środa, 9 grudnia 2020

Życie wewnętrzne (25)


„(…) przychodzi ci na myśl pewna historia, którą ktoś ci opowiedział o Jamesie Joysie. Joysie w Paryżu w latach dwudziestych, kiedy znalazł się na jakimś przyjęciu i podeszła do niego nieznana mu kobieta, pytając, czy może uścisnąć rękę, która napisała Ulissesa. Zamiast podać jej prawą dłoń, Joyce uniósł ją w górę, przyglądał jej się przez chwilę i powiedział: <<Muszę nadmienić, że ta ręka robiła także inne różne rzeczy>>. Żadnych zbędnych szczegółów, lecz co za mistrzostwo dwuznaczności i podtekstu, tym bardziej trafne, że wszystko pozostawiające wyobraźni tej kobiety. Co chciałby, aby sobie wyobraziła? Może jak podciera sobie tyłek, dłubie w nosie, onanizuje się w nocy w łóżku, wsadza Norze palce do cipki i w niej gmera, wyciska sobie pryszcze, wyciąga jedzenie spomiędzy zębów, wyrywa włosy z nosa, wydłubuje woskowinę z uszu – uzupełnij puste miejsca mając na uwadze najważniejszą wskazówkę – niech to będzie cokolwiek, byle jak najbardziej dla niej odrażające. Twoje ręce naturalnie służą ci do podobnych czynności, ręce każdego robią takie rzeczy, lecz przede wszystkim są zajęte wykonywaniem zadań, które prawie w ogóle nie wymagają namysłu. Otwieranie i zamykanie drzwi, wkręcanie żarówek, wybieranie numerów telefonicznych, zmywanie naczyń, odwracanie stron książki, trzymanie pióra w dłoni, mycie zębów, suszenie włosów, składanie ręczników, wyjmowanie pieniędzy z portfela, noszenie torby z zakupami, przesuwanie karty metra przez czytniki, wciskanie guzików maszyn, podnoszenie rankiem gazety spod drzwi, odchylanie kołdry, okazywanie biletu konduktorowi w pociągu, spuszczanie wody w toalecie, zapalanie cygaretek, gaszenie ich w popielniczce, wkładanie spodni, zdejmowanie spodni, sznurowanie butów, wyciskanie kremu do golenia na czubki palców, klaskanie na przedstawieniach i koncertach, wkładanie kluczy do zamków, drapanie się po twarzy, drapanie się po ręce, drapanie się po dupie, przesuwanie walizki na kółkach po terminalach, rozpakowywanie walizek, wkładanie ubrań do szafy, zapinanie rozporka, zapinanie paska, zapinanie marynarki, zawiązywanie krawata, bębnienie palcami o stoły, wkładanie papieru do faksu, wyrywanie czeków z książeczki czekowej, otwieranie puszek z herbatą, włączanie światła, wyłączanie światła, wstrząsanie poduszki przed snem. Te same ręce wymierzały ludziom ciosy (..) i trzy lub cztery razy, w chwilach głębokiej frustracji, także ścianom. Rzucały talerzami o podłogę, upuszczały talerze na podłogę i zbierały talerze z podłogi. Twoja prawa ręka uścisnęła nieskończoną liczbę dłoni, wycierała twój nos, podcierała twój tyłek, i machała na pożegnanie częściej niż liczba wszystkich haseł w największym słowniku świata. Twoje ręce trzymały ciała twoich dzieci, podcierały tyłki i wycierały nosy twoim dzieciom, ocierały łzy twoich dzieci i gładziły twarze twoich dzieci. Poklepywały po ramionach twoich przyjaciół, kolegów z pracy i krewnych. Popychały i przepychały się, podnosiły ludzi z ziemi, podtrzymywały ludzi mających upaść, pchały wózki tych, którzy nie mogli chodzić. Dotykały ciała nagich i ubranych kobiet. Poruszały się po nagiej skórze twojej zony i docierały do każdego jej fragmentu. W tym miejscu są najszczęśliwsze, czujesz, są wciąż najszczęśliwsze od dnia, kiedy ją spotkałeś, bo, parafrazując fragment wiersza George’a Oppena, wiele z najpiękniejszych miejsc na świecie znajdziesz na ciele swojej żony (…)”.

Paul Auster, Dziennik zimowy. Wydawnictwo Znak, Kraków 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz