sobota, 19 sierpnia 2023

Korespondencja (53)

Do „Hostelu” dotarła książka Erwin i Fatum (Wyd. WBPiCAK, Poznań 2023) nadesłana przez autorkę. W Mikołowie przy okazji różnych imprez poetyckich miałem okazję z Martą Podgórnik kilka razy rozmawiać o poezji. Marta jest także autorką blurba, który znalazł się na mojej książce O włos. W trakcie naszych towarzyskich dywagacji autorka zawsze podkreślała, że jest poetką miłości, nie wojny.

Eryk i fatum, najnowszy tom Marty Podgórnik to jej kolejna opowieść o doświadczeniu i doświadczaniu. Z reguły osobistym, jednostkowym. Takie podejście od zawsze mnie w jej wierszach zachwycało, ponieważ stanowi oddalenie od wspólnoty, grupy, towarzyskości. Podmiot liryczny samotnie opiera się różnego pokroju życiowym dezorganizacjom. To puzzle, na które składają się elementy splinu („chuj anatema”) i codziennego weltschmerzu („kraj wolny od bomb” jest tu zaledwie emanacją bylejakości). Nie powiem, bliski jest mi ten poetycki topos – życie, które należy zręcznie poniechać. A jednak charakterystyczną tomu Erwin i fatum jest idea nieco przeciwstawna do tego, o czym  napisałem wcześniej. Marta Podgórnik na jego kartach wyraźnie zmienia front – bynajmniej nie porzucając przy tym miłosnego mitu – i tworzy wobec towarzyszących podmiotowi lirycznemu emocji linię demarkacyjną wytyczoną przy okazji tzw. robienia literatury. Można powiedzieć, że niestandardowo wykorzystuje szablon indywidualnego języka poetyckiego – rozdziera go. Fascynujące jest to, w jaki sposób posługuje się przy tym kulturowymi sagami i rekwizytami. Jack London („maleńka pani wielkiego domu”), Nina Hagen, motyw lustereczka z bajki o Królewnie Śnieżce, koniokrady, łotry, szubrawcy, pomagierzy Nosferfatu, trubadurzy, itd., itp. – z tego quorum (albo językowego, czy prędzej; kulturowego liberum veto – wszak Podgórnik to indywidualistka –  powstał literacki kolaż autorstwa jednej z najlepszych, najbardziej intrygujących i inspirujących polskich poetek), która nieulękła wobec środowiskowego ejdżyzmu (uwaga: w tym przypadku świadomie nadwyrężam autorską intencję do własnych, merkantylnych celów) jasno deklaruje: „Tak teraz będziesz pisać? Tak. Tak będę pisać. Odkąd mam / czterdzieści (nie lat, a stopni gorączki, jeśli o to pytasz)”. Gdyby za wierszami z tomu Eryk i fatum nie kryła się doskonałość frazy, celność obserwacji i posiadający określoną wagę przekaz, byłby on zagraniem sobie a muzom. Tymczasem poetkom pokroju Marty Podgórnik powinno się stawiać pomniki za takie wiersze:

Ej, koniokrady, szubrawcy, złoczyńcy

Ej, owcokrady, szalbierze, żalczyńcy,

Czy w moim wierszu jest miejsce i dla was?

Czy z waszej gliny nie jestem taka sama,

Jak z gliny, cedru, opiłków i kwasu?

 

Czujcie się we mnie jak u siebie w domu.

Czujcie się we mnie jak w swoich koszarach,

Melinach, domach ciemnych, swych zaszczanych

Bramach, tunelach, parkach, i przejściach podziemnych.

 

Tak samo w błysku flesza, na sklejonej taśmie,

Łożach ze styropianu, płatkach z klombów miejskich.

Albowiem jestem, jaką mnie stworzyli:

Rodzice, państwa, miasta. Wiśnie i ich pestki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz