poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Wyciąg z ruinowiska (tears and rain)


W drodze na ruinowisko bywają momenty, w których zawodzi logistyka. Auto oddane do reperacji, albo komunikacja międzymiastowa nie przewiduje żadnych form pomocy w postaci przyjaznego rozkładu jazdy (w ofercie jest tylko rozkład), przez co bazarek staje się odległy jak niegdyś rzymska Dacja”. To już było w poście Wyciąg (variations) z 24 września 2020 r. A więc prawie dwa lata przy okazji celebrowania wyciągu z ruinowiska nie towarzyszyła mi „testowa bezdomność’, zatem wypadłem z wprawy. Po długiej, deszczowej nocy spędzonej częściowo na dworcowej ławce, a częściowo na rampie biur i pomieszczeń socjalnych dawnej giełdy samochodowej bolały mnie wszystkie kości i organy, a sen morzył przez cały następny dzień. Niedolę pomogły mi przetrwać kawa w termosie i o trzeciej nad ranem połączenie z moim Wydawcą, do którego mimochodem wykonałem telefon, siadając ciężkim zadem na betonie (z komórką w tylnej kieszeni spodni, nacisk na ekran dotykowy losowo wybrał właśnie jego numer). Na szczęście R. G., podobnie jak ja, nie prowadzi zbyt higienicznego trybu życia, stąd swobodnie mogliśmy przeprowadzić naszą nieco psychodeliczną rozmowę. Nazajutrz przestało padać, co pomimo klejących się powiek pozwoliło mi dojrzeć i wyłowić z ruinowiska takie artefakty jak m.in.: Manhattan Transfer, Bruce Springsteen, Captain Beffheart, Stephane Grappelli, Nico, The Cardigans, New Model Army, The Bomtown Rats, Igor Stravinsky, Placebo i Johnny Logan (wszystkie wymienione CD błyszczały srebrzyście pośród gruzów, jak księżyc). Ale to nieprawda, bo srebrne krążki były zamknięte w pudełkach, w nocy zaś był niski pułap chmur. Prawdą jest tylko senność i wyczerpanie, które jeszcze długo miały nade mną  władzę. Jak przez sen słyszałem muzykę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz