Instytut Mikołowski
zaprasza na spotkanie autorskie z Andrzejem Titkowem
związane z promocją tomu wierszy zebranych Pieśń pod pieśniami (wyd. Austeria, 2016). Prowadzenie: Krzysztof Siwczyk.
30.03.2017 (czwartek), godz. 18.00
Andrzej Titkow - poeta, reżyser, scenarzysta, producent filmowy i
wykładowca akademicki, urodzony w Warszawie 24 marca 1946 roku. Debiutował
filmem dokumentalnym pt. W
takim niedużym mieście w
roku 1971. Ma w swym dorobku osiemdziesiąt filmów dokumentalnych, kilka fabularnych
filmów telewizyjnych (w tym serial Układ krążenia), film kinowy pt. Światło
odbite, spektakle teatralne i telewizyjne. Jako
poeta debiutował w roku 1963 na łamach tygodnika Współczesność. Debiut
książkowy w Almanachu Młodych
1962/1963. Jest autorem dwóch tomów poetyckich: Wstęp do nie napisanego poematu (1976) oraz Zapisy, zaklęcia (1996). Jest członkiem Stowarzyszenia
Filmowców Polskich, Stowarzyszenia Autorów ZAiKS, Stowarzyszenia Pisarzy
Polskich oraz Polskiego PEN- Clubu. W roku 2013 został odznaczony Krzyżem Kawalerskim
Orderu Odrodzenia Polski.
O tomie:
Filozofia Titkowa od początku była bolesna.
Bolesna fizycznie. Bólem kończą się (i zaczynają?) próby kochania, próby
poznania, próby określenia własnego bytu i miejsca pośród ludzi: „ktoś mnie
trącił on był mną, ja nim byłem, ale bolało mnie ramię, bolały mnie oczy” (Lato
w Mieście, 1973). W którymś miejscu poeta mówi o „bólu świata”, ale jest to u niego
ból konkretny, umieszczony w precyzyjnie określonych miejscach na planie miasta
i duszy. Dotyk, choć prawie niemożliwy, jest bolesny, szczególnie, gdy w początku
lat 70’, jak i dziesięć lat później, wbrew niemożliwości, dotyka Titkowa
rzeczywistość ówczesnej Polski, świat „odarty ze znaczeń, ale niejednoznaczny”, co widać w doskonałych
wierszach artysty, gotowego na samokrytykę, posługującego się „drętwą mową”,
która rzuca w rozpacz. A ludzie? Są, lecz ich nie ma, jak wtedy, gdy „prześwitywało
rozstanie, chociaż nie spotkaliśmy się jeszcze” i tam, gdzie „ta dziewczyna tak
blisko, że niedotykalna”. A ja? „Ja otoczone mną zewsząd, lecz
niesamowystarczalne, domaga się nazwy”. Czy jednak, wobec względności
czasu, powtarzalności, wymienności i nieruchomości zdarzeń, nazwy mają
znaczenie? „Co nie wydarzyło się jutro w Budapeszcie, Zdarzy się wczoraj w
Paryżu…”. Wiersze z ostatnich siedemnastu lat, zebrane tu po raz pierwszy
pod tytułem Pieśń pod Pieśniami, to zapis Hiobowego
doświadczenia w świecie billboardów, elektroniki i cyfryzacji. W
przeciwieństwie do autora innej Pieśni, warszawski poeta nie biegnie skacząc po
górach, bo żyje „na jałowej równinie, na strzaskanej ruinie” (Sielce, 2002).
Żyje? Nie, „jest to życie po życiu” pisze przed rzadką aluzją do żydostwa:
…wśród imion jak te na strzaskanych kamiennych tablicach. Hiobowe doświadczenie nie
oznacza – szczęśliwie – hiobowego nastroju. W każdym razie nie zawsze. Nie brak
przymrużeń oka, jak w wierszu, w którym poeta w dziadkach na parkowej ławce
odnajduje niegdysiejsze szczyty nomenklatury. Rozpoznaje tylko on,
chłopiec z alei Przyjaciół, bo (…) „nawet te krnąbrne, rozwrzeszczane dzieci,
żujące gumę, jedzące popcorn, popijające coca-colę. nic nie słyszały o ich
świetlanej przeszłości”. Smutek nie oznacza braku humoru, ale humor nie przekreśla smutku.
Ta pieśń dochodzi do czytelnika z dna otchłani, a poeta nie tylko wie, że w
przeciwieństwie do Horacego, omnis moriar (cały umrę). Bluźni, rzucając wyzwanie Kantowi, niszczące jego
imperatyw kategoryczny.
Ludwik Lewin
Instytut Mikołowski
ul. Jana Pawła II 8/ 5
Mikołów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz