Goethe uważał, że „każdego dnia trzeba posłuchać choćby krótkiej piosenki, przeczytać dobry wiersz, obejrzeć piękny obraz, a także, jeżeli to możliwe, powiedzieć parę rozsądnych słów”. A gdyby tak ten „imperatyw” zawrzeć „w pigułce”? Gromadząc wokół siebie sześć powodów, dla których oderwało się wzrok od widoku „księdza i lekarza, pędzących w długich płaszczach przez pola” z arcygenialnego wiersza Larkina? Nie porzucając przy tym ani na chwilę pragnienia, aby własne życie uczynić pełniejszym o kilka klimatycznych sekwencji i błyskotliwych dialogów. W imię innego bon motu, dawno temu gdzieś tam przeczytanego, czy też usłyszanego: „nie sama doskonałość mnie wzrusza najbardziej, ale jej poszukiwanie”…
|
Powód 1. „Wielkie Piękno” („La Grande bellezza”), reż. Paolo Sorrentino
|
Powód 2. „Koneser” („La Migliore offerta”), reż Giuseppe Tornatore
|
Powód 3. „Tylko kochankowie przeżyją” („Only Lovers Left Alive”), reż Jim
Jarmusch
|
Powód 4. „Whiplash”, reż. Damien Chazelle
|
Powód 5. „Uwaga! Mr. Baker” („Beware of Mr. Baker”), reż. Jay Bulger
|
Powód 6. „Pan Turner” („Mr. Turner”), reż. Mike Leigh
|
to wszystko są fellini days, chociaż nie ma ani jednego felliniego. ale z drugiej strony jakby się uprzeć, to jest tu tylko fellini i nic innego.
OdpowiedzUsuńs.
W „Wielkim Pięknie” na pewno. Żałuję, że jak dotąd nie udało mi się obejrzeć „Skutków miłości”, wcześniejszego filmu Sorrentino, z hipnotycznym jak zwykle Tonim Servillo w roli głównej.
Usuń