W przedostatni dzień grudnia na portalu instytutksiazki.pl Anna Kałuża
opublikowała tekst zatytułowany „Raz, dwa, trzy, cztery: 2014 w poezji”, który
jest jedną z nielicznych (a najprawdopodobniej jedyną) próbą podsumowania
minionych dwunastu miesięcy w polskiej poezji: „W 2014 roku ukazało się
sporo książek poetów znanych i od kilkudziesięciu lat obecnych na scenie
poetyckiej. Mamy już zatem grono autorów, które przynajmniej od 1989 roku
współtworzy literacki krajobraz, pracując na jego stałe punkty odniesienia,
inne niż – uogólniając – wiersze Różewicza, Miłosza, Herberta i Szymborskiej”
– pisze w nim tytułem wstępu krytyczka, przytaczając nazwiska i tytuły
kilkunastu autorów oraz tomików poetyckich (link do
tekstu).
Warto na zasadzie kontrapunktu stworzyć wobec tej opinii własną, zgodną
albo polemiczną, po prostu alternatywną, która w głuchej ciszy
niewyartykułowanych omówień odnoszących się do poezji w roku 2014, stanowiłaby
oczywistą wartość dodaną, by „dać odpór” monopolowi jedynego wskazania, które
może zostać potraktowane jako obowiązujący projekt zagospodarowania przestrzeni
poetyckiej minionego roku. Aby to sobie ułatwić, należy stawiać pytania. Oto
one:
Jakie książki poetyckie
zrobiły na Was największe wrażenie w ubiegłym roku i dlaczego? Najważniejsze
debiuty ubiegłego roku? Najbardziej niedocenione książki poetyckie, które
ukazały się w minionych 12 miesiącach? Którzy autorzy zdecydowanie zawiedli, a ich
książki rozczarowały? Jakie są Wasze prognozy na nadchodzący sezon nominacji
2015?
________________________________________________________________
Maciej Melecki
Trzy typy
Jerzy Górzański, Wszystko
jest we wszystkim (Biblioteka Toposu, Sopot, 2014) – opasły tom
wierszy i próz poetyckich - czyli wielce charakterystycznych form wieloletniej
aktywności literackiej Górzańskiego - uderza mnogością wizji i światów autora,
zestrajanych z ulotnych odłamków świata realnego, uruchamiających – niejako
automatycznie – potężne, autorskie imagintorium, które, niewątpliwie, jest
energetyczną turbiną dla treściowych wykładni. Górzański – szczególnie w swych
prozach – zaciekle upomina się o nieustające nad widzenie osaczającej go
dookolności, postulując – dzięki sugestywnym obrazom – odbiór rzeczywistości,
jako nieprzewidywalnego i nieprzeniknionego wymiaru, ruchomego i płynnego
procesu ujawniającego lotność sensu, mogącego przydarzyć się tylko wtedy, kiedy
patrzymy na świat i siebie w sposób narastająco przewrotny. Nie ma więc cienia
przesady w porównywaniu Górzańskiego do jego wielkich poprzedników – Michauxa i
Ponga. Jego najnowsza książką jest tego kolejnym potwierdzeniem, gdyż, jako
jeden już z nielicznych, hołduje konsekwentnie duchowi paradoksu i makabreski,
dobywając iście oksymoroniczne środki artykulacji dla swego poetyckiego pisma.
Krzysztof Siwczyk, Dokąd bądź
(a5, Kraków, 2014) – od czasu bodaj Faetonu Witolda Wirpszy
polska poezja nie została zasilona tak przeogromnym dziełem. Siwczyk z
niebywałym szwungiem, animuszem i przepotężną wyobraźnią językową stworzył swoje opus magnum, w którym
zawarł najistotniejsze składowe swojej poetyki, wyostrzone meandrującym i
medytacyjnym tokiem rozpleniającej się narracji, osiągając, dzięki temu,
niespotykaną – jak na warunki polskie – temperaturę wypowiedzi. W przepastnych
tyglach poszczególnych segmentów poematu (wyodrębnionych tytułami) rozgrywa się polichromatyczna konfrontacja ze światem
dookolnym - dławiącym poprzez swoją wielopostaciową obecność – w której
następuje radykalny demontaż jego miazmatycznych postaci i kompromitacja
fatamorgan, jakimi szermuje wykładnia społecznego dyktatu. Byłby to tedy poemat
zawierający opowieść o stałej potyczce – walce, która bardziej jest miotaniną i szamotaniną, niż ruchem bitewnym,
gdzie zatrata obu stron konfliktu wyraźnie eskaluje, ale pismo okazuje
się – a jakże! - tą jedyną stancją, która daje schronienie na długo, ale też
okowami przetrwania przed zalewem życiowego szlamu.
Marcin Sendecki, Przedmiar
robót (Biuro Literackie, 2014, Wrocław) – najnowsza książka poetycka
Marcina Sendeckiego bez wątpienia jest kontynuacją jego poprzedniej książki
poetyckiej Farsz (2011) w sensie uradykalniania wypowiedzi, nakierowanej na
eksplorację takiego języka poetyckiego, w którym mamy do czynienia z atomizacją
prezentacji, gwałtownym zderzaniem obrazu i kolażową strukturą narracji. W
Przedmiarze robót da się dość mocno wyczuć element trawestacji stabilnych kodów
poetyckich, zadomowionych niemalże trwale w świadomości czytelniczej, przez co
– dokonując sporych w nich naruszeń – następuje odłowienie resztek z
niegdysiejszych poetyk i stylów, wzięcie ich pod językową lupę i zagnanie w
alternatywne gospodarstwo poezji. Sendecki po raz kolejny udowadnia w swoich
wierszach konieczność innego ułożenia literackiego kompasu: tradycją okazuje
się bowiem bardziej ruch awangardowy, niż klasyczne formy fasonowania języka, a
potrzebą taki język, który bardziej adekwatnie, niż czyni to tradycyjny sposób
opisu, oddaje tzw. współczesność – pozbawioną już wszak jakichkolwiek pewników
– poprzez charakter językowych zerwań,
montażowych cięć i olśniewającą, mocno surrealizującą metaforykę.
ale bełkot, tak samo jak bełkotem sa wiersze siwczyka czy meleckiego.
OdpowiedzUsuńNo cóż…de gustibus non disputandum est. Na domiar złego wydaję się w Mikołowie, jak również jestem admiratorem frazy Meleckiego, więc prawdopodobnie podpadam tu pod stronniczość. Dlatego też, opinia anonimowego czytelnika powyższego wpisu, w ogóle do mnie nie przemawia. I szczerze mówiąc, jest mi z tym świetnie (tak samo jak z wierszami Melexa).
Usuń