Do HOSTELU dotarła książka Rafała Gawina Wiersze dla koleżanek. Tu nie ma ściemy,
jest za to świadoma podróż do kresu
mocy, „dokonany cud przekazu – partycypacja w kosztach
orgazmu”. To wiersze „bardziej niż osobiste”, brzydkie, męskie, zabarwione
erotyką. Dla ascetów seksualnych ich „wadą” może być to, że są nazbyt prawdziwe,
zbyt naturalistyczne. Rafał Gawin jest jak onegdaj Rafał Wojaczek, nie pi…… się
(tzn. tak, i owszem), dlatego jego podmiot liryczny wychodzi z knajpy przez
szybę. W odróżnieniu od restauracyjnej witryny tytułowe koleżanki, z którymi
stara się ze wszystkich witalnych sił budować trudne i złożone relacje, nie mogą być i nie są traktowane przedmiotowo, ponieważ stanowią
pierwotne źródło tego, kim w ogóle Gawin-poeta i Gawin-Gawin jest. A jest sobą.
Stąd kobiety u Gawina bywają nie tylko koleżankami, ale także
żonami, matkami, kochankami, przyjaciółkami, mentorkami, boginiami, upadłymi
aniołami wodzącymi go na pokuszenie albo ku zbawieniu. W sferze relacji
damsko-męskich (ale i tych światowych, rozgrywanych na zewnątrz i do wewnątrz*)
zdają się przyjmować role, za które z góry należy im się Oscar, ponieważ
partner z którym grają, bywa trudny; to skruszone, pokomplikowane mentalnie, autoironiczne
wcielenie chłopca-mężczyzny, które raczej zdecyduje się na masturbację niż na
przekroczenie dozwolonej granicy. Oczywiście, można przejść na jego stronę „z
gracją nimfy”, ale zawsze gdzieś po drodze znajduje się przystanek na żądanie.
Pamiętacie film Wielkie
żarcie? Grupa znajomych w mocno średnim wieku spotyka się w pewnej
willi, aby popełnić samobójstwo – umrzeć z przejedzenia. Zupełnie przeciwnie
niż Rafał Gawin, spotykający na swojej drodze fascynujące, zapładniające umysł i ciało koleżanki. Są one
dla niego tym, czym dla Dantego był Wergiliusz. Przewodnikiem w wędrówce po
Piekle i Czyśćcu, na próg Raju, gdzie oczekiwać będzie niebiańska istota.
Piękna Beatrycze, która pohamuje jego ekstazę, nakłoni do uważniejszego
spojrzenia. Razem z nią Gawin przejdzie kolejnych dziewięć niebios, aż dotrze
do Empireum, żeby oglądać oblicze Boga. Przeczytałem Wiersze dla koleżanek od deski do
deski i w to właśnie wierzę.
* Jan Kowalski, Miasto mężczyzn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz