnie z kotem („kotanką”) wynika prawdopodobnie z tego, iż pewne
kluczowe tematy o wiele szybciej pojmują zwierzęta (niemi, ale uważni słuchacze
naszych monologów), niż ludzie. Ów przekaz obejmuje zarówno „złotą Polskę” (w
jej schizofrenicznym wydaniu), jak i cały tom, który poniekąd jest pokoleniową
deklaracją, „polotem po winylu dylana”, po którego ideałach z lat 60., a
zwłaszcza z lat 80. XX w. pozostał wylewający się z odbiornika
telewizyjnego „faszyzm i słodki odór szamba patriotyzmu”.
Jaki jest zatem wybór? „Trzeba żyć”, jak powiada Mietek
Lewandowski, bohater innej bajki, spisanej przez Andrzeja Stasiuka w Opowieściach
galicyjskich, zinterpretowanej potem przez Dariusza Jabłońskiego, reżysera
filmu Wino truskawkowe. Podmiot
liryczny lękopisów dla kotanki,
zatem żyje, funkcjonując pomiędzy powszedniością dnia i jego świątecznymi rytuałami
(niedziela, najgorszy dzień tygodnia, zaś celebracji ostatniego dnia roku
towarzyszą życzenia „udanego nowego mroku”). Współuczestniczy (w „stylu
sportowym statycznym”) w rozgrywaniu tej fikcji, choćby podczas zabawy/gry z
kotką, której rzuca zmięte w kulkę „paragony wypełnione grozą”, ewentualnie w
czasie nieudanego czatu z potencjalną kandydatką do bliższego zapoznania.
Można stawiać tym wierszom zarzut, że są przede wszystkim wyrazem niezgody na zmieniające się nazbyt szybko otoczenie (przeważnie na gorsze), że to utyskiwania jakiegoś boomera i tym samym gorliwie prezentować gotowość do pudrowania syfa i malowania trawnika na zielono. Tymczasem taka jest kolej rzeczy, że świat najpierw należy do nas, a potem bez skrupułów nas porzuca. Nieważne, czy z kotem trzymanym na kolanach, czy bez kota. I o tym napisał Prejs: „Poeci umierają marnie, dwudziestosiedmioletni muzycy odchodzą w chwale”. Hej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz