Myśl, która towarzyszyła
cywilizacjom starożytnym, przetrwała do współczesnych czasów zapisana na kamieniu
bądź na papirusie. Dziś nasza cywilizacja powierza swój dorobek kulturowy kruchym
nośnikom służącym do rejestrowania danych. Choć producenci reklamują ich
trwałość przez 70 do 100 lat, przypadek Biblioteki Narodowej pokazuje, że to kłamliwa i złudna
informacja. W połowie lat 90-tych BN zarchiwizowała znaczną ilość danych na
tanich krążkach CD-R, które po kilku latach całkowicie się z nich „ulotniły”.
Dzisiaj już wiemy, że realna trwałość markowego produktu wynosi od 5 do 15 lat,
taniego badziewia zaledwie 2 – 3 lata. Dobra jakościowo płyta do zapisu danych
powinna kosztować około 10 złotych. Te powszechnie dostępne w sklepach i
marketach kosztują od 0,60 do 1,50 zł. Główny problem towarzyszący znikaniu
danych na nagranej płycie to przede wszystkim słaba jakość fabryczna
wyprodukowanego produktu, dostosowana do przeciętnej kieszeni jego przyszłego
użytkownika. Problemem tzw. „wypalanych płyt” są pojawiające się na nich błędy
powstające w trakcie zapisu. W połączeniu z tanim nośnikiem to jakby
programowanie katastrofy – za kilka lat i tak wyrzucimy płytę z zapisaną sesją
do kosza. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że pod wieloma względami
zwykła taśma magnetyczna może okazać się trwalsza od krążka CD. Wiele osób zbyt
pochopnie pozbyło się ze swoich domów kaset magnetofonowych, kaset VHS oraz
płyt winylowych. Zresztą jak już wspomniałem na samym początku, i tak
najtrwalszym nośnikiem zapisu danych okaże się papier. Stąd niektóre
instytucje, których istnienie jest w jakiś sposób uzależnione od gromadzenia
danych, w chwili obecnej archiwizują je na płytach wytwarzanych na specjalne
zamówienie. Tak robi np. Teatr Balszoj i mediolańska La Scala gromadząc swój
kulturalny dorobek wyłącznie na płytach o podwyższonej jakości (cena takiego
nośnika wynosiła jeszcze kilka lat temu około 40 dolarów).
Zwykle to czas weryfikuje
większość rzeczy. W tym mity o tym, że zapis na kasetach VHS jest wyjątkowo
nietrwały. Uśmiecham się na myśl o tej opinii, kiedy oglądam koncert z VHS-a
wyprodukowanego w 1987 roku. Sprawia mi niekłamaną satysfakcję słuchanie Joan
Baez z płyty winylowej wydanej w
1969 roku. Smutek ogarnia mnie dopiero wtedy gdy nachodzi refleksja, że
bootlegów Black Sabbath z Rayem Gillenem lub Robem Halfordem, zapisanych na zakupionych
w specjalistycznym sklepie z elektroniką „dobrych” płytach CDR, z dużym
prawdopodobieństwem nie będę mógł wysłuchać w całkiem niedalekiej przyszłości…
A propos trwałego* (?) pragnienia posiadania rzeczy
– wieści z ruinowiska: (płyty CD) H-BLOCKX „Time To Move”, BMG 1994, Them
„Again”, DECCA 1989, Lamb, „Fear Of Fours, Fontana (?), Weezer, „Maladroid”,
Geffen 2002, The Cure, „Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me”, Fiction Records 1987, The
Charlatans, „The Charlatans”, Rough Trade 1995, Morcheeba, „Fragments Of
Fredom”, China Records 2000, Lenny Kravitz, „Mama Said”, Virgin 1991, Mahalia
Jackson, „Oh, My Lord”, Membran 2003, Cake, „Comfort Eagle”, Sony 2001, The
Rembrandts, „L.P.”, Atlantic 1995, (płyty winylowe) Neville Brothers, „Brothers
Keeper”, A&M Records 1990, Terence Trent D’Arby, „Introducing The Hardline
According To”, CBS 1987, Alan Parsons Project, „Tales Of Mystery And
Imagination”, 20 Century Records 1976, John Farnham, „Whispering Jack”, RCA
1986, Shirley Bassey, „Portrait Of A Superstar”, Liberty (?), Sally Oldfield, „Celebration”,
Bronze 1980, Cat Stevens, „Catch Bull At Four”, Island 1976, (książki) Eliseo
Alberto, „Caracol Bues”, Muza, Warszawa 2001, Balthus, „Korespondencja miłosna
z Antoinette de Wattevile 1928-1937”, Noir sur Blanc, Warszawa 2008.
* Trwałość tłoczonych płyt CD z
chwilą wejścia tego nośnika na rynek oceniano na kilkadziesiąt lat. Miało
to związek z przypuszczeniem, że skoro płyta nie ma mechanicznej styczności z
żadnym elementem odtwarzacza, jej trwałość jest znaczna. Zresztą dla płyt
produkowanych w latach 80 i początku lat 90 taka prognoza była mniej więcej
prawdziwa. Wraz z wzrastającą popularnością standardu, spadały ceny płyt (w
naszych warunkach to się nie do końca sprawdziło), a wraz z nimi również ich
jakość. Jeśli ktoś posiada płytę ABBY „The Visitors”, którą wydano jako
pierwszą w formacie CD w roku 1982, dzisiaj spokojnie może włożyć dysk do
odtwarzacza. Ale co się stanie z zapisaną na nim muzyką za następnych 30 lat?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz