Heraklitowska koncepcja zmiany
jako centralnego elementu świata, słynne panta
rhei wywiedzione ze zdania „niepodobna dwukrotnie wstąpić do tej samej rzeki”, w zasadzie powinna
mnie pozbawić jakichkolwiek złudzeń.
Niepodobna, abym choć zbliżył się do nurtu czasu, który powiódł za sobą
legendarny koncert z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych
ubiegłego wieku, o którym opowiadali mi moi starsi
kumple, kiedy to na deskach istniejącej w mieście po dziś dzień muszli koncertowej
wystąpiły grupy: Zjednoczone Siły Natury Mech oraz Porter Band. Moja historia z
muzyką zespołu Mech to późniejsze prądy – to przede wszystkim dwie wydane w tym
samym (1983) roku płyty: „Bluffmania” i
„Tasmania”. Z tej pierwszej pochodził utwór „Piłem z diabłem Bruderschaft” oraz
„Czy to możliwe”, jedyny w zasadzie przebój grupy w tamtych latach, który
swojego czasu nieźle sobie radził na Liście Przebojów Programu 3. Dla mnie
osobiście, ważny był jeszcze „Nautilius”, kompozycyjne świadectwo, że Mech
oprócz hardrockowych inklinacji, które jakże często adaptował do potrzeb
radiowych brzmień mało przebojowego rocka, posiadał również artrockowe ambicje.
Z kolei z „Tasmanii”, każdemu fanowi polskiej muzyki rockowej lat
osiemdziesiątych z czystym sumieniem poleciłbym utwór tytułowy, „Popłoch”,
„Brudną muzykę” i „Suahili”. Zresztą
i dziś polecam obie płyty w całości, ponieważ mają swój niepowtarzalny urok
retro; jak na tamte czasy zawarta na nich muzyka stanowiła być może i
niedoskonały, ale jednak substytut rasowego grania w stylu Black Sabbath
(„Piłem z diabłem Bruderschaft”).
Od dawna nie jestem już tamtym
smukłym chłopcem, który kąpał się w rzece. Z dawnego składu zespołu, który
zarejestrował wspomniane przeze mnie płyty ostał się jedynie Maciej Januszko,
ale to on swoim wokalem od zawsze kształtował
brzmienie grupy. Mech od czasu reaktywacji w 2004 roku nagrał dwa kolejne
albumy, które niewiele już mają wspólnego z „Bluffmanią” czy „Tasmanią”. Zespół
gra dzisiaj czystej krwi heavy metal w stylu grupy Ozzy’ego w składzie z
Zakkiem Wylde. Zatem nie mogłem wejść do tej samej rzeki, co nie znaczy, że nie
wypadało mi spróbować stanąć przynajmniej u jej brzegów i wyobrażać sobie,
że u moich stóp płynie wciąż tamta woda.
Mech, WOŚP – Hala ZSP nr 3 w Tomaszowie Mazowieckim, 13.01.2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz