poniedziałek, 22 marca 2021

Archiwum P. (29)


Wczoraj zmarł Adam Zagajewski. Poeta umarł w dniu, który został ustanowiony przez UNESCO w 1999 r. Światowym Dniem Poezji. To tylko kalendarz, ale dla mnie ta śmierć ma pewien symboliczny wyraz. Wyraz pewnego kresu określający szerszy kontekst tego, czym się paramy – my poeci – a paramy się układaniem słownych mandali na krawędzi otchłani. Z Adamem Zagajewskim spotkałem się dwa razy przy okazji „rozmaitych okoliczności poetyckich”, najpierw w roku 2009 w Toruniu (fota), i w 2017 roku w Sieradzu. Bezpośredni, otwarty, życzliwy, jakby z innej gliny niż my – spoceni i zdyszani. Nie chcę tu idealizować Adama Zagajewskiego, bo przecież wcale Go nie znałem, ale zawsze bolały mnie te chore sugestie podszyte ironią, jakoby w ostatnim okresie swojego życia nie robił nic innego oprócz oczekiwania na Nobla. Drodzy, nie mierzmy innych własną miarą, tyle jeszcze mam do dodania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz