środa, 23 marca 2022

Korespondencja (39)

Do „Hostelu” dotarła książka Oli Kołodziejek Plan plam. Książka na wskroś organiczna, żywa, nie mająca nic wspólnego z tak ostatnio rozpowszechnionymi projektami poetyckimi, których współautorami są ich redaktorzy oraz bliżej niedookreślony kolektyw (chyba, że to to kolektyw schizofreniczny, wtedy ok.). Tom pozornie nie przystający do modelu, który jako poeta preferuję – podmiot liryczny to jednostka „stadna”, rodzinna, funkcjonująca („uwikłana”) w relacjach/relacje międzyludzkie, dla których rysuje szczegółową mapę, a w zasadzie niezwykle plastyczny (czuły) plan plam związków i zależności. To, co najbardziej mi się w książce podoba (z subiektywnego punktu widzenia), to rodzaj nieoczywistej opresyjności, unoszący się nad pozornie doskonale rozrysowaną (rozplanowaną) codzienną egzystencją. Figura domu (z pozoru bezpieczne cztery kąty) przeobraża się niekiedy w sześcian (jak w „Cube”), a to za sprawą wewnętrznych napięć, rys, pęknięć (skoro z jednej strony dom to synonim schronienia, z innej – to pułapka, zamknięcie). Poetka umiejętnie przesuwa nasz wzrok (sama „patrzenie” wierszem doprowadzając do rozsmakowanej mikro-skali), od jakby się to wydawało na pierwszy rzut oka, sielankowego, wakacyjnego „slajdu” w stronę pokładów głębszych, ukrytych, rozgrywanych komunikacyjnie przez uczestników korelacji wielopoziomowo, symbolicznie, niewerbalnie. Stąd, Plan plam to opowieść uniwersalna, wydobywająca przy okazji na dzienne światło ukryte koszty każdej ko/egzystencji (w myśl kultowego filmowego cytatu: „No i panie, kto za to płaci? Pan płaci, pani płaci, my płacimy. To są nasze pieniądze proszę pana. Społeczeństwo”). Starannie pielęgnowana homeostaza powinna mieć swoją cenę – zdaje się nam mówić Ola – za którą warto płacić codziennymi obrządkami, naszą skierowaną ku niej uwagą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz