poniedziałek, 20 marca 2017

Wyciąg z ruinowiska (repryza)


Nie, moi kochani, idea „wyciągu z ruinowiska” nie zakończyła się definitywnie, nadal trwa (okazjonalnie odnotowywana w formie skondensowanego tekstu  - patrz felieton pt. „Bieda winyle” opublikowany w 23 numerze kwartalnika „Arterie” – fragment tutaj). Rachitycznie, skoro niegdysiejszą radość płodów zastąpiła permanentna posucha przednówka. Tak, drodzy przyjaciele, znajomi i sąsiedzi, na rozmaitych „ruinowiskach” rozpanoszyli się szmalcownicy, kapitaliści i lichwiarze, którzy ze szlachetnej sztuki odzysku uczynili ordynarny handel. Widuje się ich potem jak oferują te same analogi, tym razem już w cenie platyny. Niby mamy wolność gospodarczą, ale co stało się z pierwotną ideą? Co gorsza, opanowali dotychczasowych pośredników, posłańców dobrej nowiny z Niemiec, z UK i Holandii już na progu ich domostw, wykupując wszystko na pniu (znacie w końcu ten styl rodem z dzisiejszego ministerstwa środowiska). Jednym słowem od dłuższego już czasu daremność wysiłków, aby zdobyć cokolwiek cennego i atrakcyjnego na winylu bliska jest zeru, a nawet zmierza ku temperaturze polarnej.

Tym samym mój „wyciąg” miał rację bytu dopóty, dopóki nie okazało się, że porzucone na strychach i w piwnicach płyty posiadają realną wartość (poza tą ideowo-sentymentalną), którą regularnie dezawuują ludzie żądni zysku, za to kompletnie niezainteresowani nieżyciowym imaginarium.  Żeby dzisiaj zdobyć zakurzony i zapomniany przez dotychczasowego właściciela longplay, trzeba najpierw przebić się przez ścianę „biznesmenów”, którzy latem zakładają czarne skarpety do sandałów. Sami więc widzicie, że ideę szlag jasny trafił i jest to teraz wyłącznie biznes (a ten niech trafi szlag!). Przy „ruinowisku” trzyma mnie już tylko nadzieja (matka głupich, macocha normalnych) na „złoty strzał”, pochodzący rzecz jasna z odzysku. W rodzaju winyli Clannad „Legend”, RCA Records 1984, lub „trzypłytowego” Franka Zappy „Joe’s Garage Acts I, II, III”, CBS 1979, albo kompaktowego wydania płyty John Cage/Meredith Monk/Anthony De Mare, „Pianos and Voices”, Koch International Classics 1992, ewentualnie albumu wydanego z okazji 20 lat Pulp Fiction, autorstwa Jasona Baileya, Grupa wydawnicza Foksal sp. z o. o., 2014 – a wszystko to pozyskane w ramach „bazarowego recyklingu”, gdzieś na dalekim wygwizdowie zapomnianym przez Boga, US i SANEPiD. Lecz prawda jest taka, że pieśń „ruinowiska” zamienia się z wolna w łabędzią pieśń, także powtarzając to za Pilchem czy też za Wysockim należy przyznać, że co prawda „jeszcze płynę, ale kra nade mną zamarza…” (jako i ja niejednokrotnie zamarzałem na kość w szczerym polu).

*na zdjęciu wyjazd na „ruinowisko” –  styczeń 2017, piąta rano 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz