„(…) Czytając uważnie
wiersze Miłosza, odnajdujemy w nich i niepokój, i trwogę, ufność i chwile
niewiary. W tym jest wielkość Miłosza. Niełatwo jest patrzeć daleko, widzieć
zagrożenia i znajdować dość ufności, by właśnie ją przekazać innym, zarazem nie
kłamiąc i będąc wiarygodnym.
Jest w tej poezji jakaś
dzielność, Miłosz nie waha się powiedzieć, że zadaniem poety nie jest zasmucać
i odbierać ludziom wiarę w życie. Chce jakby czegoś niemożliwego: dać wiarę
innym, kiedy my sami w tej wiersze się ciągle wahamy. Jego twórczość powojenna
wciąż zachowuje swoją dramatyczną nutę, bo nie może pominąć tego, co uważa za
prawdziwe. Twierdzi, że historia filtrowana jest przez życie jednostki.
Ostrzega, że dla literatury polskiej najgorsza jest <<obsesja moralnego
obowiązku>>. Tu trafił w dziesiątkę, bo problem ten rodził się i
wielokrotnie powracał, co tłumaczy się wyjątkową i bardzo niespokojną historią
Polski, niejednokrotnie zagrożonej w istnieniu. Powstawał wówczas dylemat: czy
wolno pisać sobie piękne wiersze i starać się żyć na własny rachunek, nie
ulegając presji ogólnonarodowej, czy też cały trud i talent włożyć w
podtrzymywanie słowem słabnącego kraju i jego zdesperowanych obywateli. (ostatni
taki przypadek to był stan wojenny).Upomina się dla poety o chwile radości, bez
których jego poezja zginie. Zanotowałam wyczytaną z jakiejś okazji wypowiedź
Miłosza, która wyraża, pośrednio, jego pełen udręki stosunek do kraju, gdzie
tak niełatwe jest życie: <<Ten poeta pochodzi z kraju, w którym bardziej
niż zbrodnicza tyrania dokuczała mu powszechna brzydota i wulgarność. Był cienko
skóry i wybredny, zgrzytał zębami i nie umiał powściągnąć swego gniewu>>”.
Trzeba niemałej odwagi,
żeby tak mówić, zaraz cię zakrzyczą, że obrażasz kraj i marny z ciebie
patriota. Ale Miłosz miał odwagę. Mówić to, co czuje i co często i my czujemy,
choć nie dajemy tym odczuciom ujścia. Być może i to jego droczenie się z opinią
– bo trochę tak to odbierałam – że właściwie to on jest Litwinem, a Litwini
mają więcej zrozumienia dla uczuć metafizycznych niż Polacy, którzy są ich
wręcz pozbawieni (…)”.
Julia
Hartwig, „Dziennik”, t. 2. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz